Loneliness.

   To nie jest najlepszy czas - mówię sobie i zamykam oczy. Nie umiem tego opisać, bo to kryje się głęboko pod skórą. Piszę TO, bo traktuję to jak stworzenie. Ale nie jest stworzeniem, nie jest też rośliną, ani kamieniem, czy wiatrem. To po prostu stan. Nie pierwszy lepszy z brzegu, jak radość, smutek, irytacja. O nie, jest bardziej wysublimowany i egoistyczny, prawie jak miłość, choć z miłością nie łączy go nic. Pielęgnowany latami staje się wiernym wrogiem, który tylko czeka na chwilę przed zaśnięciem, chwilę ciszy, czy chwilę zasłuchania. Przeto ważne jest bycie w ciągłym ruchu. Czytanie, słuchanie muzyki, mówienie, jechanie samochodem, czy pisanie. Ciągły ruch, ciągła praca, ciągle umysł na baczność, aby zadomowiony wróg nie odnalazł szczeliny w pancerzu i nie przebił się do środka.
   Jest więc wewnętrzna struna. Nie struna światła, nie struna mroku. Struna po prostu, która rani nerwy, nie pozwala w nocy spać, ani nawet zamknąć oczu. Struna, która napina się do granic wytrzymałości, choć jej wytrzymałość nie jest określona żadną normą. To jest właśnie samotność. Żadne tam siedzenie w kąciku z kocem narzuconym na głowę, żadne tam płacze w kułak i obrażanie się na świat. Po prostu samotność. Czasem wśród zabawy, czasem wśród ludzi, czasem w rozmowie, wśród tłumu śmiejącego się radośnie, w poważnej rozmowie. Zawsze w czasie wędrówki po łące, zawsze wśród pól. Zawsze nad stawem i w czasie nocnej jazdy autostradą. Zawsze przy oknie, kiedy dal wzywa, zawsze kiedy...
Czy to ważne kiedy? Ważne, że nie rozumiesz tego. Nie wiesz,  jak to jest budować wielopiętrowe monologi w głowie, szeptać przed snem kulawe modlitwy, odwracać głowę. Dalej nie rozumiesz...wiem, wiem o tym dobrze. Bo przecież nie zapytasz, nie wyciągniesz ręki. Nawet nie wiesz jakiej muzyki słucham, o czym myślę, nie mówiąc o tym, o czym marzę. Teraz też tego nie powiem. Bo po co? To nie miejsce na spowiedź, ani na zdradliwe słowa skargi. Miałem opowiedzieć o słowie "loneliness" nieopatrznie zamieszczonym w tytule; o tym, jak bardzo przypomina mi zaginioną w pustce wyspę Lyonesse.Wyspę, z której pochodził Tristan... Już rozumiesz?

Komentarze

  1. Samotność jak wszystko ma dwie strony medalu.
    Jedna, to wolność i niezależność, której potrzebujemy nieustannie. Druga, to brak oparcia, kontaktu, bez którego nie da się prawidłowo funkcjonować.

    Pytanie, czy istnieje złoty środek, coś pomiędzy tymi dwiema skrajnościami..

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle masz rację. Celowo pominąłem wątek samotności, która daje niezależność, wolność i wyciszenie. Może dlatego, że taki rodzaj samotności wynika z pragnienia, z potrzeby ducha. Złoty środek chyba nie istnieje. "Chyba", to nie znaczy "na pewno".

    OdpowiedzUsuń
  3. "samotność to taka wielka trwoga"smutne to ,ale prawdziwe.Nie lubię dopuszczać do siebie pewnych myśli,ale niestety czasem nie mam na To wpływu,ale są jeszcze miejsca gdzie odnajduję siebie pozdrawiam z wyrazami podziękowania
    A.K

    OdpowiedzUsuń
  4. Samotność jest, jaka jest, jak powiedział klasyk. Pieprznęło się kilka ważnych rzeczy i taki czas nastał - zły czas. Nie wiem czemu dziękujesz. Pozdrawiam z głębi. WN.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba za dobrze rozumiem. Kto odejdzie zawsze będzie sam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzią niech będą słowa zasłyszane kiedyś: " Tak naprawdę, we wnętrzu, w sprawach najważniejszych jesteśmy zawsze przeraźliwie sami". I tylko tymi słowami się kierowałem, które stanowią moje swoiste motto. Pozdrawiam serdecznie Agmm1 ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty