B&W
Muszę
z Tobą porozmawiać, bo nie mam innego wyjścia. Wiesz, tak dalej być nie może.
Za długo trwa to milczenie, które byłoby wygodne nawet, gdyby człowiek stał w
miejscu. Ale nie stoi, stąd moja dłoń wyciągnięta do Ciebie. A czemu tu, w tym
miejscu? Nie wiem, ale wydawało mi się, że nie mogę z Tobą rozmawiać inaczej
niż idąc. Bo przecież idę wciąż przed siebie, prawda? Minuta za minutą, godzina za godziną, dzień za dniem. Idę.
Wieczny tułacz i wędrowiec – nawet ładnie brzmi, choć nieco kłopotliwie, bo
przecież niektórzy chcieliby w dusznej celi, na kolanach, w prochu i pyle. A ja
wolę inaczej, bez bólu kolan, bez przydechu i sznureczka formułek. To powinna
być prosta rozmowa, a nie klepanie słów, których sens znika, rozpływa się.
Dlatego wybrałem drogę i własne słowa, o które może się potknę, ale wiem, że narodziły
się we mnie tu, pod tym niebem, kiedy las stoi w ciszy późnego popołudnia
czekając na zmrok. I wiesz, tak bardzo żałuję, że nie starczyło mi siły i
talentu, by móc wyśpiewać solidnego bluesa zza ściśniętego gardła, który był
Cię uwiódł i był jednocześnie skargą i rozmową. Może dlatego tak lubię muzykę i
cichy śpiew, który jest odpowiednikiem szeptu. Ale nic z tego. Zostają tylko słowa
i zimne powietrze, które liże usta. Zapewne w cieple byłoby zgrabniej i
taktowniej, ale wolę tu, w tej katedrze z konarów i pni. W tym ukrytym śpiewie
ptasim, w tym skrzypieniu śniegu, kiedy krok za krokiem idę sycąc się tym, co
widzę. Nie ma słońca dzisiaj, a tak byłoby nam przyjemniej. Można by nawet
usiąść na pniu i wyciągnąć twarz do słońca i gadać. To dobry moment, by przeprosić,
powiedzieć, że przykro, przemilczeć, że „już nigdy więcej”, zapewnić, że
przecież zniechęciłem się uznając pustkę słów i wyjaśnień za oczywistą. I
licząc na uśmiech i przyjazne milczenie, które nie zbijałoby ćwiekiem, ale
łączyło, jak powinno. Ale jest szaro, a las czeka na mrok, który nadejdzie
niedługo. Stańmy na chwilę, wiesz, muszę zrobić kilka zdjęć. Nie wiem, ale
nauczyłem się patrzyć zdjęciami. Wiesz, kadr i te sprawy. I lubię drzewa,
kiedy tak odcinają się od szarego nieba. Pstryk i już. Nie czekasz przecież
długo, prawda? Idziemy dalej? Muszę z Tobą porozmawiać, bo nie mam innego
wyjścia. Wiesz, tak dalej być nie może. Za długo milczałem, a w piersi czuję,
że mam puste miejsce po gorącej gwieździe. Tak, o tym też możemy porozmawiać, ale
szeptem, jak najciszej. Może samymi wargami. A może i łza wystarczy – nie sądzisz?
Zimno, choć Tobie nie przeszkadza, a mnie jest obojętne, jeśli chcę. A chcę.
Chodźmy dalej Boże, mam tyle jeszcze słów dla Ciebie…
Komentarze
Prześlij komentarz
KOMENTARZE