Szept ziemi.


Mijam miejsce, gdzie stał kiedyś dom. Świadczą o tym fundamenty, które zarasta trawa i stara, rozłożysta śliwa okolona wianuszkiem dziczek-samosiejek. Lubię to miejsce w podcieniach lasu, bo sam je odkryłem. A może ono mnie odkryło i dlatego przyzywa mnie raz za razem? Nie wiem, kto tu mieszkał, nie wiem, jaki kształt miał dom. Pewnie miał spadzisty dach i niskie drzwi. Acha, i pewnie dwoje weneckich okien po bokach, których krzyże malowano raz czerwoną, raz zieloną farbą. Zgaduję gdzie mogło być wejście, gdzie stała beczka na wodę i gdzie był kawałek ogródka wydarty chwastom, by czyjeś palce mogły pieścić ziemię. Ale nic nie zostało, jakby ci, którzy tu mieszkali nigdy nie istnieli. I wiesz, właśnie tu przychodzę, bo lubię swoimi myślami wypełnić tę pustkę, tę niewiadomą, która kołuje we mnie różnymi obrazami. Sam. Zawsze sam, bo boję się wydać śmiesznym, kiedy będę klęczał na trawie, kiedy położę się na ziemi, kiedy będę kluczył, powracał i znów się schylał. Zupełnie jakbym pierwotnej sile składał ofiarę ze swojego czasu i swoich myśli. Nie, nie układam kamienia na kamieniu, nie rysuję spiral i nie śpiewam. Mam tylko czasem swoją muzykę na uszach. Ale często zapominam włożyć słuchawki, bo tęsknię za śpiewem ptaków, rannym hałasem tak innym, od sunących sznurem samochodów, czy dysonansu ludzkich głosów. W takich miejscach trzeba być samemu. Poczuć pod palcami trawę, grudkę ziemi, odwrócić twarz w stronę wschodzącego słońca. Zastanowić się nad zmiennością świata i jego powtarzalnością. Nad wieloma sprawami, które uciekają pod naporem życia. Banał. Ale prawdziwy. Wiesz, rozmawiam też z Tobą. O czym? O wszystkim. O zmienności, stałości i przemianach. O burzeniu i znikaniu. O trwaniu. I robię zdjęcia w swoim dziwnym tańcu pełnym pokłonów, klęczenia i niecierpliwego szukania światła i kadru. Zupełnie jakbym chciał pokazać Ci szept ziemi. Jej powolny oddech i bicie serca. Ulotne, na granicy słuchu, ale trwające nieodmiennie. Spójrz, właśnie budzi się ze snu i zaczyna swój szept... 

Komentarze

  1. tak ja też lubie być sam na sam ze sobą i nasłuchiwać szeptu ziemi...pozdrawiam Witku i powoli nadrabiam czytanie Twojego bloga...:) pięknie piszesz, ale chyba juz kiedyś o tym wspominałam... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo! Małgosia! Straszliwie dawno Cię nie było... Dziękuję Ci, choć Twoja opinia jest na wyrost i to bardzo. Mam pełno wpadek. I spójrz, cisza pod postami aż straszy. Znaczy się, to nie to. Ale co tam, trzeba mieć swoje miejsce :)) Pozdrawiam Cię :))

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie tez cisza...ale czy to wazne, real jest życiem- to naistotniejsze...pozdrawiam Witku...wiem, że dawno nie zaglądałam...wiem,ale dużo sie wydarzyło i nadal dzieje...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty