Szadź.
Osadza się drobinkami na wszystkim, co spotka na swej drodze, buduje kryształy, które przy najlżejszym powiewie wiatru odpadają, sypią się w dół białą brodą. Taka ulotność, która skrzy się w słońcu jak gwiezdny pył. Ulotność, prawie taka, którą ma człowiek w sobie, która osadza się drobnymi kryształkami z dnia na dzień. Narasta powoli, buduje swoje miejsce, rozgałęzia się. Byle teraz nie wykonać gwałtownego ruchu, byle nie wykonać gestu, który wszystko zdmuchnie. I tylko powstaje pytanie, czy jest to miłość, czy śmierć...

Bardzo ładnie Pan pisze na tym blogu. podziwiam, naprawdę, tak dokładnie wszystko jest ujęte w każdym calu, nie wielu ludzi tak potrafi. doceniam. pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńM.
Dziękuję serdecznie w pas się kłaniając. WN
OdpowiedzUsuńnie musi Pan aż tak dziękować :) oczywiście będę zaglądać tutaj częściej!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
M.
Zapraszam serdecznie zatem, a uprzejmości dla wpisujących nigdy dość :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń