Poczekaj...

   Poczekaj, poczekaj proszę. Bo ja nie rozumiem. Bo chciałbym zrozumieć. Zanim zakręci się świat karuzelą pijanych koni. Zanim rozchichoce się jarmarcznymi barwami i słowami - kalkami. Przecież stać nas na oryginalność, na celną metaforę, na milczenie miękkie. Na dłoń o gładkim wnętrzu. Za to jeszcze się nie płaci, a jeśli płaci, to w walucie sumienia - najrzadszym pieniądzu świata. Warto. Ale ja nie o tym... Ja nie o tym.. Ja.. ja muszę zrozumieć. Dlatego poczekaj. Chwilę, mgnienie oka, wieczność. Poczekaj. Nie spiesz się tak. Patrz, nawet światło mięknie, a cień przelewa się przez palce. Nie mogę teraz inaczej, nie mogę biec, nie mogę krzyczeć, nie mogę zatopić się w rzece pośpiechu. Ja muszę zrozumieć. Ważne jest, by mnie przekonać. Ale jeszcze nie teraz. Nie teraz, kiedy wschody niosą srebro, a zachody zatapiają wszystko w miedzi. Kiedy jabłonie gną się w pokłonie,  a złote grusze kuszą słodką kobiecością smaku. Kiedy winne grona brzmieją, a koniak kusi dobrymi snami. Kiedy dzikie róże na rozstajach czerwienieją fałszywym drogowskazem. Poczekaj zatem. Niech popołudnia się dopalą a sekundy, odmierzane starym zegarem, dadzą dobre myśli. Bo potrzeba mi milczenia. Żeby zrozumieć. Żeby być. Żeby móc potem wrócić w rzekę ludzką, w tłum, w hałas targowiska zwyczajności. Jak dobrze jest milczeć i chłonąć. Dlatego poczekaj...

Komentarze

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty