Prześwietlenie.

   
   Kiedy zanurzam dłoń w liście prześwietlone światłem  słonecznym mam wrażenie, jakbym wkładał rękę   w zieloną kulę pełną wody. Wyciągam rękę i zrywam wiśnie pełne soku, który barwi mi palce. Wolę, kiedy wiszą na drzewie w zielonej, falującej kuli. Znów wyciągam rękę i palce czeszą promienie światła, rozpięte nici między gałęziami. Bawi mnie obserwowanie pod światło owoców, ich koloru i kształtu, refleksów które rzucają odbite promienie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pestka, która tkwi w lekko kwaśnym miąższu wyglądająca jak serce zanurzone we krwi tętniczej, skurczone w strachu przed nieznanym. 

   Słońce pali niemiłosiernie, więc schodzę z drzewa niepewnie stąpając po drabinie, niosąc kosz pełen wiśni, tych tętniących ukrytą mocą serc. Patrzę na kilka niezebranych owoców i wiem, że mają kolor Twoich ust, więc zostawiam je przygodnym ptakom, by zabrały ze sobą wspomnienie tej czerwieni. 
   Nie wszystko da się prześwietlić palącym promieniem słońca. Na nic wytężanie wzroku patrzącego pod światło. Jego pot i załzawione oczy. Nie można dostrzec ukrytych pestek, ziaren, potencjału ukrytego w owocu. Nie da się prześwietlić słów, nie da się prześwietlić milczenia. Nie da się prześwietlić gestu czynionego w rozmowie. Nie każda pestka musi być widoczna, nie każde ziarno musi wystrzelić ku słońcu. Może latami czekać w uśpieniu na ten jeden nieoczekiwany promień słońca, który obudzi, wstrząśnie fizjologią i logiką. To banalne pogodzenie z rzeczywistością boli. Utwardza pestkę tkwiącą, niepoddającą się prześwietleniu.  

Komentarze

  1. Ta czerwień ma posmak wytrawnego wina,
    na które trzeba tak długo czekać.

    Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. napisałam komentarz, nad którym myślałam dłuższą chwilę, niestety wystąpił jakiś błąd, więc napiszę raz jeszcze, może uda mi się wszystko ładnie przekazać.

    nie wszystko można prześwietlić i to czasem jest dla nas obłędem a czasem czymś pięknym. czasem jest to dla nas wielkim wyzwaniem. owe prześwietlanie uczy nas spokoju, cierpliwości, dążenia do odkrycia czegoś wspaniałego, nieocenionego.
    gdyby wszystko było oczywiste i jasne to nie moglibyśmy mieć marzeń, złudzeń, nadziei a tak... brniemy w wielką niewiadomą, czasem odkrywamy suchą pestkę, ziarno, czasem słodki miąższ. i tak to już bywa, jesteśmy odkrywcami, niekiedy odkrywamy jakieś zjawiska, barwy, czasem odkrywamy wnętrze drugiego człowieka, tworzymy własną interpretację z której albo jesteśmy zadowoleni albo rozczarowani..
    pozdrawiam ciepło.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Popatrz Marta, znów się zgadzamy i to w całej rozciągłości. Taki dualizm, o którym piszesz jest i błogosławieństwem, bo można odkrywać i przekleństwem, bo rozczarowania. Ale czy zawsze trzeba być anielsko roześmianym, jak ostatni kretyn na piątej chmurze po lewej stronie? Również pozdrawiam, choć z tym ciepłem to ja ostrożnie, bardzo ostrożnie. W każdym razie, bardzo serdecznie i z całego serca. Miłego wieczoru :)W.

    OdpowiedzUsuń
  4. PS. Teraz tak patrzę, rzeczywiście. Twój post jest ślicznie długi. Zatem do pozdrowień dołączam podziękowania. Większości nie chce się pisać, zresztą, sama wiesz. A system postów w blogu nie należy do najbardziej przyjaznych...zatem dziękuję w pas nisko się kłaniając ;) W.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty