Małe niebo

Moje niebo nie jest szczególne wśród innych nieb, ale jest po prostu moje. Mój kawałek błękitu, czerni czy szarości, jak kto woli. Dobrze jest mieć swój kawałek nieba ponad głową. Swój promień słońca, swoje własne, prywatne obłoki, które stają się nimi na chwilę, by za chwilę bezpańsko popłynąć dalej, posłuszne wszystkim wiatrom. Wchodzę tu czasami, bo chcę poczuć jego zapach. Nie wiesz, jak pachnie niebo? Zawsze inaczej, ale nie pomylisz tego zapachu z żadnym innym. I wiesz, mógłbym tu siedzieć godzinami wpatrzony w niebo i ziemię uwiedziony obrazem Caspara Davida Friedricha. Tak, tego samego szalonego romantyka, który wiedział, jak oddać nastroje. Więc staram się jak mogę, Bóg mi świadkiem, odszukać w zwyczajności okruchów niezwyczajności. Jak antena, na tym dachu zbierać sygnały. Ale moje małe niebo ograniczone jest przez drzewa, domy i leżące w dolinie miasto ze swoimi wiecznymi światłami i hałasem. Trudno tu robić zdjęcia nie napotykając na przeszkody, a jednak wyciągam aparat, jakby istniał we mnie nakaz, by utrwalić chmury, wschody i zachody i zamglone księżyce. Choć to wszystko tak podobne do siebie, a czasami takie różne. Tak jak ludzie, którzy z góry są tacy sami, a potem okazuje się, że są tak różni od siebie. I wiesz, moje małe niebo nie jest moją ucieczką w samotność, bo nie muszę nigdzie uciekać, by ją poczuć. Ona przecież mieszka obok mnie, we mnie. Ależ oczywiście, że jest miejsce na moim dachu dla Ciebie. Wyciągam przecież dłoń za każdym razem, kiedy widzisz zdjęcia, kiedy szepczę Ci w głowie swoimi słowami. Trudno tak, wiesz? Często jestem zmęczony wyciąganiem dłoni, słowami, nadziejami, które uparcie krążą we krwi. Dlatego wchodzę na dach, by posiedzieć w błękicie. Może to i mało bezpieczne pozwolić, by błękit mieszał w głowie, może to mało praktyczne nocą patrzyć w niebo, kiedy dookoła pełno świateł. Wiesz, gwiazdy nie lubią świateł wielkich miast – blakną i chorują od smogu i przestają być iskrami zawieszonymi w mroku wskazującymi drogę. Telefon, Boże mój, milczy jak zaklęty, jak mógłby wskazać mi drogę? Już prędzej we śnie, kiedy będę szeptał opowieść o moim małym niebie. Ciągle, jak za dawnych lat lubię patrzyć, jak samoloty tną swoją jasną smugą błękit i jak prześlizguje się stukot pociągów gdzieś od zachodu, a w nocy chmury nabierają dziwnego koloru od lamp sodowych. Zupełnie inaczej niż w Bieszczadach, zupełnie inaczej, niż siedząc na stygnącym piasku plaży. Brak przejrzystości i perspektywy. Brak ogromu i monumentalności. Ale to w końcu moje małe niebo. Może i samotne, ale moje… 














Komentarze

  1. Uwielbiam patrzeć w niebo i obserwować, jak "płyną" chmury. Twoje zdjęcia są zachwycające ( jak zawsze... wiem, powtarzam się). To dobrze, że masz swój kawałek nieba, życzę Ci jednak z całego serca, by nie było to samotne niebo, bo wtedy z pewnością będzie jeszcze piękniejsze. Wszystkiego dobrego, Witku i pięknego weekendu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie pokaże (oby nie "pokarze), co dalej. Miejsce jest :)) Dziękuję Ci Elu, zawsze tak pozytywnie piszesz :)) Również Cię pozdrawiam i dobrego światła, albo czegoś, co Ci będzie potrzebne :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty