Miękkość...


     Lubię miękkość zachodu. Lubię jego nieodwołalność, której zawsze szkoda. Zanurzają się przedmioty w barwie bezgłośnie. Cicho. Gdzieś tam ptaki koszą tylko przestrzeń nagłym lotem, gdzieś nawołują się do snu pośród gałęzi. Łąka zamiera. Las zamiera. Nierzeczywista barwa ogromnieje, rozlewa się, a cienie wydłużają się coraz bardziej i bardziej. W końcu niedługo ich czas. Tak jak i mój pośród trawy. Tak jak i mój...

     Ale lubię zachody za ich archaiczną nostalgię, kiedy ciepło oświetla twarz, a oczy zmrużone patrzą chciwie. Horyzont gnie się i przyjmuje w sobie kulę ognia. Myśli wtedy są leniwe, szeptane. Myśli wtedy przypominają wargi kochanki na szyi. A może na skórze? Bóg raczy wiedzieć. Boże wiatru i słonecznych promieni, dobrze że stworzyłeś zachody, bo inaczej jakbyśmy mogli przystanąć na chwilę i tęsknić do nie wiadomo czego? Jakbyśmy mogli popatrzyć w stronę zachodu i bezgłośnie westchnąć. Jak inaczej nasze myśli napełniłyby się światłem? Tak, są inne chwile - mówisz. Ale tej jestem pewien. Jedyne, czego jestem jeszcze pewien.

       Dlatego lubię miękkość zachodów, bo noszę je w sobie. Noszę też wspomnienia, które kocha noc. Które osrebrza księżyc. Które ukrywa ciemność. Które nie przystoją nagim wargom. Którym nie przystoi szept. A ja lubię szept. Lubię szeptać i słuchać szeptu. Jeśli chcesz mnie zdobyć, to zaszeptaj. Zaszeptaj łąką i mgłą wieczorną. Zaszeptaj ciepłem dotyku. Zaszeptaj włosami i ukłonem rzęs. Wszystkim. Bo zachód, to szept. Nie wiesz jeszcze? Ja wiem. I to jest pewne, że jeszcze to wiem...   

Komentarze

  1. no i co ja tu wcześniej napisałam... na pewno, że końcówka to dobry materiał na wierszoklectwo :) szczęście, że nie straciłeś tego wpisu, bo i tak bywa...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpędziłem się. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty