Patrzę...


Patrzę i nie widzę. Cóż, podobno to ludzka rzecz, nie dostrzegać. Więc do mojej beznadziejności mogę dodać to, że nie widzę. Bo patrzę gdzieś w przestrzeń. Chmury rozwiane po niebie w wachlarz, słońce, które zmienia kolor i mgła wstająca znad ugoru, to wszystko jest piękne i tajemnicze o tej godzinie. Bo jeśli mam już nie spać, to niech chociaż nie przewracam się z boku na bok. Niech nie stoję przy oknie obserwując świt. Bo niby każdy jest ten sam, a każdy inny. Trzeba się w niego wsmakować, poczuć go we krwi. I dlatego pojechałem daleko, zwyciężając w tym złudnym pojedynku między lenistwem, a bezsennością. I nie zobaczyłem. Po staremu patrzyłem w przestrzeń sycąc oczy barwami świtu. Dopiero później, kiedy poczułem wilgoć w butach, a przemoczone spodnie lepiły mi się do ciała, zrozumiałem że pomyliłem się. Jak zwykle. Bo wiesz, człowiek jest całkiem niezłym mechanizmem, który działa biorąc energię z popędów, marzeń, czy czego tam jeszcze. Ale wystarczy drobna chwila zawahania, złe słowo, czekanie zbyt długie, milczenie uporczywe, by rozjechać się w swoim uporządkowaniu. Nic już nie działa jak trzeba, a daremne próby samonaprawy kończą się żałośnie.Ktoś o tym pisał, nie pamiętam. Na pewno nie ten, który mówił, że księżyc można wypić, jeśli postawi się szklankę przy oknie. I na pewno nie ten, dla którego czas stał się sumą bodźców odbieranych afektywnie, cokolwiek to znaczy. I wiesz, zrozumiałem, że patrzę na coś, co jest zwyczajne. Bo nie odmówisz kroplom zwyczajności. Ale też patrzę na coś, co wykracza daleko po za rozumienie słowa "zwyczajność". Bo przecież grawitacja, to rzecz zwykła, kondensacja pary, również. Ale jeśli ktoś od ponad roku nie dosypia, to patrzy na świat trochę inaczej. Jak? Nie wiem, po prostu inaczej. Każdy szmer staje się sygnałem alarmowym, każdy gest staje się zapowiedzią ataku, każda.... Nie, wystarczy. Dobrze wiesz. Więc patrzę na krople. Na cieniutkie liście traw, które dźwigają wodę. Tak, wiem, napięcie powierzchniowe. Tak, uczyłem się tego kiedyś. Jak również tego, że trawa należy do rodziny....po co o tym mówić. Trzeba patrzyć, bo zbyt łatwo przeoczyć to, co ważne: świt późnej wiosny i krągłość kropli powstałych z mgły. I kruche mosty traw. I nietrwałość chwili. I szept międlony, jak uparta modlitwa. I wstyd, uparty wstyd. Zupełnie jak w życiu...  
 

Komentarze

  1. nasłuchujesz świata Witku bardziej niż kiedyś...skąd ja to znam- to wsłuchiwanie się...zdjecia magia - i dziękuje za refleksję jakże mi bliską...pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słucham, bo drogę trzeba wybrać nie tylko wzrokiem, ale i słuchem. Zresztą....znasz zapewne ten tekst :))
    http://teksty.org/agnieszka-osiecka,wielka-woda-(trzeba-mi-wielkiej-wody),tekst-piosenki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty