Wyciągam dłoń...



     Wyciągam palec. Nieśmiało, w zaskoczeniu, z ciekawością. Jest przecież wyjątkowa... Nad nami niebo wysokie, słońce rozpalone, powietrze gęste jak woda. Nie, nie jestem chłopcem o oczach jak gwiazdy. Ale siadam przy niej. Patrzę, uśmiecham się widząc doskonałość i niedoskonałość natury. Dlatego mój opuszek dotyka lekko róży. Jej płatka. Ciepłego. Miękkiego. Tonę w zapachu. Czuję dotyk jeszcze i zamykam oczy. Przecież jest taka, jak wszystkie. Przecież jest tylko zwykłą różą, dumną i kapryśną, a umieszczoną przez Saint-Exupéry'ego w książeczce dla nie wiadomo kogo. Przecież jest symbolem. Odrodzenia, miłości, erotyzmu, delikatności itd. Sporo tego. Narosło przez wieki i warstwy wierzeń, kultur i oryginalnych pomysłów. Eos różanopalca, woda różana, oleje różane, różokrzyżowcy, różaniec z drzewa różanego, rany Chrystusa. A Wyspiański? A Kasprowicz?
A może co innego mam na myśli uśmiechając się pod nosem. Mrużąc oczy, dotykając płatka. Kto mnie tam... Kto wie, co może mi przyjść do głowy, kiedy światło ma barwę miodu, a róża pachnie... Kto wie, jaki sen się przyśni nad ranem, kiedy płatki róży będą mokre. Od rosy....


Komentarze

Popularne posty