Płacz przydrożny


Szedłem, nie wiem czemu. Powinno mnie tu nie być. Powinienem o tej godzinie siedzieć na dachu, albo po prostu przerzucać strona za stroną przed ekranem. Albo sączyć popołudniowego drinka, by zabić niedzielę z jej niespełnieniem. Ale szedłem wbrew sobie coraz dalej i dalej, żeby uciec od słów, które padły, które paść musiały. "Jestem głupcem", powtarzałem za każdym krokiem. Debilem, który wszystko niszczy, durniem, który zapragnął niemożliwego. Mam wrażenie, że czas się nałożył na siebie, że tego roku nie było, że to wszystko wraca, choć nie powinno. Nie mam sił, do wyszukanych metafor, do pseudonimowania tekstu. Nie mam sił. Jest tylko marsz przed siebie i pustka, której nie wypełnią żadne słowa. Bo i nie trzeba nic mówić, wszystko jasne. Dla mnie. Ale to przecież mój blog i moje pisanie. I ja powinienem to zrozumieć. Powinienem zrozumieć siebie. Ale nie rozumiem. Nie wiem czemu wyszedłem z domu. Nie wiem czemu biegłem przez pola po to, by stanąć na środku łąki, żeby zapłakać. Tak, znów umiem płakać. Znów umiem czuć wilgoć na policzkach. Znów świat, na który patrzę mieni się kroplą na rzęsach. Stałem więc i płakałem. To nie było dobre i nie przynosiło ulgi. Nic się nie zmieniało, nie dostrzegałem nowych perspektyw, nie rozliczałem się z przeszłością. Po prostu płakałem, a droga była grząska, śliska i zakręcała. Gdzieś w oddali domy wyglądały ufnie i swojsko, gdzieś w oddali domy były jak malowane. W takim domu nie pojawi się płacz, w takim domu nie pojawi się nic złego. A ja stoję tu, na wydeptanej ścieżce i łzy kapią mi na kurtkę. Po cholerę tu przyszedłem? Chciałem uciec. Od czego, od siebie? Przecież od siebie nie ma ucieczki, nawet sen cię zdradzi. Nawet modlitwa. Boże mój, cóżem  Ci uczynił, że muszę stać na tej ścieżce i do Ciebie mówić. Stęskniłeś się za moim głosem, moim płaczem, łzami u schyłku wieczoru? Stęskniłeś się do wypróbowania mnie na nowo? Przecież wiesz, że nie jesteś jedyny. Jest jeszcze Ona, która.....sam zresztą wiesz. Więc po co ja, na tej ścieżce? Nie lepiej pstryknąć palcem? Ne lepiej machnąć ręką i wysłać mnie na inną ścieżkę? Błękitną? A może zrozumiałeś, że nie mam sił i dlatego wezwałeś mnie tu? Na tę ścieżkę, na ten promień, na tę gałąź? Tak to się ma odbyć? A gwiazda? Co z gwiazdą, którą noszę w sercu? Ma przepaść? Płakałem, bo tak trzeba. Znów umiem płakać. Znów umiem iść przed siebie. To nie jest dobre. I znów, jak przed rokiem, nie wiem, gdzie moje miejsce. I jakie milczenie zaleje mi usta....
  

Komentarze

Popularne posty