Oddech.


   Jak niewiele trzeba, by uszczęśliwić oczy, jak niewiele trzeba, żeby powieki opadły na chwilę, jak niewiele trzeba, żeby rytm serca zwolnił. Jak niewiele trzeba, żeby oddech wrócił do swojego ustalonego rytmu.  Znowu mogę dostrzec dzień i noc, znowu mogę poruszać się w paśmie pragnień, przeczuć i słów. Znowu mogę stanąć przed tym drzewem, na które uporczywie patrzę już od roku. Nie mogę się mu nadziwić, tak jak nie mogę się nadziwić światu, którego wcześniej niezauważałem, a który wraz z czasem przepływał srebrną rybą milczenia.
   Nie wiem, czyja nieznana ręka rzuciła nasiono, z którego drzewo wyrosło, ani nie wiem, jak głęboko sięgają jego korzenie. Ale opieram plecy o jego pień i czuję, jak słońce nagrzewa jego korę, jak soki ospale krążą we wnętrzu, jak gałęzie kreślą językiem drzewa linie na niebie. Modlitwy wiatru, przekleństwa wiatru, wyznania wiatru... Nikt nie siedzi pod drzewem zasłuchany w szelest liści, nie obserwuje, jak jego pąki z dnia na dzień stają się większe, nikt nie cieszy oczu samym jego widokiem. A ja siedzę, a ja łapię oddech wiedząc, że nie zmarnowałem w tym miejscu ani chwili, że odchodząc mam światło w oczach i szept w dłoniach. Prawie jak magia. Prawie jak chwila, kiedy śnisz mi się, prawie jak chwila, o której nie wiesz, że dotykam Twoich ust. Czuję ciepło, przyjazny rytm krwi tętniący z głębi ciała. Prawie jak majak, który narodził się z szeptu wiatru w liściach i ciepłego dotyku kory. Było warto...choć na chwilę warto było... 

Komentarze

  1. ,,Nikt nie siedzi pod drzewem zasłuchany w szelest liści, nie obserwuje, jak jego pąki z dnia na dzień stają się większe, nikt nie cieszy oczu samym jego widokiem." - i tu się nie zgadzam!:)
    też często siadam pod drzewem, albo idę do lasu i słucham szelestu liści, czasem cichego, czasem takiego przed burzą... słucham szumu wody i czasem przeraża mnie ta potęga.
    a teraz mam otwarte okno, słyszę śpiew ptaków, też kiedyś tego nie dostrzegałam, a dziś ta każda rzecz napełnia mnie niezwyciężoną siłą, natchnieniem, którego kiedyś tak bardzo mi brakowało.

    słonecznie pozdrawiam :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Cię Marto :) Wiedziałem, że się obruszysz :)Szczęśliwie mieszkasz chyba blisko lasu. Ja co prawda na przedmieściach, ale drzewo, o którym piszę, rośnie w mieście. Nie mogę określić jego gatunku. Wygląda na klon, ale klon nie ma takich pąków, zupełnie jak kwiaty. Szczęśliwa jesteś przy otwartym oknie ze śpiewem ptaków. Ja nie mam tyle szczęścia, jestem w pracy, bo maj dla egzaminatorów jest koszmarem...Pozdrawiam ciepło i śpiewnie. (to na cześć ptaków:D )

    OdpowiedzUsuń
  3. ojj niestety do lasu mam daleko, jakieś pół godzinki spacerkiem, więc jak już tam się wybieram to na dłużej ;)) naładuję baterie i wracam... a ptaszki? chyba mnie lubią i często przylatują na balustradę balkonu. myślę żeby je jakoś przywabić, chyba muszę pomyśleć nad jakimś karmnikiem :D
    ściskam
    Marta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty