Wolne


Trochę to dziwaczne, nawet jak na mnie. Wiesz przecież, że jestem pracoholikiem. Ale tym razem musiałem odpuścić. Wejść na dach, zrobić coś dla siebie, zamknąć oczy w pokoju, którego ściany dobrze znasz. I po prostu być. Popatrzyć na swoje życie i uśmiechnąć się ze smutkiem, wyciągnąć wiersze i powiedzieć - "nie te". Zapalić świeczkę, która miała być dla Ciebie i grzać się w jej blasku rozsypując muszle i bursztyny jakby to miało mnie ocalić. Nawet serce z nich układam, co załączam w dokumentacji. Ach!  i myślę. To nieczęsto się trafia, wiec szkoda, że nie rozmawiamy. Zapewne zostanie odnotowane to w dzienniku wejść i wyjść, kiedy język nie potrafi spokojnie wyartykułować słowa "kocham", a musi błądzić po meandrach.
Potrzebne mi to było. I słowo stało się ciałem i mieszkało między nami podzielonymi. Czy wiesz, że ja ciągle szeptam, kiedy nikt nie widzi? Czy wiesz, że piszę wciąż w powietrzu Twoje inicjały? Zaprawdę, przeklęty dzień, w którym pomyślałem, że mógłbym nie kochać. I dlatego co noc zapalam świeczkę, jakby jutro miało nie nadejść, a skończyć się właśnie teraz, na tej ostatniej wiadomości. Nawet placki usmażyłem, jak hołd tego, że potrafię. Wszystko. Jeśli tylko chcę. Jeśli trzeba. Jeśli ... Jeśli jesteś jeszcze, jeśli słuchasz. Jeśli myślisz, ocal, jak ocala się pamięć... i przytul. To już poza protokołem...
 *          *          *
Chowam się za milczeniem

za ciemną smugę braku słów

za gardła skrzepłe struny

za litery, co przed oczami

drżą

Uciekam w ciemność mokrych ulic

uciekam w wódki mocny łyk

uciekam sobą wystraszony -

- Ty już nie walczysz? – co za pech…



I został we mnie cichy cień

 i marzeń wielu gorzki smak

i cisza, co dzwonami dzwoni

i mój wstydliwy, męski płacz…
 





Komentarze

Popularne posty