Melancholia.

          


             Pragnę. Tak, wiem, mogły mi się przydarzyć inne, gorsze rzeczy. Ale pragnę położyć się na łące, włożyć źdźbło trawy w usta i patrzyć w niebo. Tylko tyle. Zostawić za sobą świat na tę godzinę, dwie i gryźć słodko-gorzki smak młodego źdźbła. To niewiele. A może tak wiele. Wszystko jest względne, a więc i to też. Czy myślałbym o czymś? Pewnie tak. Pewnie przypomniałbym sobie skrawki rozmów, skrawki szeptu. A może nadawał chmurom nazwy nowych, nieodkrytych lądów równie nietrwałych, jak ich wędrówka? Nie wiem. Trudno to wiedzieć siedząc zamkniętym w dusznych murach. Trudno odszukać w takich chwilach wolności, więc czepiam się tego obrazu, by nie zapomnieć kim jestem. W takich chwilach własne chcenia tak mało znaczą, tak mało znaczą własne myśli. Jest się tylko trybem w machinie, która działa tylko dlatego, że przyzwoitości ludzka każe być i podać uśmiech i dłoń nie patrząc na to, że czteroliterowy sklep oferuje większe zarobki, ani też na miny dziwnej pani minister nie wróżące niczego dobrego, a już na pewno nie troskę.  A może i nie słuchać bełkotu o długich wakacjach za darmo i wymyślania od leni i nieuków. A może też o tym, że mam przestać być sobą, który pisze tekst stukając w klawiaturę. Skąd tyle w ludziach złych słów, skąd tyle niesprawiedliwych ocen. Skąd tyle zazdrości i kiepskiej muzyki puszczanej z upodobaniem? Dlaczego patrzę na nich widząc w nich ludzi, szukając w nich z uporem człowieczeństwa, a oni nie potrafią na mnie patrzyć jak na człowieka? Czy na tym polega inność? A może.., a może już nic. Marzę tylko o tym, by leżeć na łące. Zgoda, mogę siedzieć i zapatrzyć się w chmurny horyzont. A może poczuć pod dłonią ciepłe ciało, płochliwość ust, szelest włosów. Piękna byłaby to chwila, gdybym leżał na trawie śledząc obłoki, czując obok słodycz kobiecego ciała. Kiedy nie trzeba słów, a uśmiech starcza za wszystko. I niech nikt nie mówi, że w moich oczach mieszkają obłoki, bo nie wypowiada się takich prawd głośno. One po prostu są. 
















Komentarze

  1. Wypisz, wymaluj sytuacja, w której się znalazłam w niedzielę na szczycie Wysokiego Wierchu, tylko obłoków nie było. Błękitne niebo, trawa, mały polarowy kocyk, który zawsze jest w plecaku i osoba, z którą nie trzeba rozmawiać, wystarczy "być". Zazdrość i kiepska muzyka została w dolinach.
    Obłoki pojawiły się w drodze powrotnej. Życzę Ci Witku takiej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się stwierdzenie: "Zazdrość i kiepska muzyka została w dolinach". :)) Dziękuję Ci Aniu :)) Jak już będzie po maturach, to gdzieś wyskoczę. Może bez "ciepła obok", które potrafi milczeć, ale zawsze pogapię się na świat :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm...a może kiedyś, ktoś doceni Twoją wrażliwą duszę i pogapi się z Tobą...
      Dużo dobrego i radości Witku. Dobrej nocki:)

      Usuń
    2. Może, ktoś, kiedyś :)) Dziękuję, uśmiecham się :)) Dobranoc :))

      Usuń
  3. Chmurki, obłoki, obłoczki...jak bardzo przypominają moje dzieciństwo. Uwielbiałam leżeć na łące za stodołą dziadka i patrzeć w niebo, zgadując co przedstawia niezwykły kształt niektórych z nich. Piękne, beztroskie chwile. Dziękuję, Witku za te okruchy wspomnień sprzed lat. Chciałoby się powiedzieć, że te duszne dni kiedyś miną i nadejdzie dzień błogiego relaksu, ale gdy powietrze dusi trudno o tym pamiętać. Życzę Ci , aby ta chwila szybko nadeszła... Dobranoc:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci Elu. Ciesze się ogromnie, że przywołałem dobre wspomnienie :)) Kiedyś przyjdzie wiatr i nie będzie duszno, a każda godzina będzie trwała 60 minut uśmiechu :)) Również Tobie serdecznie tego życzę i bardzo dziękuję :)) Dobranoc :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty