Fields of Gold...
Pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę dawno temu. Była upalna wiosna, która niepostrzeżenie przechodziła w lato. Żar lał się nieprzyzwoicie z nieba, a ja marzyłem o tym, żeby wyrwać się gdzieś daleko. Jej słowa nie przemówiły do mnie z taką siłą, jak mogłyby teraz. Miraż wydawał się na tyle nietrwały, że wywołał ciarki na plecach i lekki ścisk w gardle. I przeminął, jak przemija zauroczenie. Dopiero później, znacznie później pojawiła się inna wersja piosenki śpiewana tak, że pod powieką w zimowe popołudnie pojawiły się obrazy. Ciepłe letnie popołudnie, miód, wiatr zmieniający pole zboża w falujące, złote morze, otwarte ramiona do lotu...i ktoś z ciepłym uśmiechem i oczami, w których czai się złoto letniego popołudnia. Noszę tę piosenkę jak talizman w miejscu, gdzie nieznana siła obraca moją niewygasłą jeszcze gwiazdę. Cięgle jeszcze chciałbym iść przez złote pola. Wśród zapachu zboża, w szeleście kłosów, w wietrze kołyszącym. Ciągle jeszcze chciałbym chwycić Cię za rękę. Przytrzymać na chwilę. Dotknąć ust. Patrzyć w złoto, które odbija się w oczach. Pozwolisz...?
PS. To ostatni wpis przed urlopem. Bardziej osobisty. Czasami trzeba właśnie tak. Do zobaczenia za dwa tygodnie. Pozdrawiam Was serdecznie :) WN.
Nie wiem skąd bierzesz dobrą pogodę, ale zazdroszczę. Dalej sam nie mam motywacji do wyskoczenia gdzieś z aparatem... A tak poza narzekaniem, to życzę udanego urlopu ;)
OdpowiedzUsuńDobre pytanie :D Dobra pogoda, to zbieg okoliczności. No i przerwy między jednym deszczem a drugim. Dziękuję Ci serdecznie. Bywaj! W.
OdpowiedzUsuńPiękny wpis, bardzo subtelny i faktycznie - osobisty.
OdpowiedzUsuńMyślę, że niewielu mężczyzn ma takie pragnienia...
Życzę ze swojej strony udanego urlopu i jak najwięcej spokoju w sercu :)
Dziękuję Ci :) Na razie mam trzeci dzień słońca, ale zapowiada się znów deszcz. Ale niech tam... Ważne, że za oknem szum morza. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie W.
OdpowiedzUsuń