Niebo jaśminowe.

      
     Spójrz, wymyśliłem dla Ciebie niebo. Błękitne, z obłokiem, z promieniem tańczącym. Bo kiedy jaśmin kwitnie i przybywa księżyca, przypomina mi się nasza rozmowa księżycowa. Pamiętasz? Więc wymyśliłem niebo. Wiesz, inne od nieba, które wisi nad miastem. Nawet najpiękniejszym. Wiem, nie powinienem tak mówić, wszak niebo jest zawsze to samo. Czyżby? Moje niebo jest...jest dla Ciebie. Spójrz, daję Ci je. Niebieską kulkę z puchatymi obłokami., Z rozwianymi chmurkami, ze słońcem, jak z rozgrzaną perłą. Z księżycem, jak główka szpilki. Z gwiazdą, która zapala się na zachodzie.
      I wiesz, to naprawdę nie moja wina. Tak się drogi dziwnie splątały. Tak spojrzenia stały się nagle ważne, tak słowa obojętne, oprócz tych niewypowiedzianych. Słucham Twojego głosu w słuchawce i nie wiem, o czym mówisz. Słucham brzmienia, czułych kadencji zdań i tonu. Płynę nad ulicą, płynę niebem. Szeptam słowa dla Ciebie tak, byś nie zorientowała się, że przestałem na tę chwilę istnieć. I co zrobić? Toczyć tę błękitną kulkę dalej. Niech zmieni kolor na granatowy, a potem znów błękitny i znów granatowy. Bo dni płyną rzeką nieprzerwaną, noce się sączą przez firanki pokoju. A to, co we mnie - trwa. Dziwne, prawda? Myślałem, że zniknie. Że cisza zabije ten pęd wyrosły. Myślałem, że oschłość też da radę. A on dziwnym trafem zamiast więdnąć i odmawiać litanię kruchości, rośnie. Tak, pachnie jaśminem. Jaśminową rozmową, jaśminowym listem, jaśminowym prezentem. Sandałowym. A może cedrowym? Może chwilą na plaży gdzieś, kiedyś. Albo chwilą wyjętą z czasu, kiedy będziemy tylko dla siebie. Z górami w tle. Albo filiżanką herbaty. Kawy, białego wina. To właśnie to niebo wymyślone. Z zielonymi polami i Twoim uśmiechem, który widzę w oczach. który widziałem wielokrotnie. Nie wiesz o tym i dobrze. Niepotrzebna Ci ta wiedza. Tak, słowa Ci też niepotrzebne. Przecież najważniejsze jest to, co niewypowiedziane. A jeśli, to nieudolnie. Zawsze w złym momencie.  Zawsze nie w porę. Zawsze...nie, nie powiem...
     Oczywiście, że nie powinienem pisać. Oczywiście, że powinienem zachować dystans i chłód. Nie potrafię. Nie dla mnie chłód. Nawet teraz uśmiecham się patrząc na swoje dłonie. I wiesz, słyszę ptaka w ogrodzie. Tego samego, który o 3.30 budzi mnie w nadziei, że błyśnie słońce. Złoszczę się, ale wyczekuję jego śpiewu. I blasku. I leżę czekając, kiedy mogę napisać. Za każdym razem inaczej. Bzowo, konwaliowo, a teraz jaśminowo. Tak, wiem. Jakie to dziwne, co mówię. Jakie te słowa poplątane. Ile tych myśli niepokornych, ile tych myśli jasnych. I ile ich, ile ich. Tyle samo, co nieb nad nami. Zawsze tych samych, z obłokiem płynącym, z promieniem tańczącym, z szeptem wiatru. I słowem niewypowiedzianym... I wiesz, wiem, że nie czytasz, że nie wchodzisz, że życie porywa Cię swoją falę. Rozumiem. Dawniej, byłbym zły, niepewny, rozgoryczony. Teraz obracam błękitną kulę dnia, która stała się przez chwile pomarańczowa ze złotymi obłokami. I uśmiecham się. Bo dobrze, że nie czytasz. Zbyt wiele byś spostrzegła, zbyt wiele byś
wiedziała.Ech...niebo jaśminowe...

 

Komentarze

  1. Czytając poczułam się jak osoba, do której kierujesz te wszystkie wyznania i tak trochę "głupio mi się zrobiło", może niezręcznie- nie wiem jak to określić, bo to tak jakbym czytała czyjąś korespondencję, a na dodatek bardzo osobistą... piękna treść listu zrobiła swoje... tak za każdym razem to wyznania o innym zapachu: bzu, konwalii,... a teraz jaśminu... z Twojego pisania i fotografii stworzył się piękny cykl... pozdrawiam... a to ekwiwalent uśmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci :) Wiesz, blog ma to do siebie, że w sumie nic nas nie ogranicza. Ani temat, ani forma, ani formuła. Więc i ja przyjąłem taką zasadę, że piszę to, co chciałbym powiedzieć. Moją intencją nie było, broń Boże, wprawiać czytelnika w konfuzję. Po prostu, banalnie - chciałem to powiedzieć. I chciałem tak powiedzieć. Pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty