Drugi
Kiedy
wszystkie race wystrzelono, kiedy niebo ogarnął wilczy księżyc, a ptaki nocne
zaczęły powoli wychodzić z kryjówek, świat się przeciągnął. Usłyszałem jego
skrzypienie, choć nie poruszył się nawet listek. I było w tym coś jak drżenie
wielkiego koła, które znów rusza do przodu. Opierając się, wykrzywiając na
wszystkie strony. Ale ten pierwszy ruch się już zaczął. I kiedy rano wyszedłem popatrzyć,
czy coś się zmieniło, nie zobaczyłem rewolucji. Wszystko stało na swoim
miejscu, wszystko było, jak zawsze. I wszystko było milczeniem. A zwłaszcza ja.
I kiedy szedłem przez oszronione trawy, gdzieś tam przed siebie, to zauważyłem,
że idzie nas dwóch. Ja i ja. Ja pierwszy, który przeczesywał włosy ręką i
uśmiechał się, a oczy miał jak zimny płomień. Widać było, że ten facet lubi
pogadać, lubi opowiedzieć historię tak, by wszyscy nachylili się w jego stronę.
A obok niego szedł ten drugi, jak cień. Oczy miał jak szary świt we mgle, a
minę taką, że mogliby uczyć się od niego smutku wszyscy grabarze świata. Ja i
ja i trzeszcząca trawa i fala zimna w powietrzu i zapach minionego świata. Bo
świat minął i nie zauważyliśmy tego. Przeminęły radości i nienawiści,
przeminęły miłości i tęsknoty. Wstał nowy świat z nową datą. Czyżby? Może to
tylko napis, który łatwo zdrapać. A pod nim będzie 2017, 2016, 2015, 2014…. Ile
trzeba drapać? Farby jest dużo, przydałby się remont kapitalny. A może lepiej
nie drapać? Napis jest ładny i okoliczności wystrzałowe w knajpie pod demonem.
I nawet pamięć odeszła na te kilka chwil, za co ją błogosławiłem, choć teraz
wraca tuląc brzuch do ziemi. Pamięć świata. Pamięć mnie. Moja pamięć. Nie
trzeba mi kalendarzy, nie trzeba notatników i przypominajek w telefonie.
Pamiętam każde słowo nieuważne, każdy gest zbyt odważny, każde spojrzenie zbyt
ufne. Każde raniące. I jak mam zacząć nowy rok, kiedy niosę na plecach samego
siebie? Zapomnieć? Pominąć, machnąć ręką? A może po prostu nie oglądać się za
siebie, jak Orfeusz? A może po prostu milczeć, aż słowa same sczezną i narodzi
się nowy dzień? A gwiazda powie „Giń” i zginę? Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Patrzę na ten świat i nie wiem. Może powróżę? Może zawisnę jak Odyn na sznurze?
Może mówić przestanę, może coś się innego stanie? Może śmierć znów wywróżę?
Może…?
ja wróżę pragnienie spokoju z twoich słów...w twoich słowach toczy sie obraz za obrazem...takie pogodzenie z upływem, podanie się mu ...no i spokój jak przelewajaca sie woda, albo szron, który może na chwile zatrzymać koło czasu...moje neurony uspokojone- pozdrawiam Witku...
OdpowiedzUsuńMoje niestety nie są spokojne. Staram się poukładać świat. Może wygląda to jak poddanie się, ale wciąż jest we mnie ten dziwny opór materii i bunt, który krąży we krwi. A sama wiesz, że niełatwo go stamtąd wygnać. Pozdrawiam Małgosiu :))
Usuń