Kamień rozstajny
* * *
Myślę czasami, że nie trzeba
mi więcej niż przestrzeń
wieża lub dach
gdzie mógłbym siedzieć szepcząc,
a gruby księżyc wpadałby
srebrem, by napełnić oczy po zmierzchu
albo słuchać wiatru, który mierzwi włosy znajomo…
Ale ciało mnie zdradza
chcąc pachnącego dymem mięsa
i faktury warzyw, którą można rozpoznać językiem
albo słodkie owoce wielbić i z pestek
układać kościane piramidy.
I myślę czasem, że niebo boli raną otwartą
patrząc na gwiazdy albo zachód słońca
albo rozprysk kropel na wodzie
albo też w sen miękki nad ranem
zanurzyć głowę w nieprześnieniu Twoim...
Ale też czuły dotyk mnie wabi
jak ciasto z wanilią
i rodzynkiem grzechu w ustach
i zapach skóry i potu na przecięciu wieczoru
i nieoczekiwanego spotkania…
Myślę czasami, że nic nie rozumiem
ale i bezsens wielbię każdym porem skóry
w milczeniu wieczornym
w drodze niewypowiedzianej
na wiecznych rozstajach...
poszukiwanie istotnego już poza ziemią, ale i szukanie tego, co tą ziemskość przypomina...zdjęcie z anteną- genialne!
OdpowiedzUsuńP.S."gruby księżyc wpadałby
srebrem, by napełnić oczy po zmierzchu",
"dotyk jak ciasto z wanilią
i rodzynkiem grzechu w ustach"
cudowne zlepki słowne!Pozdrawiam życząc miłej niedzieli :)
Dziękuję Małgosiu :)I Tobie miłego popołudnia :)
OdpowiedzUsuńMiasto nocą rządzi się swoimi prawami, ma w sobie coś z tajemnicy i refleksji
OdpowiedzUsuń..i ten bezsens w takich okolicznościach jest naturalny,bo dotyczy każdego z nas.
Brakuje mi ciemnego nieba, wolnego od sodowych lamp, przy których biel świeci zielenią i daje fałszywy kolor. Ale niestety nie mogłem wyjechać, więc i zdjęcia takie, jakie mogły powstać na obrzeżu miasta. Faktycznie, stąd krok od tajemnicy. Literatura lubi nabijać się z przedmieść, a gloryfikuje śmierdzące zaułki. A dla mnie przedmieścia są ważne. Tak jak i to, że w człowieku jest i duch i materia, które walczą. A bezsens...myślałem o czymś innym, ale skoro Ci odpowiada taki układ, to voila :)
OdpowiedzUsuń