Pióro


      Miasto szukało cienia, a ja po prostu miałem pecha. Ale pchała mnie adrenalina. Kłuła w dłoniach igłami nagłych uderzeń. Nawet nie pamiętałem drogi, choć wiem, że wstałem bardzo wcześnie. A może za późno? Wszak tę sprawę trzeba było rozwiązać wcześniej. Dużo wcześniej. Już w marcu, kiedy słowa, które czytałem, zaczęły mi się nie podobać natarczywością i świętokradczym chichotem. Nie wolno tak, nie wolno... Nie wolno być Pytią i Kasandrą. Nie wolno wróżyć upadku, nie wolno drwić z uczuć.  Ale co tam. Ważne, że tu byłem i wiem, co powiedzieć. Nie, już nie napisać cierpliwym stukotem klawiatury.

      Mury chłonęły upał, choć był jeszcze ranek i cień się kładł zmęczonym oddechem na ulice. A ja szedłem cieniem napędzany złością, rozżaleniem, własną drogą, którą wybrałem. W końcu siadłem w ogrodowej restauracji serwującej śniadania dla leniwych. Kawa? Nie, to nie czas na kawę. Nie wiem, czy jadłem, nie wiem, czy spałem. Nie wiem, czy piłem. Czekałem. Opodal rodzina wybrzydzała na grzanki, kelner przepraszał, a lód w szklance zbyt szybko się topił. Rzucał refleksy.  Chciałbym go sfotografować, ale byłem teraz nastawiony na walkę. Na atak. Na zniszczenie. Bezmyślnie bawiłem się serwetką barową bazgrząc po niej esy-floresy. Kilka słów skierowanych do tej, która krążyła w mojej krwi upartym i niezmiennym obrazem.
Aż w końcu powiedziałem to, po co przyjechałem. Zobaczyłem zmrużone oczy otumanione lękiem. Zobaczyłem twarz zmiętą strachem i tłumioną chęcią ucieczki. Zobaczyłem dłonie bielejące od zaciskania. To już nie był dialog. Słowa wysypały się grochem, nagłą ulewą. Moja walka, moje pole, moja bitwa. I ja ją wygram. I wygrałem. Rzuciłem o wiele za duży banknot na stół nie czekając na leniwego kelnera zostawiając zaskoczenie i milczenie. Zostawiając człowieka, który powinien zacząć wróżyć sobie, a nie mnie. Zamykając definitywnie coś, co wydawało się zamknięte. Burząc czyjś sen paranoidalny. Tak, byłem teraz ciszą i westchnieniem. I zniknąłem wśród blasku słońca kierując się ku kanionom ulic stolicy.

      Nie wiem, jak dotarłem do domu. Jakiś pociąg, autobus, samochód. I cisza, która brzęczała upałem. Czułem się zmęczony walką, ale zadowolony. Nawet bym zagwizdał, gdyby moje usta nie zaciskały się w tajonym uporze. Kiedy w końcu siadłem na fotelu i westchnąłem, wyciągnąłem zmiętą kartkę z kieszeni. Atrament się rozmazał, ale cóż, to była tylko notatka. Notatka na restauracyjnej serwetce. Kilka słów. Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że jutro będzie dzień. I wyciągnę pióro. Tak, to pióro, które jest dla mnie ważne. Które kiedyś dostałem. Przechowywałem je w pudełku, dziwne jak na mnie. Złota stalówka, kolor granatowy - chmurkowy, imitujący marmur. Tym piórem zawsze pisałem dobre słowa. Tym piórem zacząłem szeptać. Tym piórem zawsze mówiłem, że... Bo pióro jest ważne. Nie, nie napiszę dlaczego. Jest ważne prawie jak słowa...Więc wyciągnąłem stary zeszyt, gdzie przeplatałem daty ze słowami. Niecierpliwymi i jasnymi. I zacząłem pisać. Znów zacząłem. I wiedziałem już, że droga, którą wybrałem, jest dobra. A słowa przelewały się przeze mnie atramentową falą i wyznaniami, których żaden cholerny SMS nie pomieści. A w żyłach krążył obraz tej, do której szeptałem atramentowe słowa. Cierpliwie i wciąż malując atramentowe serce...

Komentarze

  1. wiesz Witku- to jest poruszające... to szukanie, miotanie,... i skąd ja to znam?
    ta sama glina, ta sama karma... nie potrafię nic więcej napisać, bo to jest bardzo głębokie...mam zrozumienie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę tylko powiedzieć: Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym mieć znów pióro,którym można pisać same dobre słowa...-witam Witku i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może tak: Trzeba poczekać, aż ktoś da takie pióro. Ktoś, kto jest ważny. Nie wolno samemu kupować takiego pióra - o nie! Trzeba poczekać na taki szczególny moment i wtedy pióro trzymać w szufladzie. Mieć je, czasami wyciągać, oglądać. I pisać oczywiście. Czy same dobre słowa? Tak by było najlepiej. Bo to będzie szczególne pióro, specjalne - od kogoś ważnego, do ważnych i dobrych słów. Również Cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Witku-z całego serca życzę Ci,abyś otrzymał to pióro-od właśnie takiej osoby.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. :) Ja już swoje mam. Kiedyś, dawno, dawno dostałem. A teraz czekam, by dać komuś :) Tak po prostu trzeba...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty