Nie kończ...


- Dlaczego białe?
- Nie wiem. Ale lubię.
- No powiedz.
- Bo jestem dziwakiem.
- Jesteś, ale i tak powiedz.
- No dobrze, opowiem. Ale wiesz, niech to zostanie między nami. Dobrze?
- Jasne.
- Widzisz, kiedyś piłem czerwone. Cierpkie. Lubiłem jego cierpkość. Aż kiedyś spodobała mi się butelka.
- Była niebieska?
- Skąd wiesz?
- Bo ty jesteś taki i już.
- Jaki?
- Niebieski, dawaj dalej. Aaa, i nalej jeszcze tego twojego wina.
- No i przywlokłem do domu tę niebieską butelkę. I wiesz, wstyd przyznać, nie otworzyłem jej od razu. Chyba przez dwa tygodnie stała. Wyciągałem ją, patrzyłem na etykietę, patrzyłem przez błękitne szkło. Lekko zielonkawy kolor zapowiadał dobry smak. Ale nie chodziło w sumie o smak. Chodziło o butelkę. Smukłą, wąską. No i oczywiście o kolor. Patrzyłem przez błękitne szkło na świat. Wiesz, błękit nie jest ciepłym kolorem. Ale mnie i tak się podobało to, co widzę. I kiedyś butelkę otworzyłem. Wino było słodkie. Lekkie. Pachniało. Nalałem do kieliszka i rzuciło wokół przez szkło złote drzazgi w promieniach słońca. I postanowiłem, że będę pił białe wino kiedy będzie źle. Żeby przypomnieć sobie tę chwilę. I postanowiłem, że będę pił białe wino, kiedy jest dobrze, żeby zapamiętać tę chwilę.
- A teraz?
- Co teraz?
- No pijesz teraz białe wino, bo..?
- ...bo... Nie wiem. Zależy od Ciebie.
- Nie kończ....
- Nawet nie zacząłem.
- Już, już nic nie mów.
Parapet był taki, jak zawsze. Oparła plecy o ścianę, a ja siedziałem po przeciwnej stronie. Miedzy nami dwa kieliszki i wino. Od szyby ciągnął chłód i mrok. Popatrzyłem na pokój. Cierpliwa lampka, świeczka. Tak jak zapamiętałem. Tak jak mi się śnił. Dobrze było trzymać w dłoni kieliszek z winem. Patrzyć, jak wino kołysze się i oleiście wędruje po szkle. Jak ścieka kroplami w ocean trzymany w dłoni. Odstawiłem kieliszek i nakryłem dłonią jej dłoń. Bałem się. Nie, obawiałem się...nie, wiedziałem, że ją wysunie. Ale nie zrobiła tego. Udawałem, że patrzę przez szybę na ulicę. Ona też udawała. Po chwili uczyniłem ruch, jakbym miał zabrać dłoń, sięgnąć po kieliszek, przeczesać włosy. I usłyszałem:
- Zostaw. Powiedziała to tak cicho, że miałem wrażenie, że się przesłyszałem. Odwróciła głowę i patrzyła na mnie.
- Nie kończ, powiedziała. Nie zamierzałem. Podałem jej kieliszek. Było cicho...

Komentarze

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty