Serce z błękitu...
Jeżeli
tęsknisz, to tęsknić będziesz bardziej, kiedy niebo zawoła. I nie zrobisz nic,
bo co mógłbyś niby zrobić? Odwrócisz się plecami do głosu wiejącego wiatrem?
Więc patrz teraz, jak rośnie twoja tęsknota i ciągła ochota, by rozłożyć ręce i
wzbić się wysoko. Patrzysz na chmury wezbrane zachodem, jak na żagle gotowe do
rejsu, ale żal zostawić to, co wzbiera w tobie pamięcią. Bo jest w tobie
jeszcze pamięć truskawek i białego wina pitego nad brzegiem stawu. Jest jeszcze
zapach włosów i wiatru, który zrobił z nich chorągiew płynącą nad resztą życia.
I są jeszcze pola wiosną kołysane, gdzie kradnie się gorąco skóry ustami. I noce,
kiedy patrzy się w ciemność, a świeczka płacze nad twoim losem, kiedy kulisz
nogi na parapecie zapalając latarnię. Więc i wybór jest niejasny, jak może być w
chwili wahania, kiedy błękit woła i pamięć zabrania. I jest w tobie szept, co
się zasiał nie wiadomo kiedy, i jest czekanie bez brzegu i czasu i morza, które
pochłonęłoby smutek. I patrzysz tak darmo w zachody, a łzy żłobią zmarszczkę za
zmarszczką, a błękit woła, wciąż woła. A przecież wystarczy krok ku
nieskończoności jeden. Błękitny, jak sądzę...
💙 piękne, wspaniałe Witku!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Małgosiu - miód na serce :))
Usuń