Słone...


          Potrzebowałem tego, wiesz? Potrzebowałem... Oddalenia, ucieczki, prostych spraw, jak wstawanie rano na wschód słońca, jak wędrówka, jak oddychanie. Wdech i wydech i zapach soli i wiatru w nozdrzach.  Zapach wody, piasku i wyrzuconych na brzeg glonów. Zapach koloru. I szum. Wszechobecny. Z każdym krokiem, z każdą myślą, z każdym drgnieniem ciemnej gwiazdy. Fala za falą. Och, to by było zbyt proste gdybym powiedział, że takie jest życie. Przypływ, odpływ i falowanie. Co jedna fala zabierze, to druga przyniesie. Tak byłoby sprawiedliwie. Prawie jak w tanim romansie. Dlatego patrzę w dal. Gdzieś za ostatni horyzont, za którym jest najdalszy. A po nim jeszcze jeden. Światło załamuje się na falach, drga, faluje wraz z wodą. Oczy bolą, ale można przywyknąć. I jest tylko szum i chciwe falowanie. I myśli nieposkładane, które wyrzucam z siebie samym ruchem warg. Tak, chciałbym. Chciałbym, żebyś tu była. Siedziała na piasku i tak samo jak ja patrzyła na falowanie. Może zacząłbym rozmowę o niczym? Wiesz, wśród banału czasami najlepiej odszukać sens. I ziarno prawdy. Czasem słowa. Nie bój się, tych nie porwał wiatr. I nawet nie puszczam ich na wielkie falowanie, jak stateczków z papieru, by patrzyć, jak gdzieś odpływają w dal razem z kolejną falą.

         Chwyciłbym Cię za rękę. Myślisz, że to by wystarczyło? Myślę, że tak. W wielkim falowaniu trzeba trzymać za rękę inaczej można utonąć. W gestach, słowach bez znaczenia, w spojrzeniach ignorowanych, w niedopowiedzeniach. W ciszy. W... nie, za dużo tego. Liczy się przecież tylko fala za falą rozbijające się o brzeg. Liżące piasek. I piana, która stygnie, jak ostatnie słowo. Patrz, znów przychodzi fala, a za nią następna się rodzi. Jak bicie nieposłusznego serca. Stukot za stukotem. Czasem wolny, czasem szybki. Czasem ze strachu zamiera. A czasem przychodzi i nakrywa dłonią. Zimną, szarą, słoną. Słone fale, słone dłonie. Słone powietrze i słony piach. Wszystko słone. Uśmiecham się, bo trzeba. Zbyt dużo soli, zbyt wiele goryczy, zbyt wiele milczenia. Sól konserwuje inaczej niż zapach kawy w kawiarni. Inaczej niż ciastko i przesłodzona muzyka z głośników. Dlatego tu jestem. By być, by pomyśleć, by wierzyć. By uśmiechnąć się, choć od mrużenia oczu robią się zmarszczki. Choć od mrużenia oczy napełniają się łzami. Też słonymi. A fale biją o brzeg na darmo poszukując rytmu. Wielkie falowanie w wiecznym niepokoju, w wiecznym poszukiwaniu, w wiecznej wędrówce. I rozbijanie się o czyjś brzeg. Słono,wietrznie...

Komentarze

  1. Tak raz wzbijanie się, raz konanie, którym nieustannie towarzyszy sól oczyszczenia, bądź szczęścia...Nasze życie jak morze. Widzimy brzeg na którym stoimy, ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co przyniesie fala.Przy tym nie mamy wyjścia, musimy mieć ograniczony sposób jego pojmowania. Nigdy nie dostrzeżemy, co jest po jego przeciwnej stronie...Tak odbieram Twoje słowo Witku i cudowne fotografie...Pozdrawiam dziękując za refleksję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to widzisz... Myślałem o tym, jak bardzo sami jesteśmy falą i rozbijamy się o czyjś brzeg - raz budując, raz niszcząc. Tak mnie jakoś naszło - przepraszam, to chyba nie mój czas...

    OdpowiedzUsuń
  3. I dziękuję, że pochwaliłaś fotki. Uśmiecham się :))

    OdpowiedzUsuń
  4. A sobie chciałem pogadać, noo :P Dzięki raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. widzisz ja do gadania nie jestem zbyt skora- wolę słowo i obraz otulać milczeniem,nie potrafię, dlatego też moje odpowiedzi, komentarze są nikłe...Stąd poezja, obrazy...Kiedyś byłam na warsztatach z aktorami z Wrocławia i oni mieli taką chęć do nadmiernej interpretacji, a my- plastycy do okrajania od słowa...Wtedy stwierdziłam, że wole to milczenie...Zresztą świat byłby nudny , gdybyśmy wszyscy odbierali na tych samych falach.Ale jeszcze jedno-Ty potrafisz w swoich komentarzach trafić tak w sedno, że Twoja wypowiedź jest inspirująca i chyba o to chodzi- INSPIROWAĆ- mie przegadywać...No to sobie pogadałam, albo przegadałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha! I o takich anegdotach mogę z Toba pogadać, daleka jestem natomiast od wyszarpywania z Ciebie, czy z siebie odpowiedzi na jedno paskudne pytanie:"cóż artysta chciał powiedzieć?"Cóz można wtedy- rozłożyc ręce?Opowiadać o swoich frustracjach, bolaczkach, miotaniu godzinami?To nazbyt bolesne, lepiej by każdy odbiór interpretował na swój własny sposób, wtedy chociaz wiemy, że cos odczuł, albo skrytykował, bo totez interpretacja- jego własna, a nie moja...Witku mam andzieje, że nie zanudziłam Cię moim monologiem, ale to wazne, szczególnie tu w wirtualu, gdzie ludzie rządni są wazeliny...A Ty, ja i inni nadwrazliwcy, jesteśmy rządni utwierdzania w tym, że jeszcze jakieś pokłady prawdy w ludziach drzemią...Wierzę, że jeszcze do kogoś to trafia...Zreszta zawsze u Kogoś to pozostanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję! Zgadzam się z Tobą w kwestii interpretacji. Może nie powinienem mówić głośno, bo przecież jestem polonistą i nie daj Boże, jakby mi ktoś np. mojego ukochanego Leśmiana po swojemu zinterpretował - no zabiłbym :D Ja to nazywam nie interpretacją, ale "widzeniem". Czemu? Bo jak czyta się jakiś tekst, a jest on dobry, to zwyczajnie przestaje się czytać, a zaczyna "widzieć" poprzez papier konkretny świat z własnymi, nie autora już wyobrażeniami. Nawet się to fachowo nazywa konkretyzacją, ale mnie się zawsze kojarzy nazwa z kretynizacją, więc wolę swoją nazwę :D No i właśnie o Twoje skojarzenia mi chodziło, o odbiór. I broń Boże, nie chciałem Cię wyciągać na dyskusję. Po prostu, tak jakoś :)) Co do wazeliny, to czuć ją na kilometr, a że jestem z natury bardzo nieufny, więc i sam tego nie robię i podchodzę z dystansem do chwalenia. A że zostanie? Oby, bo cała praca pójdzie na elektroniczny niebyt :D Żartuję, ale obiecuję sobie za każdym razem, że coś wywołam, zarchiwizuję. Ty masz obrazy. A ja? W sumie nic, kilka bitów w komputerze. Wiersze mam przynajmniej zapisane w zeszycie, więc już coś, przynajmniej palić się toto może. Pozdrawiam Cię Małgosiu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Również pozdrawiam i życzę miłego dnia :)Jak to nie masz nic? Za to powinien ktoś przełożyć Cię przez kolano:) Masz wiele! (cudowne fotografie, słowa zapisane), nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele, bo wątpisz podobnie do mnie. Wątpić- to ludzka i twórcza rzecz :)Teraz ja musiałam Kogoś wyprostować...

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehehe, fajnie by to wyglądało :D Chłop 188 cm wzrostu przez kolano :D Ale ad rem, nie mam nic fizycznie, bo większość jest na komputerze. Śpi sobie na dysku. A przecież powinienem mieć jakieś portfolio, jakieś zdjęcia do pokazania. Prostujesz mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. no tak, moje 172 cm wzrostu na pewno nie poradziłoby sobie z Twoją posturą...swoją drogą nieźle wyrosłeś i jak Ty sobie dajesz radę z futrynami :))))) Koniec żartów- warto popracowć nad portfolio, a może nad wydaniem czegoś? Hmmm... i co Ty na to .... z Rodos :)))) pozdrawiam Cię Witku i wybacz te żart, ale ja to lubię, znaczy tak żartować...

    OdpowiedzUsuń
  11. Futryny to nie problem :D Bylebym nie skończył jak ten...z Rodos :D Spokojnie, lubię żarty :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty