Dni
Wiesz,
lubię tu być. Wiedziałem, że to będzie moje miejsce, którego okna wychodzą na
zachód. Wiosną, kiedy wieczory wydłużają się w nieskończoność, lubię otworzyć
okno i wtedy zapach wpływa na poddasze. Zapach, smak ziemi, zieleni, zbóż i kwiatów. Jest to
tak nieuchwytne, że nawet nie warto tego definiować. A potem przychodzi lato i mury
oddają ciepło, a noce są krótkie. Wstaję wtedy wcześnie, za wcześnie, siadam na
parapecie i patrzę, jak odchodzi noc. A popołudnia pełne są światła zachodu i znów
patrzę, jak gaśnie słońce, a łuna na zachodzie wolno ciemnieje. Zwłaszcza późne
lato jest tu piękne, kiedy kurz wiruje w powietrzu, a ja widzę przez okno
błękit i promień, który wpada do środka. Inaczej jest jesienią, ale wtedy
siadam na parapecie i patrzę jak dni przetaczają się razem z chmurami niosącymi
deszcz i śnieg. Szyby są mokre, kropliste, a ja lubię odbicie płomyka świeczki
w każdej z nich. Czy wiesz, że tworzą złotą sieć, kiedy się im przyjrzeć z
daleka? To dobre poddasze, żeby nic nie mówić. To dobre miejsce, by dobre myśli
przyszły do człowieka. A dobre myśli rodzą się z dobrych słów, więc kiedyś na
kartce papieru napisałem to, co przynosi uśmiech. Nakleiłem ją na wewnętrznej
stronie szafki, w której trzymam wszystkie rzeczy, których trwanie skończyło
się dawno temu, ale które tutaj odpoczywają i śnią swoje sny, o ile rzeczy mogą
śnić. Atrament spłowiał, ale ciągle widzę to, co było dla mnie ważne i
zastanawiam się, czy wszystko się zmieniło, czy ja się zmieniłem? Poznaję swój
charakter pisma, poznaję litery w pośpiechu kreślone ręką, kiedy było źle.
Chwytam pióro, trzymam je w dłoni, ale żadne myśli nie przychodzą do głowy.
Zbyt dużo było złych słów, zbyt dużo było pośpiechu, zbyt dużo bezradnego
wzruszenia ramion i wzdychania z bezsiły. Wzdychulec, ukradłem to słowo, ale
podoba mi się. Więc siedzę sobie na parapecie i piję. Herbatę, wino i co tam
jeszcze, i myślę. To mój komfort i chwila dla siebie. Bo nie trzeba specjalnie
zapominać. Wystarczy wykręcić się brakiem czasu i wszystko minie. A kiedy
wróci, będzie za późno i trzeba będzie machnąć ręką. Tak, trzeba machnąć ręką,
jak zawsze. Za każdym złym słowem, za każdym gestem. Tak mówiłem sobie, bo
każdy ma prawo do tego, by być sobą. Nawet, jeśli się będzie tego żałowało. A
ja, czy żałuję? Trzymam pióro i nie wiem, co napisać. Może nie trzeba nic
pisać, może wystarczy zachód słońca i potem czoło przyciśnięte do tafli zimnej szyby, która tak przyjemnie chłodzi? Może
herbata z cytryną? Może… Wiesz, lubię tu być. Wiedziałem, że będzie to moje
miejsce, którego okna wychodzą na zachód. Sam je wybrałem. To dobre miejsce. To
dobre miejsce...