Światełko
Lubię grudniowe popołudnia, które zapadają szybko, by
zmienić się w noc. Wszystko co nie ma
siły istnieć w blasku słońca wychodzi w noc. W taką noc. W kilka, tych najczarniejszych
i najdłuższych nocy. Bo myślę sobie, że nie mają odwagi istnieć w ciągu roku i
rozpaczliwie czekają w swoim świecie na ten czas, kiedy mogą wyjść i odetchnąć
pod osłoną nocy. Ja też wychodzę, by odetchnąć. Nabrać zimnego powietrza w
płuca, przepuścić przez głowę kilka myśli, pobyć samemu. Idę ulicą mijając domy
przystrojone lampkami choinkowymi, które jarzą się w ciemności sztucznym i
zwodniczym światłem. Migają, gasną, falują w rytm muzyczki z rachitycznego
głośniczka. Mijam trawnik, na którym elektryczny i jaśniejąc renifer ciągnie
puste sanie, mijam drzewko obsypane białymi i czerwonymi diodami. Mijam, ciągle
mijam, bo przedmieścia są długie, a noc czarna i trzeba ją rozświetlić. Bo
ciemność to strach i śmierć, a światło to życie i radość. Tacy my – ludzie,
którzy od tysięcy lat robimy to samo nie wiedząc, że za kolejnymi tradycjami
kryje się zawsze to samo – miłość, wspólnota, bezpieczeństwo. Bo przecież tego
wszyscy szukamy od zawsze, od tysięcy lat. Dlatego jemioła, dlatego choinka,
dlatego siano, dlatego pieniądze, dlatego w końcu przełamanie się opłatkiem,
jako ostateczna rękojmia pokoju i bycie w gronie tych, którzy nie skrzywdzą. A
ja skręcam w uliczkę minionego czasu i widzę światełko. Żywe, nie elektryczne –
latarnia, gwiazda zapalona dawno temu. Słowa życzeń z głębi, gdzie
najważniejsze myśli, ale i najczulsze. Szeptem, zawsze szeptem, bo przecież nie
wolno wypowiadać tych słów głośno. Co
się stało, gdzie ta ulica, gdzie ten czas? Gdzie wiara, że będzie opłatek i
spojrzenie w oczy? Nie wiem. Teraz można tylko tęsknić, albo… albo zamknąć oczy
i zasnąć. A potem, kiedy słońce wstanie zacząć żyć. Po prostu żyć. I zapomnieć
o śnie, zapomnieć o świecie skleconym z ułamków snów. Z rozbitych marzeń, z
odprysków światła. Tak, z odprysków
światła… I niech nad tym wszystkim gra kolęda o Jezusku, stajence i aniele. I
niech stanie się chleb łamany w imię pokoju. A ja zamilknę. Niech słowo stanie
się ciałem – Amen.

"Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy..."
OdpowiedzUsuńSpokojnych, świątecznych chwil i jasnych, ciepłych myśli. Mimo wszystko.
A słowa niech słowami zostaną. W Twoim wykonaniu są wręcz...dotykalne.
Pozdrawiam raz jeszcze,
Irena
Spokojnych, ciepłych i spełnionych. Dziękuję Ci bardzo, bardzo. I jeszcze raz pozdrawiam :))
Usuń"...noc czarna i trzeba ją rozświetlić. Bo ciemność to strach i śmierć, a światło to życie i radość. "- piękne! Dobrych, spokojnych i pełnych odpoczynku świąt Przyjacielu...o reszczie nie wspomnę, bo i tak myśli się spotykają w słowie...cudowny tekst!
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu - wiesz co i jak napisać - czujesz. Spokojnych, ciepłych i domowych Świąt i niezapomnianych chwil :))
Usuń