Zapach.


   Zawładnął mną kiedyś zapach anemonów. Stałem w wąskiej uliczce dotykając dłonią białej, kamiennej ściany. Stare miasteczko przyjęło mnie życzliwie, tak jak przyjmuje się gościa, którego przeznaczeniem było splątać swą drogę w tym miejscu. Specjalnie na moją cześć stara Niemka, o twarzy zasuszonej podlewała anemony. W późnym popołudniu, które niepostrzeżenie przechodziło w wieczór, zapachniało. Zapach pełzł zrazu niepostrzeżenie, czołgał się uparcie, by na promieniach zachodzącego słońca zmieszać się z kroplami wody. Ten zapach wracał do mnie często, by nieodmiennie wywołać obraz miasteczka i starej Niemki. Tak samo z zapachem maciejki o zmierzchu, arbuza w letni poranek, mięty, którą zrywałem idąc nocą przez pole. Są jeszcze inne zapachy. Słodki zapach lipy, zapach siana, gruszek toczonych jakby ze złotego kruszcu, zapach śliwek nabrzmiałych sokiem, zapach mrozu, kiedy wszystko zeszkli się w kamień.
Leżę na łące. Zamykam oczy. Czuję zapach nagrzanej ziemi, niekoszonej trawy. Zapach mocny, od którego w głowie się kręci. I są jeszcze zapachy, które istnieją na poziomie genetycznym. Poruszają to, co głęboko zakodowane. Dzika szałwia oszołamia. Niesie się jej zapach przez fale powietrza. Oszołamia, jak mocny i długi łyk wódki. Ziemia tętni swoim rytmem, a szałwia pachnie.  Jak kobiece włosy, jak skóra rozgrzana potem. Jak pierwotny afrodyzjak łąki. Otwieram oczy. Słońce z miną radosnego sadysty razi mnie swoim promieniem w oczy. Boli. Jak zawsze. Zza łez nie widzę jeszcze pracowitych pszczół, nie widzę bąków chciwie przeszukujących kwiaty. Nie widzę też motyli krążących w zapachu łąki. Wszystko się rozmazało, więc zza mgły jasności dalej czuję zapach ziemi, niekoszonej trawy i szałwii. Inny od zapachu anemonów. Zupełnie inny, mój...

Komentarze

  1. Lubię słowo "zapach". Ono pachnie sobą i przywołuje na myśl pierwotne instynkty.Mam kilka fascynacji na ten temat. Dlatego ten dzisiejszy wpis jest mi bliski. Nawet jabłka zawsze kupuję "po zapachu", póki nie powącham i stiwerdzę że dobre, nie trafią do mojego koszyka. Uczta dla nosa. Podoba mi się. Chociaż skrupulatnie omijasz temat zapachu kobiety...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za wpis :) Natomiast co do zapachu kobiety, to pewnie jeszcze ta kwestia się pojawi. Jak zauważyłaś pewnie, staram się nie rozpisywać, wiec tylko zasygnalizowałem pewna kwestię. Oczywiście mógłbym napisać tekst, w którym zapach kobiety dominuje. Ale obawiam się, że byłby to tekst erotyczny. Krańcowo erotyczny. Boję się o reakcję czytelników. Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapachy... Strasznie skrajna sprawa. Kocham je i nienawidzę. Wywołują wyjątkowo intensywne wspomnienia. Te piękne, ale niestety nie tylko... Też takie, które zwalają człowieka z nóg.

    PS. Wydaje mi się, że reakcja Czytelników tego bloga na tekst skrajnie erotyczny nie będzie aż tak szokująca jak może się Panu wydawać. W końcu erotyzm jest w każdym człowieku, jest to naturalne. A czasem dobrze dać temu troszkę upustu. Pana blog, więc powinien pisać troszkę bardziej pod siebie, pozwolić sobie;) Czytelnicy zrozumieją. A jak nie, to ich problem:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzisz...byłem na łące. I to na takiej łące, którą pamiętam z dzieciństwa. Tam się bawiłem będąc dziecięciem. To właśnie stamtąd pamiętam zapach dzikiej szałwii.Dlatego zdjęcia, które wystawiłem nie mogły być inne ;) Co do wpisu...Masz rację. Kiedyś na 100% się pojawi, bo już wielokroć miałem na taki wpis ochotę i wenę. Co czynniki zewnętrzne na to powiedzą? Nie wiem ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę tego samego bycia na łące. Idę na działkę, z rana znowu harówka... Przynajmniej na chwilę wieczorem lub o świcie się glebnę na trawie. Działka to nie to samo co łąka czy leśna polana, ale przynajmniej namiastka, zawsze coś...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty