Wydmy...
Morze
ledwo oddychało. Widziałem, jak wydymało się i ledwo falowało, ale nie był to
jego głęboki oddech. Odpoczywało. A ja szedłem przed siebie nie znając
ograniczeń tego dnia, ani swoich ograniczeń. Po prostu szedłem. Trudno o tym
mówić, bo zazwyczaj idzie się po coś. A ja szedłem po nic. Nic mnie nie czekało
i nikt na mnie nie czekał. I to było dobre. Dlatego patrzyłem z duszą na
ramieniu, jak napina się skóra morza, ale żadna fala się nie podniosła, żaden
podmuch wiatru nie zmącił ciszy. Szedłem brzegiem morza i patrzyłem na szeroką
plażę, która przypominała kanion. Z jednej strony wydmy, z drugiej morze, a ja
pośrodku idę przed siebie.
-
Dlaczego morze dzisiaj jest takie? Boże…zaczyna się, Mała się dobudziła i
zaczęła zadawać pytania.
-
Nie rób z siebie głupszej, niż jesteś. Przecież wiesz, że wiatru nie ma. Ale
potem zerwie się od lądu i morze się obudzi.
-
Ja chciałam tylko się odezwać, a ty zaraz tak na mnie. Ja taka biedna, malusia
jestem, taka biedusia sobie siedzę i nic nie mogę powiedzieć... Niedobry jesteś
dla mnie, wiesz ty?
-
No nie chlip mi nad uchem. Przecież wiesz takie rzeczy. A czasami człowiek
potrzebuje być w ciszy i spokoju. Po prostu sobie iść.
-
Jak to?
-
No, tak zwyczajnie. Myje się, ubiera, wrzuca coś na ząb i wybiega z ciasnego
pokoju, żeby iść sobie w słońcu i tylko patrzyć. Sycić oczy. Może o czymś
pomyśleć. Zobacz, przecież tu jest totalne zadupie. Tu nic nie ma. Ani sklepów,
ani ludzi. Jest tylko piasek, woda i wydmy.
-
A o czym chcesz myśleć?
-
Mała, daj już spokój. O niczym i o nikim.
-
Aaaa, pewnie znowu o dupach i cyckach! Ja cię dobrze znam. I widzę ten błysk w
oku. Będę mówiła i mówiła i zobaczysz nic nie wymyślisz. Tra-la-la-la-la,
jestem malusia, ale mądrusia jakich mało.
-
I chwalipięta z ciebie, jakich mało.
-
Bo ty byś tylko milczał i milczał. A człowiek powinien rozmawiać ze swoją
duszą. Rozważać wszystkie te tajemnice i własne postępowanie!
-
Yhm…
-
No, to się rozumiemy, słucham cię grzeszniku.
-
Tak masz rację.
-
Co?
-
Tak, oczywiście, masz rację.
-
To ty taki jesteś??!! Ty mnie wcale nie słuchasz ty!! Ty obrzydliwy…!
-
Co, co mówiłaś? O co znowu ci chodzi?
-
Bo ty mnie wcale nie słuchasz!! Zatrzymałem się. Podstawiłem małej dłoń, by na
niej stanęła. Stała mi na ręce i patrzyła na mnie, a oczy jej błyszczały. Oj,
zła była, jak osa. Włosy falowały, a aureolka znów się jej przekrzywiła.
-
Mała, słuchaj. Teraz cię odwrócę, albo zrobisz to sama. Popatrz, tam na wydmach
rosną drzewa. Co roku, w porze sztormów morze podchodzi pod wydmy. Zalewa je i
zabiera część piasku i gliny. Te piękne, stare drzewa, które wyciągają ramiona
do nieba mocno się trzymają. Ale przychodzi taki moment, że i one albo umrą,
albo podmyte wodą stoczą się. Wyrosły tutaj, bo takie było ich przeznaczenie.
Zobacz, jakie są wykrzywione przez wiatry. Nie widać tego latem, ale urok wydm
można docenić właśnie teraz. Są trochę jak ludzie, którzy wierzą w to, co
postawiła przed nimi droga. I trwają, ale woda podmywa ich korzenie. Żyją i
wierzą. Żyją i kochają, choć są bliscy śmierci. Byle mocniejszy sztorm i zwalą
się do wody. I nikt nie będzie pamiętał, że byli.
-
Ty czasami też mądrusi trochę jesteś, wiesz?
-
Nie jestem.
-
No to opowiedz mi coś jeszcze!
-
Mała, litości, ja chcę iść tylko przed siebie! Tylko! Chcę się zmęczyć i potem
mieć dobre sny. Chcę trochę milczenia i szumu dla siebie. Chcę słońca i chcę
zobaczyć księżyc. Nie możesz pojąć tego ty mała cholero? Gadasz i gadasz, a ja
nie mam sił na gadanie. Zrozum, chcę zostawić za sobą wszystko. Każde złe słowo
i spojrzenie. Każde niedopowiedzenie i kłamstwo, które wyczuwam.
-
Ja biedusia taka jestem, a ty mnie wcale, a wcale nie chcesz. Ja ci
przeszkadzam. A ja tak grzeczniusio sobie siedzę na ramieniu i sobie myślałam,
że nie chcę, żebyś się czuł samotny. O ja biedusia…
-
No już, już Mała, nie przesadzaj. Siadaj na ramię i idziemy. Myślę, że zrobimy
te trzydzieści kilometrów, co?
- No pewnie, że zrobimy.
Szybciej, do abordażu!! Cha, cha, cha!! No
i poszedłem z duszą na ramieniu zanurzony w swoje milczenie i w łapanie
obrazów. Wydmy przesuwały się obok nas, jak taśma filmowa, a my szliśmy i
szliśmy zapamiętując to, co było warto. Bo przecież wędrówka, to jedyne co nam
pozostało zanim przyjdzie sztorm. A cień gonił za nami, jak wierny pies...
Witku...piękne cienie drzew i ten długi cień na końcu... Prawie czułam ten zapach oglądając zdjęcia. Chciałoby się tam znaleźć i nie dziwię się, że tak chciałeś iść i iść. Chyba każdy by mógł. Taki spacer jest naprawdę potrzebny, by to wszystko co zostało na chwilę z tyłu, z boku odzyskało na nowo swoje znaczenie, bo w codziennym biegu często trudno nam dostrzec, czy to robimy ma sens. To są chwile, które warto zapamiętać na dłużej, mieć za czym tęsknić i marzyć...
OdpowiedzUsuńPorównanie ludzkiego życia do smaganych wiatrem i falami morza drzew bardzo trafione. Nie jeden sztorm za nami, a ile nas jeszcze czeka. Może dobrze, że nie wiemy.
Cieszy mnie, że z Małą nawiązałeś nić porozumienia. Lubię te rozmowy i przekomarzania. Wyobrażam ją sobie malutką z poczochranymi włosami pokrzykujacą coś stojąc Twojej dłoni...:)))
Pozdrawiam bardzo serdecznie, Witku.
Przez te rozmowy z Małą, wpisy robią się za długie :))) Muszę coś z tym zrobić. Dziękuję Ci bardzo, bardzo za tyle dobrych słów. Kiedy robiłem te zdjęcia w zeszłym tygodniu, to właśnie to chciałem napisać. Nawet sobie notatkę głosową zrobiłem, by nie zapomnieć. Porozumienie z Małą? Powiedzmy, że krótkotrwałe rozejmy :D Właśnie szczerzy mi się nad uchem i każe pozdrowić. Jasne, ona najważniejsza... Już dziś swoje zbroiła. W każdym razie masz rację, że w biegu trudno nam dostrzec, że to co robimy, ma sens. Tak, jakby rządził nami wieczny przypadek bez krzty logiki. A jednak jest w tym wszystkim chyba logika. Ale chyba za krótko łaziłem brzegiem morza, bo jeszcze nie umiem tego sformułować. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i cieszę się, że spodobał Ci się ten długi, za długi wpis. A potarganiec mówi, że nudne. No pewnie, że nudne, ale lepsze od jej godzinek :D Bywaj Elu i życzę Ci dobrego światła :))))
UsuńNie wiem co napisać. Wędrowałam dziennie o różnych porach dnia po pustej plaży. Wędrowałam kilometry w słońcu, we mgle. Zimą gdy morze przy brzegu skute było lodem. Latem w upale i deszczu. W prostych słowach oddałeś klimat tych spacerów. Pokazałeś człowieka z jego myślami w otoczeniu współgrającym z nastrojem. Niemą rozmowę morza z człowiekiem i tymi karłowatymi drzewami. We współistnieniu. W słońcu i cieniu, we mgle w drodze przed siebie. Gdzie każda komórka ciała odczuwa ten skrawek świata. Zdjęcia w błękicie ze słońcem i zimnem cieniem jak te myśli z duszą na ramieniu. Nagie myśli i nagie piękne zdjęcia Witku. Mam wrażenie że poszedłeś nad to morze aby się wykąpać, oczyścić z brudu dnia powszedniego. Pozdrawiam nocą.
OdpowiedzUsuńWiesz, ten tekst pewnie w jakiś sposób odnosi się do tego, co sama przeżyłaś. Więc stąd brak pomysłu na napisanie czegoś. Ale przecież jednak napisałaś :) Tak, wędrówka i porzucenie tego, co zagnieździło się w człowieku jest dobre, oczyszcza. Czy kąpałem się w morzu? I tak i nie :D Ściągnąłem buty i wszedłem do wody. Doświadczenie trochę ekstremalne, ale bawiłem się dobrze :D A wracając już na poważnie do tekstu, faktycznie, w czasie wędrówki rozmawia się z morzem i z tym, co się widzi. Rozmawia się z samym sobą, choć nic nie słychać i nie widać poruszających się ust. Czasami trzeba poukładać świat, czasami trzeba wywietrzyć siebie i swoje wnętrze. Nie wiem, czy tak się stało, ale dzielę się tym, co rzuciło mi się w oczy, co zaobserwowałem. Dziękuję Ci serdecznie za komentarz i za dobre słowa w nim. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))
Usuń