Ucieczka..




          Dotknąłem jej ręki. Wahałem się, więc dotyk był niepewny, niespecjalnie wyszukany, ale na pewno delikatny. Nie zmieniłem pozycji, nie uśmiechnąłem się. Udawałem. Po prostu chciałem poczuć dotyk skóry. Ciepłej, bezpiecznej, gładkiej. Gdyby się teraz odwróciła, to pewnie bym wziął rękę. Pewnie odwróciłbym się maskując zmieszanie, uciekł w żart, albo w jakąś historię opowiadaną przyciszonym głosem. Ileż to razy słysząc jakieś słowo zamykałem się w sobie nie mogąc nic powiedzieć. Mur powstawał w ciągu sekund. Głowa, jak najgenialniejsza maszyna, szybko obliczała możliwość strat i drogę ucieczki. W ładne słowa, które kończą rozmowę, w wymówkę, w nieznane. Jak zwierzę. Tak po prostu. Posłuszny swoim instynktom. Więc teraz uśmiechałem się patrząc na słońce, które nieubłaganie zapadało w horyzont. W ciemną chmurę kłębiącej się szarości, w prawie jesienną mgiełkę. Przyjdzie teraz czas zapachu liści, deszczu i chłodu. Powolnego umierania z dnia na dzień. Dlatego ten ciepły wieczór z promieniem jest taki ważny. Nie, nie tylko dlatego. Mogę zamknąć oczy i wyobrazić sobie, jak światło krąży we mnie. Złote, nasycone jak miód. Jak ona... Nic nie mówi. Widzę błąkający się uśmieszek na jej ustach. A więc nie  mam co liczyć na przypadek. Zaraz coś powie. Boże, proszę, niech nic nie mówi. Wziąłem rękę czując pod palcami ciepło. Wiedziałem, ze zapamiętam to na długie tygodnie. Nagle poczułem, jak jej palce przytrzymują moją dłoń. Zwierzęcy instynkt usnął. Nie chciałem już uciekać...

Komentarze

Popularne posty