Witraże


Światło przechodzi przez liście, a ja zamykam oczy i podnoszę głowę. Głębiej oddycham i prostuję plecy. Czuję się dużo lepiej, niż w tłumie. Coś podobnego mogą chyba czuć żeglarze, kiedy mają wiatr we włosach i słone bryzgi ochlapują ich twarze. A ja stoję tylko pod drzewem. Błękit miesza się z transparentną zielenią i to jest piękne. Tak piękne, że nie pozwalam słowom wydobyć się z ust. Jest tylko słońce, liście trzepoczące na wietrze i błękit. Szept liści też. Kiedy wiatr nabiera rozpędu, to słyszę szelest. I tak być powinno. Nudne, prawda? Ale mnie wystarczy, kiedy stanę pod drzewem i patrzę. Słucham też. Nie, nie mówię. Czasem szeptam, ale o tym sza... Nie wolno ujawniać zaklęć, bo magia jest kapryśna. Tak, wiem, nie będzie to długo trwało, kiedyś będę musiał odejść. I to napełnia mnie smutkiem. Jak zawsze. Ale przecież znów kiedyś przyjdę i zmrużę oczy od światła i zapatrzę się w liście, które obojętne na mnie, będą toczyły chlorofil i cukry swoimi arteriami. I wiesz, boję się. Każdego gestu zbyt gwałtownego, każdego słowa wykrzyczanego. I dlatego waham się miedzy ciszą, a chęcią rozmowy. Bo sama wiesz, jaka cisza może być groźna i jak słowo może zranić. Dlatego wciąż myślę, mam oczy otwarte na błękit, jakbym tam mógł znaleźć odpowiedź. Ale tu nie ma prostych odpowiedzi. Jest tylko szept i szum, kiedy wiatr mocniej zawieje. I są liście ze swoją zieloną tkanką, którą prześwietla słońce. I ruch warg, kiedy nikt nie patrzy.... 

Komentarze

Popularne posty