Róże, lawenda i cała reszta...

 

                    

            Niebo było głębokie. Przepływały po nim obłoki nabierając tych kształtów, które można nazwać imionami zwierząt i rzeczy. Można też wróżyć, jeśli ktoś potrafi. Leżeć w wysokiej trawie i patrzyć na ławice chmur gonione przez wiatr, który wszystkim kołysze. Można też opowiadać sobie historie. Te prawdziwe i te zmyślone. Te drugie nawet lepsze, bo z dobrym zakończeniem, które…

- Długo jeszcze?

- Co długo jeszcze?

- Długo jeszcze będziesz tak leżał i gapił się w niebo?

- Jak długo trzeba będzie. A co, spieszy ci się?

- Nie, ja tylko tak. Ja jestem malusia i biedusia i ty nie musisz się mną przejmować. Ja sobie tu sama, samiuteńka posiedzę. A ty sobie patrz.

- Mała, stało się coś?

- Nic się nie stało. Ale tak cicho się zrobiło…

- No…

- Jak ty mnie nie rozumiesz, wiesz? Ja ci mówię, że jestem biedusia, że samiusia i trzeba do mnie mówić, a ty nic. „Stało się coś”. Wymyślił wielki filozof. I niby pyta z troską, a w wielkim zadku ma mnie i moje biedusiowanie. Taki los…

- Mała, co ty znów wymyślasz? Poszliśmy? Poszliśmy. Pytałem, czy chcesz iść? Pytałem. Opowiedziałem historię, żebyś się nie nudziła? Opowiedziałem. No to o co ci chodzi? Nie dasz mi pogapić się na chmury? Na trawę? Na róże, lawendę, na cały świat, który minął mi wiosną niezauważenie? To mam się tobą jak dzieckiem zajmować?

- No! I opowiadać, dużo opowiadać, bo ja lubię, jak opowiadasz.

- Nie kłam Mała. Źle ci to wychodzi. A może ty opowiesz coś?

- Ja? Ja nie umiem. I zawsze się głupio śmiejesz.

- Ty też się śmiejesz i musi być. Dalej, nudzi mi się, opowiadaj.

- Ale co?

- No… no na przykład, skąd jesteś.

- Eeee, ale mi pytanie. No wiadomo skąd – z ciebie.

- No dobra, ale opowiada się tak jakbym tego nie wiedział, jakbyś miała od nowa pokazać mi świat. No i co to za odpowiedź – „z ciebie”. Jak ze mnie? Ze środka? Z głowy? Z tyłka? Z serca? Mała, postaraj się. Opowiedz to tak, jak pamiętasz.

- Nic nie pamiętam. Chodźmy już. Ja malusia jestem, biedusia i ja muszę paciorek, a nie jakieś opowieści.

- Pfff, nie umiesz. Wcale nie umiesz. Ofiara losu z ciebie. To sobie samiusia teraz siedź, a ja się pogapię na chmury. W ciszy. Zaznaczam, jakbyś nie pamiętała.

Znów zawiał wiatr, a trawy kołysały się, jak dywan, albo jak morze. Za kilka dni pewnie przyjdzie ktoś trawę skosić.

- Pamiętam, jak ściągnąłeś rękawiczki i dotknąłeś kory drzewa. Było zimno. Mnie było zimno i wiedziałam, że dzieje się coś złego. Krzyczałam na ciebie, tam w środku, wewnątrz, ale ty nie słuchałeś. Nigdy nie słuchasz. Było ciemno i cieszyłeś się z wczesnego zmroku. I było w tobie jakieś zimne postanowienie. Coś, czego nie rozumiałam. Przyłożyłeś czoło do szorstkiej kory drzewa i tylko stałeś. Bałam się. Tak bardzo się bałam. Tak okropnie się bałam, że nie wiesz nawet. Płakałam, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zrobiło się całkiem ciemno, a potem jasno i nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie byłam w tobie, ale na zewnątrz. Nie wiedziałam, co mam robić. Nie było żadnej ścieżki, nie było żadnego promienia, który by mnie poprowadził. Byłam wolna, ale nie mogłam odejść. Siedziałam i patrzyłam na ciebie. Ale w tobie była pustka. Nic tylko pustka. Nawet nie wiesz, co znaczy odkryć w kimś pustkę. Zawsze są jakieś myśli, strzępki. Coś można podpowiedzieć. A tu nic. Rozumiesz? Nic. Oddychałeś tylko. A potem podniosłeś się i poszedłeś przez zimowy las. I kiedy tak szedłeś, to widziałam, jak powoli napełniasz się myślami. Dawniej mogłam wziąć je do ręki, poczuć, a teraz nawet nie mogłam zapytać o nie.

- Czemu?

- A uwierzyłbyś?

- Nie. Może. Nie wiem.

- Sam widzisz. A resztę już znasz.

- Dobra historia Mała – brawo! Dobrze opowiadasz. A pamiętasz to, co było przed tym?

- Trochę. Tam w tobie jest inaczej niż myślisz.

- Jak?

- Mówię przecież – inaczej.

- Jest dom, lawenda, róże? Jest ogród? Są weneckie okna i dzikie wino? Jest trawa i cała reszta? Wieża też?

- Jest dużo więcej. Ale zmęczyłam się, a ty nudzisz i nudzisz. Chodźmy już. Zrobisz zdjęcia.

- Skoro tak mówisz….

- Mówię. Jestem malusia i biedusia i powinniśmy iść.

I poszliśmy. Słońce dawało światło takie, jak trzeba. Róże niechętnie pachniały, ale ich korony unosiły się w stronę nieba. Niektóre skłaniały się pod ciężarem swojej piękności ku ziemi. Ale lawenda, słodka lawenda zaczynała właśnie kwitnąć. Celując w niebo radośnie pachniała. I w jej zapachu kąpały się pszczoły zupełnie się mną nie przejmując. A może starając się mnie nie zauważać? W końcu wiosna niepozornie przeszła w lato, a ja przegapiłem noc Kupały. Już dawno nie skaczę też przez ogień sobótkowy. Ale wiem o tym i pamiętam. Jak o wielu innych rzeczach, na które pewnie przyjdzie czas, bo ogień lata znów zapłonął nad naszymi głowami i w nas... 





































 

Komentarze

  1. A wiesz, że nie tylko Mała lubi jak opowiadasz? :) Jej też ładnie to wyszło, chociaż opowieść raczej smutna. Życie nie składa się z samych radosnych chwil, to fakt. Może byśmy ich nie docenili wtedy, gdyby pojawiały się częściej? Może gdzieś musi być jakaś równowaga, chociaż z tym też różnie bywa.
    Zdjęcia przepiękne 😍 Róże zawsze miały w sobie coś niewinnego i zmysłowego, ale lawenda jest absolutnie magiczna. Słodki, otulający zapach, głęboki odcień fioletu rzadko spotykany w naturze i kontrastujący z zielenią liści. Przepiękne i relaksujące - oby takie również były nadchodzące dni dla Ciebie, Witku :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Elu :)))) Ucieszyło się moje stare serce!
      Tak, życie to cholerny roller coaster. Może masz rację. Wielu o tym mówi, choć mnie to trochę nie przekonuje. Wiesz czemu? Bo to zgoda na to, by działo się źle, by docenić to, że dzieje się dobrze. A przecież POWINNO być inaczej. Powinno, a jak jest, każdy widzi :)))
      Lubię lawendę. I z tylu ważnych i mniej ważnych powodów nie umiem wytrzymać i zawsze lecę na zdjęcia, by świętować jej fiolet i zapach.
      Piękne mi życzenia złożyłaś, więc i ja Tobie odbijam piłeczkę, bo niby dlaczego mnie mają dni być takie właśnie, a Tobie nie? A niech Ci będzie dobrze! Magicznie, spokojnie i tumiwisizmowo. :)))
      Macham do Ciebie przez nagrzane ulice!!!

      Usuń
  2. Bardzo aromatycznie tym razem na Twoim blogu. Nie, nie dokonam wyboru między różą a lawendą, bo to tak jak miałabym wybierać między kroplą rosy a promieniem słońca. Obydwie zachwycają zapachem, kształtem tak przecież różnym. Jest jeszcze jedno…są po prostu sentymentalne, budzą marzenia i wspomnienia. Moje dobre.
    Wiesz, że uwielbiam Małą. Jej zadziorność i buntowniczość dziecka. Tym razem przemówiła w niej dojrzałość i mądrość, długo przez nią skrywana. I tak to jest, że nie raz mamy wielki bunt wewnętrzny, że serce i rozum nie chcą iść razem. To wielka sztuka znaleźć ten kompromis czasem nie zawsze po naszej myśli. Chciałoby się ciągle uśmiechać lub nie myśleć o niczym, ale życie co raz stawia przed nami wyzwania, o które nie prosimy przecież. Musimy z tym żyć, musimy wybierać, musimy być…
    A wiatr dziś ucichł zupełnie i tylko jaskółki tańczą wesoło, bo wszyscy nieco sennie, jak to w taki upalny dzień lata, przechodzą i milczą, szukając odpowiedzi na wszystkie naszego bytu pytania.
    Witku zachwycam się bardzo bukietem jaki przedstawiłeś. Życzę Ci chłodu tym razem i pięknych dni wolności i lata :-)))
    PS. Nie dziw się Małej, że lubi słuchać Twoich opowieści. Ja też :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślałem Elu, że Mała w prosty sposób maskuje pewne rzeczy. Fakt, ma zadziorny i niespokojny charakter. Buntowniczy. Ale jest też mądra tą mądrością, która nie pozwala sobie na zadzieranie nosa. Zostawia też więcej pytań niż odpowiedzi. Do tej pory to ona pytała, a tym razem odwróciłem troszkę sytuację i ja pytam. I jestem głupszy, niż przed pytaniem - cała Mała.
      A wiesz, też nie potrafię zdecydować, czy róże, czy lawenda. I jedno i drugie lubię. I jak to ze mną bywa, oczywiście, że łączą się z tym wszystkim wspomnienia. Ale o nich może nie tym razem.
      Pięknie to napisałaś i połączyłaś ze sobą :))
      U mnie od rana skwar i zaraz będzie zasłanianie okien roletami. Nie lubię takiego ciepła, ale podziwiam ludzi, którzy w takiej temperaturze potrafią leżeć na słońcu. Jutro jeszcze goręcej. Damy radę!
      Macham do Ciebie przez rozgrzane mury i chłodny cień drzew :)))

      Usuń
  3. Oj ja też przegapiłam, odbijemy sobie w przyszłym roku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne!! Nie dam się wkręcić w nerwówkę zakończenia roku. Niech się zrobi trochę pogańsko, a co :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty