Najdalszy brzeg milczenia...

   Paczka była ciężka, a może tak mi się tylko zdawało, kiedy wyciągałem ją ze strychu. Nawet nie wiem, czemu to zrobiłem. Ot, naszła mnie chęć na przytarganie kartonu, w którym leżały stare, błękitne zeszyty. Wziąłem ten oznaczony cyfrą "jeden". Rozpoznałem pismo i przypomniałem sobie chwilę, kiedy pracowicie tę jedynkę malowałem. Uśmiechałem się otwierając pierwszą stronę, uśmiechałem się do tamtego czasu. Uśmiechałem się do swojej nieporadności i do swojej egzaltacji. Obserwowałem, jak niecierpliwa ręka skreślała słowa, jak sznureczki liter układają się w różańce modlitw. O prawdę w słowach, o budowanie nastroju, o wyrażenie miłości, o próbę budowania świata. O próbę jego zrozumienia. I wiesz, nie trzeba fotografii, żeby świat przedstawić. Ten stary zeszyt zrobił to lepiej, niż reporter. Zrobił to lepiej, niż fotografie wszystkich wojen. Znów zobaczyłem światło, które w starym kościele przesączało się przez witraże, to samo światło, które płynnym cieniem i trzepotem liści wywołało mój zachwyt pod starą czereśnią sadzoną ręką pradziadka, którego nie znałem. Zobaczyłem pragnienie nocy i księżyca, który złotym sierpem będzie muskał firanki przy łóżku i wlewał się strugą do wnętrza pokoju. Zobaczyłem świecę płonącą, która roni stearynowe łzy w pokoju, w którym zamieszkała muzyka. Poczułem nieuchwytny zapach perfum dziewczyny, na której mi zależało, cień jej rzęs i kaskadę włosów, którą zaczarowała mi świat. Znów stanąłem na najdalszym brzegu, który jest najdalej wysuniętym skrawkiem lądu. Z takiego brzegu nie krzyczy się w dal, nie nawołuje, tylko czuje wiatr we włosach, rozkłada szeroko ręce i żegluje wraz ze swoim marzeniem. I milczy się. Bo marzeń nie wypowiada się głośno. Oto, czym jest najdalszy brzeg milczenia. Zapomnianą paczką na strychu, zasuszonym liściem na pamiątkę, niedbale nakreślonym w pośpiechu słowem-kluczem. Zawahałem się, po czym sięgnąłem ręką ciężką i pełną wspomnień, jak nie z tego świata, po flamaster. Klęknąłem, by w hołdzie i ku przestrodze napisać wielkimi literami: "Nie wyrzucać". Po chwili dopisałem wykrzyknik.

Komentarze

  1. Ile razy taki powrót do własnej przeszłości jest potrzebny akurat wtedy, kiedy już po ptakach, kiedy karton dawno leży na wysypisku... Dlatego dobrze chować wspomnienia w czymś więcej, niż dysk twardy. I ten w naszej głowie, i ten w komputerze.

    MW

    OdpowiedzUsuń
  2. Przekonałem się... Spojrzałem na świat oczami chłopaka, który miał te 17 lat. Ciekawe doświadczenie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co te wspomnienia robią z człowiekiem ;)

    Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, robią, robią... Ale niech robią. Bez wspomnień nie byłoby "tu" i "teraz". Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty