Rytuał


        Zamknij oczy i zachowaj ciszę. Uspokój strumień myśli. Rzekę, która porywa wszystko. Nie myśl o swoich pustych dłoniach i głodnych ustach. Nie myśl o szepcie, który mógłbyś dać. Wykąp się, niech woda spłucze z ciebie cały bagaż dnia. Wszystkie sprawy obarczone smutkiem i śmiechem. To rytuał, wiesz? Jeden z ważniejszych. Najważniejszy. Jak modlitwa. Nie martw się, nie będziesz przyzywać duchów ziemi i powietrza. Modlić się do duchów ognia i tych ciemnych, których lepiej nie znać. Nie musisz ustawiać czarciego kręgu, ani gwiazdy pentagramu. Nawet jednej linii rysowanej drżącą kreską. Spokój. Już dobrze, rytuał się rozpoczął. Sypniesz te zaklęcia w noc, niech dopłyną, niech się spełnią. Niech zalśnią uśmiechem gwiazdy. A ty poczujesz ciepło oddechu, zapach, dotyk. I znajome z oddali - "dobranoc". Szept wyczekiwany...
         I jest jeszcze rytuał ranny. Jest trudniejszy. Z głębin snu, z wołania drugiej strony, musisz się wyrwać. Musisz otworzyć oczy. I zanim porwie cię dzień, zanim odgrodzi od tego, co bliskie, musisz się uśmiechnąć. Nie, nie dlatego, że przeżyłeś człowieku, nie dlatego, że nowy dzień. Nie dlatego, że trzeba pamiętać o prawej nodze przy wstawaniu. Tylko dlatego, że patrzysz na swoją dłoń otuloną jeszcze ciepłem. Dłoń maczaną we śnie. Dłoń z księżyca i tęsknot. Dłoń świtów słonecznych i szaroburych poranków. Dłoń z nocy nieprzespanych. Sypniesz nią teraz dwa słowa w przestrzeń. Jak dwoma ziarnami. Dwoma oddechami srebrnymi. Dwoma mignięciami, po których dzień stanie się gdzieś tam lepszy. To trudne zadanie, ale może się udać, jeśli się chce, jeśli się pragnie, jeśli się wierzy. "Dzień dobry" żegluje leniwym światłem poranka, by przybić do portu.
         To nieprawda, że magii nie ma. Ona dzieje się kiedy rzucasz szept na wiatr, kiedy dotykasz telefonu, kiedy myślisz w szklanej bańce pokoju. Nieoswojona, dzika i drapieżna. Magia, która budzi się i zasypia, ale zawsze jest. Której nie sposób przewidzieć. Która dzieje się nie z powodu, a wbrew powodom. Jej właśnie odprawiamy rytuały. Przywołania, uspokojenia, niechęci, wiary... Tak, bywa to nużące. Dzień w dzień ten sam algorytm słów, ten sam algorytm ruchów. Ten sam algorytm myśli. Niezbędny żeby żyła. W nas. Napełniała uśmiechem i zdziwieniem. Dzieleniem się słowem. Szeptem. A czasem ciszą...

Komentarze

  1. Interpretacja w ustach i myślach będzie co rusz inna..
    A magia? Można ją zobaczyć w każdej rzeczy,sytuacji, człowieku, w prozie życia, lub w jego skomplikowaniu.

    Im więcej interpretacji, tym świat bardziej bogaty,barwny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zgadzam się :) I to jest piękne patrzeć, jak słowa, którym nadałem formę zaczynają żyć swoim życiem gdzieś tam...:)Dziękuję, że się odezwałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiemy się wpół słowa,jak zobaczysz niektóre wpisy, to daleko nam od zgody. I dobrze, tak ma być. K jest wiernym czytelnikiem, ale i oponentem. Cieszę się, że Cię coś poruszyło. Bo..tak naprawdę nie chciałbym, żeby było to puste miejsce. Taka kaszka mli-mli. Niby słodka i ciepła, a naprawdę bez smaku. Również cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja teraz czuję się wplątana w dyskusję ;)
    Myślę, że nie ma ludzi między którymi panowałaby wszechogarniająca zgoda. Poza tym zgoda brzmi nieciekawie, ba..monotonnie, grzecznie. A to nie jest ani moja domena, ani Witka (tak sądzę) ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty