Alchemia

    
       Tego przepisu nigdzie nie można odszukać. Chociaż są inne. Może nawet lepsze. Ale ten znam. Rósł we mnie. Dojrzewał. I choć bywało różnie, nigdy nie musiałem go użyć. Bo to niebezpieczne. Bo to śmieszne. Bo to mroczne. Jestem w końcu alchemikiem. Spod znaku koziorożca. Spod znaku zielonej gwiazdy...
      Trzeba poczekać na noc. Taką wietrzną i pełną gwiazd. Zamknąć oczy i wyszeptać siedem błogosławieństw. A potem szybko siedem klątw. Pokłonić się czterem wiatrom, a najbardziej temu od zachodu, który przynosi zmiany. Wziąć garść pyłu księżycowego. Muszlę sproszkować, aby wydobyć szept wody. Zapalić świecę i patrzyć w ogień. Ogrzać myśli jego tańcem, oczyścić myśli z wszystkiego złego. Muszą być czyste jak skalpel. Muszą być ostre, jak promień. A potem cały blask oczu zbierany z każdą łzą, przelać świetlistą strugą do naczynia. Szeptać zaklęcia, sypać w noc. Zaklinać srebrnym piórem. Ważny jest szept. On otworzy to, co najważniejsze. Powinien otworzyć. Stukot niecierpliwy, okruch ciemnej gwiazdy. Trzeba teraz wszystko zmieszać. Powoli, delikatnie, z cierpliwością mnicha. Z radością pustelnika. Z żarem pękniętej metafory. A potem dodać snu, który śnił się nad ranem niespokojnie. Kilka dźwięków, które zamykały oczy, kilka wzruszeń do doprawienia. Krople rosy nad ranem, pierwsze promienie słońca w lipcowy poranek. Ach, trzeba dodać dotyk. Delikatnie, by nie przesadzić.
        Czy to pomoże? Nie wiem. Ale to wszystko, co mam. Dorzucę jeszcze trwanie. Tak, zwykłe bycie, jak kamień milczący. Niech pluśnie na koniec, jak wiara w spełnienie. Napełnię butelkę. Schowam pod poduszką. Niech nabiera mocy. A ja pusty, wydrążony jak orzech, siądę przed oknem i będę liczył gwiazdy. Aż świt wleje się szarością do pokoju. Pracowni alchemika...

Komentarze

  1. Szkoda, że to nie Andrzejki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda nie tylko tego... Ale bywa. C'est la vie, jak mawiają starzy Francuzi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty