Niech...


     Przestało się wszystko liczyć w tej właśnie chwili. Było pusto i cicho, tak jak może być tylko w miejscu do którego się ucieka. Bo są takie miejsca, do których powinno się uciekać. Czasami. Zawsze. Byle nie we własne wnętrze obarczone niepokojem. Byle nie w swój świat uprzejmie niepotrzebny. Więc stałem na skraju. I jeden krok dzielił mnie od chwili, kiedy wejdę w krainę kruchości. Naruszę jej trwanie na źdźble trawy, na uschniętej łodydze, na liściu opadłym. I nie usiądę, jak jeszcze niedawno robiłem wdychając zapach trawy, deszczu czy ostygłej nocą ziemi. Pozostaje mi tylko stanie i patrzenie i kruche słowa w myślach, z których nie zbuduję już świata. Wystarczy mi ten, na który teraz patrzę i próbuję w nim odszukać cudu. Skoro w sobie go nie znalazłem, to może znajdę go właśnie tu. W tej chwili, albo o krok dalej. Może o pięć? Albo za siódmym horyzontem. Ale na razie jestem tu ze wzrokiem przykutym do błękitu nade mną. Spóźniony księżyc zachodzi zabierając ze sobą sny i nocne myśli. Księżycowe omamy wytarzane w srebrnym pyle podlane szczodrze winem. Księżycowy zakalec... Więc stoję tu patrząc na smugi kondensacyjne przecinające niebo. Różowe jeszcze przed chwilą, blednące na tle błękitu. A potem jakiś wiatr je porozrywa i rozwieje. Szukać analogii? Po co. Lepiej głębiej odetchnąć mroźnym powietrzem i zrobić ten krok w krainę kruchości z mrozem osiadłym bielą niewyraźną. Kruchymi kryształami budowanymi przez noc. Trzeba się schylić przed nimi w pokorze bez oddechu, by nie zburzyć tych regularnych struktur. Tego miasta czułego na wahania temperatur. Wyciągam dłoń tak banalnie ciepłą do bieli osiadłej. Czuję dotyk mrozu, zimno parzące przez chwilę i wilgoć, kiedy ciepło mojej dłoni wygrywa z zimnem choć raz. I nie wiem, czy żałować tej odrobiny kryształów, czy tego, co zrobiłem niszcząc dotykiem wodę związaną w lód. Lód między słowami. Lód dotyku, lód niewypowiedzenia. Wszystko wraca, choć wracać nie powinno. Przecież to już prawie rok. Choć koło przemian się toczy, a błękit woła. Patrzyłem na mokre palce i przestało się wszystko liczyć. Milczałem. Bo powinno się milczeć w takich miejscach do których się ucieka. W końcu po to są...
 

Komentarze

  1. Piękny mróz u Ciebie, i powinno to powietrze się klarować, bo zimne powietrze w jakimś sensie jest czyste, można nim oddychać pełną piersią. To taki czas, kiedy czekamy na cuda..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty