Jesienne werble.

   Stukają buty o mokre płyty chodnikowe, jakby werble ostatniego odmarszu wybijał dobosz. Mały dobosz z bębenkiem, który zmienia rytm. To cicho wybija rytm kropel deszczu, to kasztanową melodię, to melodię dzikich, jabłkowych sadów opuszczonych. Lubię tę melodię na pozór jednostajną, jak bit w głupiej piosence. Ale zaraz pojawia się i spadający liść i wiatr i wieczorny ptak. Nasyca się kolorami świat odchodzącej zieleni. Zaczynają płonąć drzewa wzbijając w powietrze opadające liście. Pachnie jesienią, deszczem i melodią uparcie graną na fortepianie. 
   Nijak teraz usiąść na mokrej trawie, nijak szeptać słowa. Nijak zapatrzyć się się w dal niknącą wśród ciemniejącej zieleni, jak w otchłani szumiącego morza. Można jeszcze stać na nagim, zaoranym polu i patrzyć na te kolory, które lśnią z dali, na piękne konanie zielonego przestworu. Można wreszcie przywołać te chwile, kiedy jesień wydawała się o eony lat daleko, a ścieżka pośród pól i łąk wiodła w serce zieloności, w granie świerszczy, w trzepot motyli. 
   Nieokreśloność zawsze mnie denerwowała swoim niezdecydowaniem, swoim zawieszeniem w decyzji, choć ta, z każdym dniem, musiała w końcu poddać się wyrokowi czasu. Wyrok zapadł jak co roku zupełnie niepostrzeżenie, jakby nocą pracował szalony malarz. 
   Znów wystawiam twarz na wiatr, bo choć coraz zimniejszy, to wciska w usta gorycz niewypowiedzianą,  szept zamiera w jego objęciu, a słowa porywa i miesza z mokrymi liśćmi. Mam ciepłe dłonie, mam zawsze ciepłe dłonie. Taka mała niespodzianka od chciwego losu. Wyciągnę do Ciebie rękę w szumie opadającym, w szepcie mżawki, w mgle zimnej i mokrej. Ogrzeję Ci ręce skostniałe, ukryję... Chcesz? 

Komentarze

  1. dla mnie jesień jest najgorszą porą roku, nie mam wtedy weny, chęci na jakiekolwiek działania, nie myślę wtedy racjonalnie..
    niedźwiedzie to się jednak mają dobrze, prześpią całą tą pluchę, obudzi je ciepły promyk wiosennego słońca...
    ostatnio jestem pochłonięta pracą, więc nie jestem na bieżąco z tym co się tu dzieje. wspominałeś coś o zakończeniu pisania bloga, zrobisz jak uważasz za słuszne, ale dobrze jest mieć taką alternatywę, takie miejsce gdzie zawsze można powrócić i od czasu do czasu napisać parę słów, wkleić ciekawe zdjęcie, pomyśl nad tym :)
    pozdrawiam ciepło
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Marta, jak się cieszę, że czasem się odzywasz :) I to przy takim nawale pracy...
    Cóż, jesień nikogo nie rozpieszcza. Najpierw jest złota, a potem szybko zacznie się deszcz, szare niebo i nagie gałęzie drzew. Nie jest wtedy najprzyjemniej na świecie - wiem. Ale cóż mamy robić, my, biedni ludzie?
    Natomiast co do bloga...To jest trudna sprawa. Powiedzmy, że zastanawiałem się długo i jednak będę dalej go prowadził. Trochę mnie boli, że ludzie niechętnie się wpisują, że nie chcą zostawić swojego śladu, ale wypada mi pokornie schylić głowę i obarczyć tę niechęć niedoskonałością bloga i tego, co piszę. Znaczy, że muszę bardziej się starać, choć czasem nie mam siły... Ale, że jestem zodiakalnym Koziorożcem, oznacza tyle, że uparłem się na to miejsce. Licząc czasem na odwiedziny ;) Pozdrawiam Cię serdecznie, bardzo serdecznie :)WN.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesień to specyficzny czas,
    i tak sobie myślę, że to tylko takie marne usprawiedliwienie na melancholię, niechęć do wszystkiego..
    Jesień tak naprawdę to kolory, to chłodniejszy czas, który zmusza do mobilizacji.
    Mawia się, że jest to czas zmian, kto wie?

    Dla mnie to czas równie wyjątkowy, co inna pora roku.

    Piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o niechęć do wszystkiego, to zapewne pogada jest ciekawszym i bardzo powszechnym wytłumaczeniem :P. Dla mnie jest to moment, kiedy świat wstrzymuje oddech, zapada się w sobie, ale i przygotowuje się do nadejścia zimy. Mówię o późnej jesieni, tej bez liści. Takie jesienne zamyślenie nie jest złe. Czasami nawet wychodzą z tego niezłe rzeczy. Są długie wieczory, jest muzyka, jakiś zabłąkany tekst w ręku...
    I czekanie na mróz i kwiaty na szybie, na kruche trawy oszronione...Rozumiem tę jesienną zadumę, której czasami się poddaję. Rozumiem też przemianę, która się dokonuje. I nie przegapię momentu na to, żeby w odpowiedniej chwili nacisnąć spust aparatu :). Dziękuję, że piszesz i bardzo dziękuję za pochwałę zdjęć. WN.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty