2009


Siedziałem przy biurku. Pies, jak to pies, przyszedł i położył mi głowę na kolanie. Patrzył tymi swoimi brązowymi oczami, w których widziałem miłość, wierność i chęć spaceru. Podrapałem go za uchem i pogładziłem po głowie. Za oknem rozlała się noc, a ja przeglądałem zdjęcia. Wydawało mi się, że dobre, że jestem gotowy. Nawet gdzieś tam w głowie byłem gotowy. Żeby powiedzieć. Tak, żeby powiedzieć. Wydawało mi się, że mam tyle do powiedzenia. Tyle do pokazania. Był październik 2009. A potem nagle okazało się, że nie umiem robić zdjęć. A potem okazało się, że krótki komentarz rozrasta się w opowieść. A potem jeszcze okazało się, że ludzie chcą mnie. Dowiedzieć się, jak to jest. Ze mną. Z życiem, z postrzeganiem różnych spraw. "To prawda, co piszesz?" - pytali. A ja zawsze zasłaniam się wyobraźnią. Bo przecież to tam wszystko się dzieje. Nawet jeśli część jest prawdziwa.

Napisałem kiedyś:
"Pytasz, kim jestem. Nikim. Bo co mogą powiedzieć Ci linie papilarne we wnętrzu mojej dłoni, co mogą powiedzieć Ci niepewne linie pisma stawiane w pośpiechu na kartce ? Po co Ci ta wiedza, dzięki której chcesz mnie wywołać z anonimowości? Stawiasz pytanie szeptem, myślą, niedbałym gestem, bo chcesz odpowiedzi. I oto jestem – Nikt. Nikt, który lubi Leśmiana, który słucha dziwnej muzyki, który niepewnie idzie przez życie. Zadowala Cię ta odpowiedź? Nie? To może inna? Jestem tym, który wystawia twarz na wiatr, który ma w oczach srebro w czasie pełni, snem który przez Ciebie przepływa, kolebą deszczu, ogniem w dłoniach. Wystarczy?…
A Ty wciąż pytasz kim jestem. Nikim. Bo co mogę Ci odpowiedzieć? Co zrobisz z tą wiedzą, którą w Ciebie przeleję cierpliwie, kropla po kropli? Będziesz wiedzieć tylko tyle, co dostrzegą Twoje oczy, o czym będziesz myślała, że wiesz. A przecież stwarzamy się na nowo z każdą sekundą trwania, z każdym płytkim oddechem, z każdym biciem niezrównoważonego serca. Wiesz?"

I to chyba jest esencja bloga. Tego miejsca, które sobie wybrałem, żeby być. Post bezczelnie ukradziono, więc by pozbyć się niechcianego użytkownika, skasowałem. Przetrwał jednak w kopiach i przywołuję go teraz. Bo kim jestem? Blogerem? pisarzem? fotografem?- a może tylko i aż człowiekiem? Jednym z tłumu, ale i od tłumu uciekającym. Nie, nie mizantrop. Po prostu ceniący chwile, kiedy może być sam. Niektórzy uciekają w hałas, zgiełk, radość, śmiech. Niektórzy uciekają w innych ludzi bojąc się popatrzyć, kim są. Kim się stali dzięki innym ludziom. Boją się, że okaże się, że są układanką, zlepkiem innych ludzi, a to, co w nich prawdziwe, rozmyło się już. A ja chcę być sobą. Tym, który wystawia twarz do słońca i zamyka oczy, kiedy wiatr czesze włosy. Chcę o tym opowiedzieć po swojemu. Tobie. I chcę pokazać to, co dla mnie ważne. A co jest ważne? Miłość, śmierć? Nie, nie lubię wielkich słów. Bo są tak wielkie, że brakuje miejsca na te małe. Może nie tak piękne, ale mniej wyświechtane. Takie, które można szeptać. Sobie, czy komuś. Komuś, kto podejmie trud wejścia  przeczytania. Zrozumienia, napisania kilku słów. To dużo, jak się przekonałem przez te siedem lat. To bardzo dużo wymagać, żeby ktoś poczuł się poruszony. Żeby napisał kilka słów. To w końcu bardzo dużo, żeby ktoś powrócił. Ale miło jest pomyśleć, że może jestem potrzebny, że to, co piszę gdzieś zostaje w ludziach. Jakiś osad, słowa na dnie szeleszczące pyłem.

Czy lubię swoje wpisy? Jedne tak, inne stają się, jak to bywa - śmieszne, pokonane przez czas. Ale lubię wracać do niektórych. Wiem, że w nich jestem. I wiem, że to, co dla mnie ważne, jest w nich. 
Nie, nie zarabiam na blogu. Piszę bo lubię i chcę. Choć zamykałem bloga dwa razy. Raz, bo wydawało mi się, że jest niepotrzebny, drugi, bo słowa i obrazy okazały się niepotrzebne. Dla Niej, dla mnie. Ale jestem. Dziwnie, naiwnie, głupio. Ale nie oddałbym tych chwil, kiedy obrabiam zdjęcia i powstaje tekst. A potem, kiedy go wstukuję i rodzi się na nowo. Tak właśnie skończyła się przygoda z facebookiem, który nie wymagał czytania, a jedynie lajków. Dlatego ważny jest czytelnik. Ilu ich było? Nie wiem. Byli, odeszli, przyszli nowi. Czasem mi żal, że nie zostali. Ale zostawiają swój ślad, niektórzy trafiają z przypadku, a niektórzy nigdy już nie wracają. Jak w życiu. Ale wszystkim Wam dziękuję za to, że włożyliście swój trud, by przeczytać wpis. Że weszliście do tego miejsca, które nie ma pomysłu na trwanie, a pisze się samo - jak życie, póki trwa.  Dziękuję! WN.


Komentarze

  1. Jestem i czytam, jednak by mądrze skomentować, potrzebuję "przetrawić" Twój wpis. Pięknie to ująłeś i na szczęście nie mogę dać lajka. Reszta później.
    Pozdrawiam niedzielne, Karola

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci :) Również Cię pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witku, Witku...poruszyłeś szczerością...ponownie, bo mam w pamieci inny wpis, który mną targał, ale tu, tym razem jestem spokojna- o Ciebie- pozdrawiam Cię serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci Małgosiu :) Czasem poruszam - bezwiednie. Przepraszam. I również Cię pozdrawiam :))
    PS. Też jestem spokojny - po prostu zniechęcony. Bywa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże-zabrzmiało to,jak list pożegnalny-mam nadzieję,że jednak nie.Może sporadycznie,ale jednak też jestem i będę,głównie gdy jest mi źle i potrzebuję zapomnienia...A zdjęcia robisz wspaniałe:-)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Poddajesz Anonimie dobre pomysły. Do trzech razy sztuka? Tak, mam niezbywalną ochotę zamknąć blog. Bywa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przemijanie. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą nadając inny poziom myślenia. Życie.
    Ci, którzy mają czytać, będą czynić to dalej, a inni... cóż i tak odejdą. Na takich czytelników nie masz wpływu, a zamartwiać się - nie ma sensu.
    Witku, rób nadal to o kochasz - pisz, uwieczniaj wspaniałe momenty na zdjęciach. Rób to dla siebie i bądź egoistą.
    Jeszcze jedno - Witku, zlituj się i nie zamykaj bloga, bo są tacy którzy czytają ! Dajesz im bodziec do myślenia. A przy tym jesteś ciepłym i wrażliwym Facetem...a to niecodzienne :)
    Domyślam się, że wpis pozostawiony bez echa może boleć, rodząc niepewność, ale niepotrzebnie, jesteś w tym bardzo dobry.
    Głowa do góry, co nas nie zabije to....
    Ciesz się każdym kolejnym dniem, i czerp z niego wszystko!
    Pozdrawiam, KP

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę-tylko nie to!!!Jak mam chandrę to wchodzę na Twojego bloga i czytam...nie ,żeby mi się humor poprawiał:-),ale nie wiedzieć czemu jest mi lepiej.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty