W murach...
Miasto
nie śpi, jakby było na wiecznej kroplówce z adrenaliny. Nagrzane drogi tętnią
hałasem i unosi się nad nimi smog, który widać dobrze na tle błękitu. Boże, jak
ja lubię tu być, jak ja lubię to miejsce, po którym spacerowałem z matką
trzymającą mnie za rękę. To było pierwsze moje miasto i wracam do niego jak do
domu. Były inne miasta, ale żadne nie zostało tym jednym, które zamieszkało we
mnie, choć ja w nich mieszkałem. Ale byłem tylko przelotnym ptakiem gdzieś w
hotelowym pokoju pachnącym tak samo, jak w innych pokojach hotelowych na całym
świecie. Zawsze dziwi mnie ten rytm miasta, to tętnienie ogromnego serca, które
pochłania wszystko i człowiek zaczyna żyć jego rytmem. Z czasem się o tym
zapomina i zostaje myśl, że żyje się zwyczajnie. I szedłem właśnie tak, jakbym
żył tutaj i mieszkał ciesząc oczy tym, co znam. Błękit jaśniał nad głową, było
gorąco i tłum ludzi falował. Ale nie myślałem o tym, przekradałem się cieniem,
by dać sobie trochę ochłody i patrzyłem, jak bruk lśni rzeką wyślizgany
milionem stóp. Zmęczyłem się w tym tłumie, zmęczyłem się byciem jednym z wielu.
Skręciłem w boczną uliczkę i kiedy dotknąłem klamki drzwi, uśmiechnąłem się do
siebie. Wnętrze było chłodne, bo stare mury niechętnie poddawały się słońcu.
Pachniało wspomnieniem kadzidła, a kurz wirował w kolorowym promieniu
witrażowego światła. Tu był inny świat. Nie, nie umiałem się modlić. Stałem
tylko zaczarowany, a gotyk wlewał się we mnie, przelewał, burzył to, co było
złe. Bo było wiele złego we mnie. Patrzyłem na witraże jaśniejące w słońcu
barwami i nie było w tym nic z ponurych wizji średniowiecza. „Ojcze nasz, któryś
jest w niebie i między ludźmi, wskaż mi ścieżkę, którą pójdę dalej” to była
modlitwa na jeden oddech, ale czy więcej trzeba? Słyszałem bicie swojego serca,
znowu biło, znów czułem, że jestem. A przecież tak niewiele brakło, żebym
przestał być. Tam, na ulicy rozpuszczając się w tłumie. Albo kiedy indziej,
kiedy brakło słów, a niebo było martwe zupełnie jak moje oczy w lustrze. Więc
powiedz mi, czy dobrze wybrałem? Bo przecież przyszedłem tu specjalnie. Tu, w
to miejsce, gdzie kilka lat temu przyszedłem z wiarą, z miłością i pewnością,
że cokolwiek się stanie, to będę nosił w sobie to ziarno, które kiedyś
wytryśnie rośliną. Czy bardzo się wtedy myliłem? Czy nie zapłaciłem już za to
wszystko? Czy nadal mam w sobie to wszystko, co wtedy? Powiedz, powiedz proszę…
Przez kościół odbił się stukot kroków, głosy brzęczeniem komara napełniły mury.
Cisza odpłynęła, został tylko gotyk, jak zawsze. Tajemniczy, cudowny i srebrny.
Wyszedłem na świat. W oczy biła łuna od murów, zwykły gwar miasta zatykał uszy.
Znów byli ludzie, którzy po ludzku szli w swoją stronę. Turyści chłonący miasto
i ci miejscowi, którzy wrośli w to miejsce, którzy nie dali się pochłonąć,
którzy je oswoili. Stałem przed starym kościołem i poprawiłem plecak z
aparatem. Trzeba iść, wciąż trzeba iść…
Zgadzam się z Tobą, że Kraków ma w sobie swoistą magię... Zdjęcia cudownie pokazują ten klimat. Tekst piękny. Pozdrawiam serdecznie...miłego weekendu:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Elu :) Również życzę Ci miłego i słonecznego weekendu :)
Usuńnapisze tylko tak:bardzo dobrze wybrałeś Witku- piękne słowo...a na języku został mi teraz smak ciszy, która karmisz ludzi...dziękuję...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Małgosiu :))
UsuńWitaj Witku:)
UsuńKraków to moje miasto i bardzo ładnie oddałeś jego klimat słowem i zdjęciami. Nie lubię miast bez względu na to jak mi się podobają. To dwa różne odczucia. Nie lubię zgiełku, nie lubię reklam, nie lubię muzyki atakującej mnie na każdym rogu, nie lubię kakofonii. Nie pamiętam kiedy byłam w centrum. To zupełnie inny Kraków, który pamiętam z lat młodzieńczych. Kocham ciszę, którą można znaleźć tylko za wielkimi drewnianymi drzwiami. Bliskie dla mnie jest ostanie zdjęcie.
Rozumiem Cię. Dlatego dałem ostatnie zdjęcie, które jest inne od poprzednich. Kolorowe i wiosenne. Tak, w murach też czuć wiosnę, ale to inna wiosna. jestem z przedmieść, więc miasto jest zawsze gdzieś daleko i blisko. Więc rozumiem to, że nie lubisz miast. Ja sam ich nie lubię, ale staram się zrozumieć. Chciałem też pokazać tym wpisem, jak bardzo lubię ciszę, że lubię gotyk i pewną refleksyjność. Ale to już pewnie wiesz :)) Masz rację Kraków się zmienił, ale starałem się ocalić w tym wpisie to, jak go pamiętam. Dziękuję Ci za komentarz i bardzo, bardzo pozdrawiam :)) PS, też mam drewniane drzwi :))
UsuńDoskonale zrozumiałam Twoje przesłanie...a co do "wielkich drewnianych drzwi" to one też się zmieniły...za gotyckimi jest klimat i stary zapach. Dobrej nocy Witku:)
UsuńDobranoc Aniu :))
UsuńDoskonale zrozumiałam Twój tekst...mam szczęście mieszkać na obrzeżach Krakowa.
UsuńCo do "wielkich drewnianych drzwi" to one się też zmieniły...za gotyckimi jest klimat i zapach. Dobrej nocy Witku.
PS, dość kompa na dziś:)