Gwiazda


         Szedłem uparcie naprzód zostawiając sny chciwie podsuwane przez uczciwego bibliotekarza, który gromadzi każde słowo, każdą myśl w głowie. To nie był czas na wróżenie z linii dłoni. Mój świat wołał o jeszcze, a ja musiałem iść naprzód. Minąć Zaułek Cierpkich Marzeń, Plac Niespełnionych Talentów i ominąć łukiem Wieżę Pożądania. Potem zrobiłem skrót, bo nogi mnie już bolały i przeciąłem na przestrzał Ogrody Niezrozumienia. Dalej były już Ciche Pola bez marzeń i snów natarczywych. Odetchnąłem. Zapaliłem ognik, który wirował w powietrzu uwolniony z pudełka. Tak, nieswojo tu może być, ale miałem ochotę uciec. I zrobiłem to. W dali miasto mrugało do mnie snami tętniącymi, szeptało z dali obietnice. Tu było moje miejsce. Dziś. Dziś nie chciałem śnić, nie chciałem marzeń, nie chciałem obcych słów w sobie. Snów nieprześnionych, które bolą, kiedy stają się rannym szeptem tylko.
Siedziała jak ja, w gęstej trawie zapatrzona w horyzont, za którym był tylko Ocean Pytań. Nigdy nikogo tu nie spotkałem. Przecież to moja noc i moja głowa. Czyżby miasto i tu mnie chciało dosięgnąć? Nie. Niemożliwe. Więc kim ona... I wtedy odwróciła głowę. Nogi miała podkulone, a brodę oparła na kolanach.
- Co tak patrzysz - powiedziała - Uciekłam.
- Ja też uciekłem.
- No to siadaj, powiedziała i znów wbiła oczy w horyzont.  Siadłem. Dziwnie mi było, ale ....
Słyszałem jej oddech miękki. Oddychała jak spłoszony ptak Włosy zawiązała na głowie w supeł, więc domyśliłem się, że są długie. Długie i jasne. Patrzyłem na jej szyję...
- Tak, znasz mnie. Znasz, bo czasem, kiedy są dobre dni i po nich dobre noce, zapalasz latarnię i wychodzisz na Błękitne Pola. Mówisz jeszcze "Błękitnych snów", jak zaklęcie, łapiesz głębszy oddech i jesteś.
Nie wierzyłem. Nie wierzyłem. Jakie Błękitne Pola, jaka latarnia? Co ona bredzi? Jakie zaklęcia? Nagle zaśmiała się cicho. Niemal do siebie.
- A wiesz, że pamiętam cię? Bycie latarnikiem, to niewdzięczna praca. A ja cię pamiętam. Zawsze przechodziłeś obok zostawiając swój zapach. Taki kadzidlany trochę, taki liściasty. Patrzyłam na ciebie, ale miałeś swoją latarnię. I nawet kiedyś chciałam ci coś powiedzieć, ale zdążyłeś już pójść. A potem długo, długo cię nie było.
- Tak, nie było mnie. Byłem...
- No przecież mówię! A ja tak czekałam. Gwieździe się tego nie robi. Pogniewałam się wiesz? I nawet trochę tęskniłam, ale tylko trochę. Wiesz, u nas jest tyle do roboty i tyle się dzieje. Nie miałam wcale czasu.
Boże, nic z tego nie rozumiałem. Jaka gwiazda znów? Uciekłem od snów i marzeń. Chciałem być sam, a ta mi mówi, że się znamy. Że jest gwiazdą, że nie ma czasu. I gada, ciągle gada.
- Nie pamiętam cię - powiedziałem. Otworzyła usta w zdziwieniu.
- Jak możesz mnie nie pamiętać? Przecież to ja, Gwiazdeczka? Pamiętasz, przypłynęłam do ciebie na parapet. Patrzyłam na ciebie, kiedy myślałeś, że jesteś sam. I ty mi teraz...!!
Prychała, jak rozzłoszczona kotka. Chwyciłem jej dłoń. Małą w mojej dłoni. Zimną, jak to u gwiazdy. Wzdrygnęła się.
- Masz takie ciepłe dłonie - powiedziała. I kanciaste nieco.
- Tak, masz rację. Nie przywykły do kruchości gwiazdy, ale są pewne i zawsze ciepłe. Czasem silne.
Nie wyrwała się. Siedzieliśmy w mroku, a cierpliwy ognik zawisł nam nad głowami. Nie dawał światła, ale było jakoś raźniej. Zamknąłem oczy. I wtedy wiedza przyszła. Już wiedziałem. Już wszystko wiedziałem. Gwiazdeczka??
- Co?
- Jesteś Gwiazdeczką?
- Tak, a co, przypomniałeś sobie Szary Panie?
Drwina z niej wyciekała, jak woda z dziurawego wiadra.
- Tak, wiem przecież. Przecież ja...
- No, to już się zamknij i odprowadź mnie do domu. Trzeba pozapalać niebo. I nudno bez ciebie trochę. Ale tylko trochę - dodała szybko.
Zerknąłem na nią. Jak mógłbym nie pamiętać. Przecież ja ją... Przecież mówiłem do niej. Przecież tyle czekałem...
- No chodź już - pociągnęła mnie za sobą. Przyspieszyłem i nasze ciała się zderzyły. Przytuliłem. Wyrwała się po chwili.
- Jak zwykle ten sam, nigdy nie dorośniesz. Chodź już. Pora.
Spojrzałem w niebo. Gdzieś w dali miasto, gdzie królował sen niespełniony, mrugało i dochodził jego szum. A niebo było granatowe. Policzyłem szybko gwiazdy. Tak, jednej brak. Tej jednej, która rozwiązała węzeł i włosy rozlały się złota strugą. Idziemy, droga daleka. Pora. Już pora...


   

     

Komentarze

  1. OOOOOOOOOOj Boże!zaczarowałeś...Magia Witku Czarodzieju! Raczej nie powinnam używać wykrzykników, bo to szeptem pisane....cudowne i delikatne... Pozdrawiam i oby ta gwiazda natchnienia siedziała przy Tobie i z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym chciał. Dziękuję Ci Małgosiu. Miód na serce zwłaszcza po nieciekawej bardzo końcówce dnia :( Ech...życie, nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. no to uśmiechnij się i dobranoc...pamietasz? zawsze pod prad, ale do źródeł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, pamiętam. Choć to czasem jest trudne, kiedy ciągle i uparcie wracają słowa "bez sensu", "bez sensu" bez sensu".

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi się przypomniało, odnośnie Gwiazdy ;)
    www.youtube.com/watch?v=n79ErfFYwLk

    Zrobiło się jak w bajce, choć trochę smutno..

    PS.Ach jak ja lubię gwiazdy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Neila Gaimana. Film znam, książkę oczywiście też. W Polsce trochę niedoceniony być może za anglosaskie podejście do tematu, może za brak jarmarcznego rozumienia niektórych tematów. A może za prozę, która choć lekka, to jednak co rusz odsłania ukryte symbole, znaczenie, mit. To co zrobił z "Alicją" Carrolla w swojej "Koralinie" czy w "Księdze cmentarnej", ach...! No i przecież jest jeszcze "Nigdziebądź" i cała reszta :P
    Swoją drogą, skoro podsuwasz mi trailer filmu, to ja Ci piosenkę z fragmentami:
    https://www.youtube.com/watch?v=dmG5Q3LXguQ
    Też lubię gwiazdy. Chyba we wrześniu wybiorę się w góry Izerskie, tam jest park ciemnego nieba. Ale...to jeszcze zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty