Noc majowa...

   
   Wiesz, potrzebuję tej rozmowy. Tak, teraz w środku nocy. Tak teraz, kiedy na wszystko zapadł sen. I nawet wolę, kiedy siedzisz w oknie udając, że patrzysz na ulicę.  Lubię, kiedy kulisz nogi w ten sposób. Lubię Twój profil. Widzisz...światło dnia płoszy słowa. Musimy krzyczeć, musimy w pośpiechu mówić, łapać się za słówka, dotrzymywać słowa, rzucać słowem. A noc ... nocą ... nocą można szeptać. I choć ludzie boją się nocnego szeptu, boją się tych słów łamanych przez ciszę, to słowa znaczą wtedy o wiele więcej. Tak wiem, mogłem choć dać znak, mogłem podejść i uczciwie porozmawiać. Tak, były takie znaki - mój uśmiech niepełny, moje oczy wpatrzone w Ciebie, szybki ruch głową, żebyś nie dostrzegła...czego? Wiesz czego. Zbyt wyraźnego błysku w oku, zbytniej nerwowości na twarzy.  Czy zadowoliłaby Cię rozmowa w świetle dnia, kiedy musiałbym operować banałem, wielką blagą słowną, schematem myślowym, strukturą zdań zamkniętych? Dlatego potrzebuję tej rozmowy. Teraz. Kiedy ciemność kryje ziemię, wszystkie nasze grzechy i pragnienia, dobre uczynki i odruchy głupiego serca. Kiedy możemy zdjąć nasze maski z twarzy. Kiedy wielokropek staje się znakiem wieloznaczności i niedopowiedzenia, a nie tylko znakiem rozkapryszenia i braku słów. Bo czasami i szeptu braknie, kiedy słowa więzną w gardle, żeby wypowiedzieć to, co trzeba. A może nie trzeba? Skoro tu jesteś, to znaczy, że wiesz. Skoro słuchasz... A może nie słuchasz? Może szepcę za cicho. W głowie... Może śnisz mi się tylko, jak projekcja wszystkich myśli i spraw niedokończonych. Niezaczętych. Odkładanych na kiedyś - kiedyś. Na inny czas. Na zawsze. Nie, nie odpowiadaj. Wolę Cię taką, w barwach milczenia i słuchania. Potrzebuję tej rozmowy. Nie mówiąc o dotyku...przypadkowym?, kiedy w tłumie, z nogi na nogę, niesiemy swoje problemy, pchamy przez czas nasz mikrokosmos, błękitne księżyce i czarne słońca samotności. Gwiazdy olśnień i komety chwil. Jakich? Wiem, za dużo mówię. Ale potrzebuję tej rozmowy, potrzebuję tych słów w nocy majowej. Potrzebuję tego nocnego ptaka, który ukryty w gałęziach śpiewa swoją nocną modlitwę.

PS. Zdjęcia z ogrodu botanicznego we Wrocławiu.



Komentarze

  1. czytam teraz ten post i mam wrażenie że jest 1 w nocy, albo północ. tak to świetnie napisałeś, że czytając można się wczuć w ten klimat.
    masz rację - nocą można szeptać, lecz czasem nawet szept jest za głośny, czasem nie potrzeba nawet słów.. wystarczy kieliszek dobrego wina, wystarczy zapach drzew, wystarczy patrzenie na gwiazdy, czasaem wystarczy siedzenie na rozgrzanym dachu..

    ps. wspaniałe zdjęcia, szczególnie to pierwsze :)
    pozdrawiam
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ci się spodobało. Byłem niepewny, co do treści, bo cała sytuacja dzieje się w wyobraźni. Ale widzę, że udało mi się przekazać to, co najważniejsze :)Dziękuję za pochwałę zdjęć. Jakoś tak mi się ze światłem udało i ten dysonans między cieniem i blaskiem ładnie wyszedł. Pozdrawiam Cię serdecznie W :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów ta niesamowita magia w notce. Słowa przenoszące do innej rzeczywistości. Odrobina świata widziana oczyma Twojej wyobraźni.

    Co do zdjęć, drugie oraz ostatnie najbardziej do mnie przemawiają. Lubię taki.. hmm, nie wiem jak to ująć.. Minimalizm?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za słowa o magii. Bardzo mi to pochlebia. Zawsze dążyłem do stworzenia nastroju, do jakiegoś miejsca, które byłoby poza czasem, przestrzenią i niechęcią ludzką. Chyba trochę się udało :) Co do zdjęć, to raczej staram się pokazać jeden element na zdjęciu, jeden temat. Ale jak to bywa, różnie wychodzi. Czasami interesują mnie tylko kolory, barwna plama, zestawienie światła i mroku, rysowanie promieniem. Minimalizm jest trudny, bo tyle się dzieje dookoła ;) Również pozdrawiam WN.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty