Grá beag...

- Ja nie chciałam, żeby się złościł. Chciałam żeby popatrzył i powiedział, że piękne. Przecież efekt powinien bardziej liczyć się od tego, jakimi środkami się go osiąga, prawda? Nie ma, nie ma i nagle jest! Więc ja też chciałam. A on nie popatrzył nawet, a siadł na kanapie i nic nie mówi. Oj, przykrusio się Małej zrobiło. A potem zaczął te swoje gadki, ze farba rozchlapana po całym pokoju, że stół zniszczony, że tyle kartek poszło, że on ma dość. A on nie wie, że mnie się nudziło i chciałam dobrze. Powinien wziąć w ręce, popatrzeć, tak jak on to robi, zmarszczyć brwi i powiedzieć – Mała, to jest ładne. Albo, Mała, to jest świetne. Bo w końcu co ma dusza sama robić? Dopóki w nim mieszkałam, to jakoś było. A teraz nie dość, że niektórych rzeczy nie pamiętam, to jeszcze „tego nie rób”, zostaw, nie ruszaj” i obcy-nieobcy świat. A ja tak nie chcę! Nie chcę na niego patrzeć, kiedy tak siedzi i patrzy na biurko. Nie chcę patrzeć na niego, jak się martwi. Co innego, gdybym była w nim. Zawsze bym słówko szepnęła, pocieszyła, coś bym mu przypomniała. A tak? Mnie boli i jego boli. To nieuczciwe do cholery. Ostatnio napisał na kartce zdanie, które potem przekreślił, ale ja widziałam, jak się zastanawiał. "Niektórzy noszą w sobie smutek”. Tak, on w sobie nosi. Tylko nie chce o tym mówić. Ale ja czytam w jego myślach. Czytam w nim całym. Bo on jest mój. Na zawsze. Nigdy mu tego nie mówiłam, ale kiedy bierze mnie w swoje duże dłonie o długich palcach robi to bardzo delikatnie. Mówił kiedyś, że nauczył się w ten sposób dotykać gwiazd, które był kanciaste i czasem płonęły. Ale zazwyczaj były zimne. Więc by nie stłuc gwiazdy i zapalić w niej ogień, musiał być ostrożny. Ja wiem, to pewnie metafora, symbolika i diabeł wie, co jeszcze. Ale coś w tym jest i może być tak, że ma trochę racji. Ale tylko trochę. I opowiada. Ach, on umie opowiadać. Wie dokładnie kiedy zatrzymać się, wie kiedy zawiesić głos, kiedy trochę poudawać. Nie mógłby teraz poudawać trochę? A tak siedzi na tej kanapie i wygląda jakby zrobiony był z marmuru. Aż chciałabym go kopnąć, albo przyprowadzić psa, żeby się wysiusiał. Może to by mu dobrze zrobiło? Nie wiem już sama. Zachowuje się, jakby mu się krzywda wielka stała, a przecież był na tych swoich zdjęciach, więc powinien się cieszyć. A tu awantura o trochę farby. Się zachlapało i co z tego? Weźmie szmatę i może wytrzeć, ale nie, lepiej siedzieć jak mumia i udawać, że tragedia się stała. A ja mu też narysowałam drzewo. Jabłonkę. Taką, która pamiętałam ze starych, dobrych czasów, kiedy w nim mieszkałam. Pamiętam jeszcze jakieś strzępki rozmowy z kimś.. Może to dla niego było ważne? Może coś się wtedy stało? Ale nie, nie zapytam, skoro on taki! A może jednak zapytam, ale nie teraz. Potem, kiedy mu przejdzie. Bo w końcu co? Muszę wiedzieć, bo jestem jego duszą do jasnej! Dobra, idę. Wejdę mu na ramię, to się poruszy, albo choć podstawi rękę.
- Nie podstawiłeś ręki, kiedy chciałam wejść. Dalej się gniewasz?
- Ach Mała, Mała. Ty ciągle swoje. Ty nie przepraszaj, tylko głupot nie rób.
- Nie powiedziałeś, czy ci się podobało, co namalowałam…
- No ślicznie Mała namalowałaś. I pół pokoju nosi tego ślady. Ale nie gniewam się. A rysunek postawimy na parapecie, co? Bardzo ładnie ci wyszła ta jabłoń. Bardzo ładnie ją zapamiętałaś. Pamiętasz jeszcze coś?
- Jak przez mgłę. Jakaś rozmowa, ale nie wiem, nie pamiętam. Tylko ta jabłonka, która wyrasta z muru i to, że to symbol drzewa.
- Tak Mała, to wielki symbol, największy. Symbol, który opisuje nasz świat. Koniec, początek i trwanie.
- A miłość?
- Miłość? Miłość jest chyba w tym wszystkim. Tak jak śmierć.
-Nie pytam o śmierć, tylko o miłość.
- Tak, masz rację, pytasz o miłość. Myślę, że ona musi być we wszystkim.
- W kamieniu też?
- No pewnie! Wiesz jak pięknie kochają kamienie?
- Jak?
- Całym sobą, do ostatniego okruszka piasku w sobie. Nie umieją inaczej.
- Gniewasz się?
- Nie, nie gniewam. Przypomniałaś mi tylko coś.
- Co?
Że jest jabłoń i że kamienie kochają. Czasami człowiek o tym zapomina. Czasami ja o tym zapominam. A może nie chcę pamiętać. Może wcale nie chcę…



















Komentarze

  1. Piękne zdjęcia, a tak między nami, to myślę, że potrzeba Ci właśnie takiej Małej ale Dużej, z którą można iść na spacer trzymając się za ręce albo zwyczajnie, na zakupy😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Joasiu :)) Mała, ale Duża - cudo! Chcesz mordu wśród znajomych? :D Pozdrawiam Cię :)))

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia. U mnie nie kwitną jabłonki, zimno i deszczowo, pochmurno. Już mam chęć gdzieś tam z aparatem w bagna, lasy, ale póki co chodzę tylko z papierosem. A tekst jest smutny, a może mi się tylko wydaje? Mała jest cudowna "się zachlapało" - jak tu się gniewać. Trudne są te Twoje teksty, bo prowokują do mówienia o emocjach, a o swoich uczuciach ciężko mówić, trudno je wyrażać, zresztą tak przecież jest, bo nikt tak do końca nie wie, co w nas siedzi, może nawet my sami. Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają, sprawiłaś mi tym radość. A deszcz...no pada, ale to wiosenny deszczyk zupełnie inny od jesiennego kapania. Ciesze się nawet, że pada, bo sucho było niemożebnie i nawet rosy rano, jak na lekarstwo. Ale zobaczysz, za kilka dni na majówkę słońce przygrzeje i świat będzie piękny. I papieros będzie smakował, jak należy (wiem, bo znam ten smak :)) )Faktycznie, tekst smutny. Bo zapomina się często, że oprócz radości nosi się w sobie też i smutek. Taka swoista równowaga. A czy trudny? Trudne są uczucia, które są w człowieku i trudno je ubrać w słowa. Dlatego zgadzam się z Tobą, że to najtrudniejsza rzecz. Mimo deszczu pozdrawiam Cię ciepło, serdecznie i bardzo, bardzo serdecznie :)) PS. Niezapominajki piękne :)))

      Usuń
  3. Witaj Witku. Tekst? cóż w każdym z nas taki jest. "i po mimo burz" świat cyklicznie nam zakwita na nowo, by znów pożółknąć, zszarzeć i w popiół opaść by kolejnej wiosny po zamieci i lodzie zimy na nowo kwiatem i bielą, błękitem nadziei powrócić. Jak w kalejdoskopie świat nam się nieustanie zmienia. Piękny jakże wymowny teledysk. Ja i świat w około i we mnie. Cudowne kwiaty..... szkoda że tylko chwilą, choć po drodze i owoc wydadzą. Nie zawsze go dostajemy, by smakować. Cieszyć podniebienie ambrozją. Hmmm. Pozdrawiam niedzielnie z życzeniem brylantów poranka, bieli kwiatów południa i złota zachodów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poetycko mi odpowiedziałaś, dziękuję Ci pięknie :)) Ale... (czy zawsze musi być jakieś "ale"?) Muszę dopowiedzieć - piszesz, że "w każdym z nas tak jest". Ja tego nie wiem. Nie wiem, czy inni tak postrzegają pewne rzeczy, czy czują podobnie. Mogę powiedzieć za siebie, tak jest uczciwiej. Bo niby wszyscy jesteśmy tacy sami - tacy typowi i do bólu szarzy, a jednak każdy z nas odrobinę inaczej pewne rzeczy dostrzega, inaczej czuje, inaczej wyobraża sobie. Pewnie wiesz, o czym mówię. Dlatego nie chcę generalizować i wypowiadać się za "ludzi". Za siebie mogę :)) Dostrzegasz, że co roku jest tak samo. Cykl trwa. Tak, i to jest piękne! I piękne jest to, że możemy go obserwować i w jakimś sensie poddać się temu "biegowi natury". Mimo że wcale on tak piękny nie jest, to jednak fascynujący. Piękne mi napisałaś życzenia. Czy zdołam napisać piękniejsze? Chyba nie, więc napiszę tak: Oby każda godzina dawała Ci radość i dobre myśli, a noc spokój i zrozumienie :)) Dużo zdrowia Grażynko i nie tylko na dziś ")))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty