Przepływ.


 Zaczyna się od krążenia. Zawsze. Cokolwiek to jest, czy krew, czy chlorofil - zaczyna się wielka wędrówka. Kiedy zmęczy się, roślina usycha. Suchy badyl sterczy, jak niemy wyrzut sumienia - znak, że zapomniało się podlać. Inaczej w przyrodzie. Zanim śnieg spadnie, straszą wyleniałe łąki szumiące wiatrem, łamią się pod butem. A co z człowiekiem ? Bo przecież utajnione życie trwa ciągle. W uśpieniu, w wegetacji, w hibernacji. Schniemy, malejemy, ubywa  nas w nas samych. Nie zakwitniemy ponownie, nie wystrzelimy młodym pędem w górę do światła. Zaczyna się inna wędrówka, której cel znamy, ale nie znamy drogi. Ach, gdzież są drogowskazy. Gdzie jest ta wątła ścieżyna, którą przyjdzie kiedyś dreptać bez słowa. Bo słowa nam odbiorą. "Dane Ci będzie to, w co wierzysz..." To pocieszenie, że jednak coś jest, po tym cholernym uschnięciu. Chyba, że ludzie od tysięcy lat sami siebie mamią.

Komentarze

  1. Mamy szansę zakwitnąć na nowo przekazując siebie swoim potomkom, zasiewając umysły pamięcią o nas samych... To już nie będziemy my w całości, ale jakaś część nas zostanie. Chcę w to wierzyć. I wmawiam sobie, że tak właśnie jest. Więc całe moje dotychczasowe życie bawiłam się w siewcę, a nuż coś wyrośnie... A jeśli nie...? Jeśli później nie ma nic? Nie będę o tym wiedziała, więc boleć nie będzie:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty