Baśń


- Nie, nie powinno zaczynać się baśni od  słów "Pamiętasz..."
- A jak?
- "Dawno, dawno temu", albo, "Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami..."
- Po co?
No wiesz, skoro dawno, to pewnie i trochę scyganione, jak to w historii, a jeśli za siedmioma górami, to...
- To co?
To znajdź takiego, który sprawdzi. Zwłaszcza, że po drodze jest kilka rzek i to, co autorowi przyjdzie do głowy. Smok, albo inne dziwadło. Mogą być bagna, morza, albo szklana góra.
- Albo chatka z piernika...
- Chatka? Tak, być może będzie nawet wilk.
No i co dalej? Wiedziałem, że się zaciekawi. To nie mogła być klasyczna baśń. Ani zwykła opowieść. Ani nawet mruczanka. Romans też. Ani kabaret za trzy grosze, kiedy komedianci występujący na rynku. Wystarczę ja. Już poruszyła się niecierpliwie szukając ciepła. Nie chciało mi się mówić. Ale musiałem, musiałem wygrzebać słowa, musiałem ściszyć głos, musiałem go pogrubić, musiałem go podwyższyć. A przecież...Tak, świeczka płonęła cierpliwie, koc grzał. A pod powieką falowały obrazy... Wziąłem głęboki oddech..
Minęły światy. Minęły księżyce. Minęły dźwięki i zapachy, a ja mówiłem. Snułem tę baśń. O kluczu magicznym, o księżniczce, która zasnęła otulona złotem swoich włosów, o gwieździe, która nie wiedziała, o dziewczynce z telefonem, o górze, na którą trzeba koniecznie wjechać o własnych siłach, o złotych polach, które falują. Nawet opowiedziałem baśń o gorącym dniu na styku wiosny i lata. O pomoście, który stał się ważny. I na koniec opowiedziałem o tym, co najważniejsze. Baśń, w której symbole tańczą, czarodziej sypie zaklęcia w noc, gra fortepian w ciemności, a telefon milczy.
- Zmęczyłem się, wiesz? Wróciłem z tego świata, który mam w głowie, jak wraca się z innej planety. Wróciłem ze ścieżek dawno niedeptanych. Z gościńców pełnych przyrzeczeń i obietnic. Z rozstajów, na których zawsze wybiera się ścieżkę prawdy, miłości i poświęcenia. Odwróciłem się do niej. Oczy miała zamknięte. Rzęsy nie drgnęły nawet, kiedy leciutko dmuchnąłem - znak, że śpi. Wtuliła mi głowę w ramię, rękę przerzuciła przez pierś. Będzie trudno - pomyślałem. Ale przecież jest coś we mnie. Szept uparty i marzenie. Jest słowo i milczenie. Jest wreszcie uśmiech szarych oczu i ciemny stukot krwi. Dam radę. Zamknąłem oczy. A baśń? Była. W ciszy. Wolnym oddechu. Cieple ciała. Tęsknocie za słowami. Po prostu była... Jest... Czymś, co trzeba spełnić. 

Komentarze

  1. Niezależnie jakie to opowiadanie, zawsze kieruje nas w inne rejony. Myślę sobie, że wyobraźnia kształtuje nas jako ludzi. Niejednokrotnie to ona nas popchała w stronę rozwoju cywilizacyjnego.

    Słuchajmy i twórzmy baśnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pięknie...Bracia Grimm zawyliby z zachwytu :D Baśń jest mądrością ludu - czy nie tak? Pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty