Łyk...

- Mała! Ej, Mała, gdzie jesteś? No do cholery jasnej, odezwij się, łajzo jedna!
Cisza. Słyszę tylko stukot swojego serca. Nie, nieprawda. Słyszę też wiatr w gałęziach i ptaki, które przekomarzają się w gałęziach, a kiedy przechodzę milkną spłoszone moim szuraniem w suchej trawie. Zmęczyłem się tą drogą. Wiem, że tak będzie jakiś czas, że będę siadał na trawie, albo na byle zwalonym pniu, by odpocząć. Tak trzeba i nie zmienię tego. Czasem trzeba iść na kompromisy z sobą i ze swoim ciałem. Czasem trzeba iść na kompromisy, by ocalić to, co jest ważne.
- Mała, nie mam siły krzyczeć. Albo wracasz, albo niech cię jasny szlag! Nie będę zdzierał sobie gardła! Słyszysz?
A może wcale nie słyszy? Ledwie weszliśmy na pola zaczęła kręcić się niespokojnie, a potem zafurkotało tylko i jej nie było. Wcale, a wcale się jej nie dziwię. Posiedzę, może przyleci z wywieszonym ozorem powsinoga jedna. To zwalone drzewo w sam raz nada się, by na nim wygodnie usiąść. Jestem cały spocony. Mokry. Będę stygł, parował. I będzie dobrze. Lubię tu przychodzić. Tak po prostu. Każdy ma swoje miejsca, gdzie lubi być. Więc i ja mam swoje. Ani ładne, ani brzydkie. Po prostu miejsce wystarczająco daleko, by nikogo tu nie było. Gdzie można chwilę posiedzieć i pomyśleć. Odnaleźć myśl, albo siebie. Och, Mała by medytowała nad tym odszukiwaniem siebie. A to po prostu rozmowa z samym sobą. Po cichu, gdzieś tam w sobie. I czasem wbrew sobie. Nie wiem, czy to komuś potrzebne. Ale skoro jest, niech więc będzie. Czasem przypomina to odnajdywanie przyjaciela, który zginął gdzieś w meandrach życia. Niby go znam, a nie znam. Niby wiem kim jest, niby nie wiem.  Boże, w takich chwilach chciałbym powiedzieć, jaki świat jest piękny. Ale zawsze wychodzi tylko szept, albo sam ruch warg, bo krtań zaciska się zbyt mocno. Tak jak dziś, kiedy poczułem, że znowu żyję, choć brakowało niewiele. Cieszę się, ale nie umiem ani tańczyć, ani też śmiać się. Czuję tylko łzy w kącikach oczu, które pewnie będę musiał zaraz wytrzeć.  Ale skoro są, więc są konieczne. Tak jak zapach suchej trawy i szlamu, niepewnej zieleni i ptasiego śpiewu w powietrzu tak nieuchwytnego, jak promień słońca. Nagle wyczułem ruch. Skupiłem wzrok na pniu brzozy. Trudne zadanie, ale niech tam. Patrzę i widzę jak się chowa. Nieudolnie, bo włosy jej sterczą i kawałek stopy brudnej jak nieszczęście.
- Jesteś powsinogo jedna! Wyłaź zza tego pnia!
- Nie wyjdę!
- Wyłaź mówię!
- Nie wyjdę!
- Czemu nie wyjdziesz?
- Bo ja jestem malusia i biedusia i się mi szatka potargała…
- Znowu? Chwile cię nie było i już wszystko popsute?
- Się samo popsuwało.
- No to co teraz chcesz niby zrobić?
- Sobie popłakusiam.
- Ej Mała, Mała… Ty nie płacz, a patrz gdzie latasz.
- Biedusia taka jestem buu…
- No już, nie mazgaj się. Pomyślałby kto, że tak ci szkoda tej szatki, albo przykro, że się zepsuła.
- Ale ja golusia jestem i wszystko widać i ja się wstydzam!
- Tak, naga dusza - niesamowite, wiesz? Masz chusteczki, okryj się jakoś i idziemy do domu.
- A będziesz krzyczał?
- Nie będę, tylko wyłaź zza tego pniaka i nie smarkaj już. Gdzieś ty latała, co?
- A no bo niebo takie ładniusie było i takie ptaszki były i ja za nimi prędziutko, szybciutko, bo wiesz, ja taka szybciusia jestem i się rozerwało…
- Ptaszki?
- Ptaszki.
- No dobra, idziemy. Siadaj na ramię i nie pociągaj nosem. I uważaj, bo wiatr jest, jeszcze ci te chusteczki zwieje.
- To się nie patrz na biedusię! Głowę odwróć. Przyzwoitym trzeba być w życiu, a nie tak jak ty, tylko ciągle patrzyć gdzie nie trzeba! Nic już nie powiedziałem. Zmęczony byłem. Wracaliśmy, a niebo napełniało się, powoli granatem i czerwienią. Chciałbym kiedyś sięgnąć ręką i napić się takiego nieba. Pociągnąć łyk i poczuć wieczność w sobie i na języku. Choć jeden mały łyk…








Komentarze

  1. Witaj Witku.
    Idąc pod wiatr z Duszą wiercipiętą na ramieniu, nie lada wyzwanie. Gdy ta Duszyczka chadza sobie własnymi ścieżkami. A Ty losem doświadczony próbujesz odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Na dodatek jeszcze żyjąc w zgodzie z tą maleńką ciekawą świata i wyrywającą się w nieznane. Po niebo, po śpiew ptaka, słońce. Wzruszający tekst w konfrontacji starego z nowym. Tekst gdzie człowiek zmaga się sam ze sobą i Duszą. Oswajania się z tym co teraz i z nadzieją na wiosnę, gdzieś tam jeszcze skrytą za brzozą. Wpatrzeniem w niebo z ręką wyciągniętą po błękit, granat i inne barwy jak po puchar dobrego wina. Piękne nastrojowe zdjęcia. Zdjęcia drzew z bielą i suchymi jeszcze konarami jak ramionami wyciągniętymi ku niebu, po światło, po błękit, po nowe życie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Grażynko, że chyba masz rację? Nawet się nie zastanawiałem. Po prostu siedziałem na tym suchym pniaku i patrzyłem. Doświadczony? Może, ale każde doświadczenie, to pewna mądrość i pewne wnioski. Czyli cos, co się przyda. Ciesze się, ze spodobały Ci się zdjęcia i nastroje wpisu. I przepraszam za opóźnienia. Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i trzymam kciuki, bo jak inaczej? :)))

      Usuń
  2. "Dusza z ciała uleciała, na zielonej łące stała"... Takie mam uczucie, że to ciało to by tak chciało razem za tą duszą, ale nie może, pofrunęłoby w dal... Ale przecież na chwilę się wyrwała, aż sukienkę potargała Malusia. Ja tak lubię patrzeć na lecące samoloty i zawsze sobie tak mówię: O, tym to ja lecę do... gdzieś tam, a tamtym znów tam, a jeszcze tamtym znów w takie miejsce. To taka fajna zabawa, bo nawet jeśli nie uda mi się tam polecieć, to przecież lecę i kto wie, czy już tam nie byłam, kto to wie... ;) Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie Ewelino, wybacz za opóźnienie, ale ostrość robi sobie ze mnie test na wytrzymałość. A wiesz, kiedyś popełniłem taki tekst jak "Smugi". Miałem podobne uczucie. Masz rację, Mała sukienczynę potargała, ale nie dziwię się jej, wszak wiosna i wyrwała się do świata. ja też się wyrwałem, bo jednak człowiek lepiej dochodzi do siebie kiedy czuje świeże powietrze, niż zatęchły zapach szpitala. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie, a Mała krzyczy, że już nie jest nagusia i sukienkę ma i mogę pozdrowić, co z wielką przyjemnością robię :)) PS. ( dobrze, że stara poszewka na pościel ma cztery rogi, bo nie nastarczyłbym tego obcinania rogów dla tej powsinogi) :)

      Usuń
  3. Miło Cię widzieć Witku z tekstem i zdjęciami :)
    Dbaj o siebie i ciesz się wiosną ...
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Joanna KK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie :)) Przepraszam, ze tak długo to trwa, co jest dla mnie rzeczą niespotykaną, ale i tak pisze tylko na klawiaturze nawet nie patrząc na ekran. Więc przepraszam za zwłokę i dziękuję Ci serdecznie za dobre słowa. Pozdrawiam Cię :)))

      Usuń
  4. "Nie wiem, czy to komuś potrzebne. Ale skoro jest, niech więc będzie. Czasem przypomina to odnajdywanie przyjaciela, który zginął gdzieś" Cóż za pytanie... tak, bardzo potrzebne i trudne jeszcze bardziej. Znaleźć odpowiedź na pytania których przecież nikt nie zadał, a są przecież. Zrozumieć i poczuć, że ręce, nogi, głowa to ja tak samo ważne jak te wszystkie myśli i marzenia.
    Cieszę się, że wiosna jest tak piękna w Twoich zdjęciach i możesz ją poczuć tak wszystkimi zmysłami. Witku ja mam niewielką wadę wzroku, jestem krótkowzroczna, ale okulary noszę tylko jak chcę coś bardziej dokładnie zobaczyć. Mówię, że widzę świat po swojemu...
    Chyba najważniejsza w życiu jest akceptacja wszystkiego czego doświadczamy. Jest często punktem wyjścia do nowego, najlepszego rozwiązania. Nie znaczy to, że trzeba pozostać biernych, lecz nie toczyć boju, a jednak walczyć. Nie wiem czy mnie rozumiesz, ale ja kilkakrotnie tak w życiu miałam, że właśnie w momencie zgody na to co jest nieoczekiwanie kolor czarny zmieniał się w biały.
    Jeszcze jedno: "napić się takiego nieba. Pociągnąć łyk i poczuć wieczność w sobie i na języku. Choć jeden mały łyk…" niesamowite ściskające gardło słowa.
    Myślę jednak , że to nie czas , nie czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię Elu rozumiem. Cała rzecz w tym, że gdyby chodziło o okulary, to już dawno miałbym z pięć par, bo taki niszczyciel ze mnie :D Ale to niestety nie kwestia okularów. Trzeba czekać, a tego właśnie nie cierpię najbardziej, bo życie bez czytania przestaje smakować. Ale co tam, będzie dobrze :)) Dziękuję Ci bardzo za piękny komentarz i za Twoją refleksję. Bardzo się ciesze, kiedy dostaję tak ładne komentarze, w których czytelnik pokazuje siebie, swoje odczucia i odszukuje analogie z moim tekstem. To czysta radość dla mnie - DZIĘKUJĘ Elu :)) No i oczywiście Cię, pozdrawiam, bo jak inaczej :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty