Wezwanie.


... a przecież są jeszcze drzwi, tyle drzwi, które można otworzyć i zamknąć. Tyle dni rozsypanych , tyle minut wyszarpanych z siebie. Tyle godzin z dialogiem pod powieką. Chciałbym móc powiedzieć jakiś banał o życiu. Coś dla malutkich umysłów ucieszonych lekką prawdą. Coś, co się spełni. Ale nie potrafię. Więc siedzę na tym betonowym moście ocierając mokrą twarz. Myślałem, że zapomniałem, jak to jest płakać. Myślałem, że już nie potrafię. A jednak odnalazłem w sobie tę umiejętność właśnie teraz. Świat skrzył się i mglił. I nie chciałem wracać w zadymioną dolinę. Nie chciałem wiedzieć, co będzie, bo liczyło się "tu i teraz". I zdałem sobie sprawę, że życie skręciło, obrało nowy kurs, a ja wychylam się gwałtownie  dotykając dłonią zimnych fal. Płakałem. Płakałem tak bardzo, jak to tylko możliwe. Tak można płakać tylko po kimś, kogo się kocha. Tak można płakać po kimś, kto wrósł w życie i nadał mu nowe znaczenie, nowy bieg, nową wartość. A teraz wstydzi się swoich gestów...

A myślałem, że nie ma ograniczenia dla naszych pragnień. Że wystarczy wierzyć, że wystarczy prawda w dwóch słowach. Nie, nie wystarczy.
Myślałem, że wystarczy kruche wspomnienie i nitka wiadomości odczytanej na ekranie. Nie, nie wystarczy.
Myślałem, że jeśli będę wierzył, to ocalę. Siebie. To, co w nas. Nie, wiara nie wystarczy. 
Są jeszcze inni ludzie i świat, który wzywa. Są ci, którzy podpowiadają złym, słodkim głosem podobnym do szumu morza. Podobnym, ale innym. Czy można coś przeciw słodyczy kołysania?...

Czy życie ma wyglądać tak, jak spuszczone z łańcucha "chciejstwo"? bez ograniczeń i bez konsekwencji? Czy polega na zaspokojeniu wszystkich pragnień? - Bo przecież potem i tak idziemy w ciemność. Pytam Cię teraz. Kim być? Bo przecież wytrę łzy i wsiądę na rower. Świat zmieni się niedostrzegalnie. Ale będę trwał dopóki sam nie zdecyduję inaczej - tak, to moja decyzja. Słyszę szept liści i ich krótki lot na ziemię. Tak bezpieczną, że znów mam ochotę położyć się i spojrzeć w niebo ostatni raz błękitne tej jesieni. Na policzkach czuję sól.  Nikt nie widzi. Nikt nie może zobaczyć. Nikt nie może słyszeć.
Będzie dobrze, bo przecież zawsze jest jakieś "jutro"
Nawet, jeśli nie nadejdzie....


Komentarze

  1. Nadejdzie i jutro Witku, i pojutrze..wiele nowych dni przed Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, i to jest dobre, że mogę o tym zdecydować. To naprawdę dobre. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Witku-wszyscy czegoś żałujemy,coś opłakujemy.Ja nie zaspokajam "swoich pragnień"-może nie do końca-ale tak też musi być,bo na szczęście zawsze potem "idziemy w ciemność".Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty