Blask nieogarniony...




Świeżo skoszona łąka pachniała sianem. Zapach owinął mnie i tak już trwał wywołując z pamięci to, co dobre. Ach, łąki mojego dzieciństwa i stogi siana, w których budowano szałasy. I te noce pod gwiazdami, kiedy noc pachnie i woła niewinnymi snami. To było dawno przecież, ale zapach zakodowany na synapsach pozostał. I pozostanie ze mną do końca, kiedykolwiek koniec będzie miał miejsce. I ktoś by pomyślał, że myśli we mnie mięciutkie, delikatne, bo lato i siano pachnie. Akwarelka z myśli i obrazów malowana słoną plamą. A myśli we mnie nie było. Nie rodził się we mnie bunt, ani strach. Nie rodził się we mnie śmiech ani smutek. Jeszcze niedawno patronowała mi nadzieja. Bo zawsze wierzyłem, że kiedy inni ją tracą, ja będę ją miał. A teraz i ona odeszła, jak stara, niemodna panna nie odwracając się i nawet nie zamykając za sobą drzwi. Może sądziła, że już nie warto mną się zajmować? I próżno by mówić, że był upał, a słońce chyliło się ku zachodowi i świerszcze grały. Tak dzieje się, działo, i będzie się dziać, na wieki wieków Amen, nawet kiedy przeminę. Może dlatego człowiek odruchowo szuka piękna, by się nim nasycić. Żeby odchodząc mógł w ostatniej sekundzie gasnącego mózgu zobaczyć to, co było dobre, piękne, a czego nie zabierze ze sobą? Nie umiem tego określić, ale wierzyłem zawsze w pojęcie blasku. Wewnętrznego blasku, który jest w człowieku. Bo blask rodzi się z marzeń, myśli i snów. Z każdej przeczytanej książki i filmu. Z pracy i z dobra, które się czuje. Z czynów, które się dzieją i ze słów, które padają. Nadęta psychologia określiłaby to mianem atrakcyjności interpersonalnej. Łgarstwo, po trzykroć łgarstwo! To nie korporacja, ani klinika plastikowych lalek. Dlaczego myślałem o tym teraz, leżąc na sianie i patrząc na loty godowe motyli? Może dlatego, że brakło blasku. Mojego blasku. Czułem przecież, że był jeszcze niedawno. Że promieniował nadzieją, ukrytą miłością i uśmiechem. A teraz zgasł. Przepadł. Może ukrył się we mnie głęboko? A może ktoś sprawił, że wszystko we mnie zgasło? Dmuchnął, jak dmucha się na dmuchawiec i już, zgasło… Jak mam oświetlić drogę komukolwiek? Jak dać komuś swój blask, swoje światło, skoro go nie ma? Skoro wszystko stało się obojętne? I wiedziałem też, że nikt nie zjawi się i nie rozpali we mnie tego blasku. Nie chwyci za rękę w milczeniu, nie popatrzy w oczy. Czy tak definiuje się samotność? To nie jest dobrowolna wieża, gdzie ucieka się pisać wiersze i tęskniąc patrzyć w dal zapalając latarnię o zmierzchu. Bo przecież kiedyś każde drzwi naszych wież się otworzą i wyjdziemy znów do ludzi. To coś innego. A przecież tak się dzieje, kiedy blask gaśnie i nie można już zapalać świeczki czy latarni dla szukającego drogi. Ach, gdzież jest moja droga? Czyżby kończyła się na tej łące z pachnącym sianem? A może w tym błękicie nad łąką? A może w pytaniu, którego nie odważę się zadać..?

Komentarze

  1. pięknie...najpierw ta skoszona łąka, która przywołuje wspomnienia, potem akwarelka malowana słona kroplą, latarnia dla szukajacego drogi i zwieńczenie błękit nad łaką...każdy szuka swojego horyzontu, który wynosi nas ponad, ponad tęsknotę...dziekuję Witku i pozdrawiam Cie sedecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jeszcze jedno fotografie sa cudne...wielki ukłon...WSPANIAŁE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci Małgosiu :) Popatrzyłaś na to, jako linearny ciąg zdarzeń-obrazów i dobrze zrobiłaś. Bo tak naprawdę to bardzo gorzki, osobisty i niestety smutny wpis. Ciesze się, ze znalazłaś w nim iskierkę :) I dziękuję za pochwałę. Ty wiesz, że pochwała w ustach malarki znaczy więcej dla mnie, niż 10000 łapek w górę albo plusów. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i jeszcze raz dziękuję - wiesz za co :))

    OdpowiedzUsuń
  4. :) uśmiechu Witku Ci życzę, a może raczej powodu do niego- pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaniemówiłam... Jakaż jest Twoja wrażliwość i wyobraźnia, że pozwala Ci tak pięknie malować świat słowami. Pejzaż wewnętrzny, chylę czoła, pogrążam się w ciszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się niewymownie, że natknęłam się na Twoje refleksje. Piszesz pięknie, obrazami. , pozdrawiam mocno i napawam się Twoim światem, Jadwiga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wewnętrzny blask nie gaśnie. Nie może wypłowieć, sczeznąć- wszak to pierwiastek Boski w człowieku. Czasem tylko zamykamy się w sobie, żeby zregenerować siły, a światło w nas trwa niczym ziarenko piasku w perle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wewnętrzny blask nie gaśnie. Nie może wypłowieć, sczeznąć- wszak to pierwiastek Boski w człowieku. Czasem tylko zamykamy się w sobie, żeby zregenerować siły, a światło w nas trwa niczym ziarenko piasku w perle. Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
  9. Już sam nie wiem, jak to jest z tym blaskiem - czy obdarzając kogoś ponad miarę sami gaśniemy? A może ma być jak w baśniach, im więcej dajesz, tym więcej otrzymujesz? A jeśli blask mimo tego gaśnie, to co jest przyczyną? Może jest to myśl o odejściu, o skończeniu swojej drogi? O braku sensu? Widzisz Jadwigo, zastosowałem ten ciąg pytań, by dać Ci wskazówkę. Piękne to, co piszesz, ale jest to Twoja prawda. Moja prawda mówi o czymś innym.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty