Do dna...
- Mała, co ci jest? No, Mała, powiedz coś...
Cisza.
Patrzy na mnie tylko tymi swoimi oczami koloru nieba.
Wyciągam rękę i przygładzam jej włosy znów potargane i mokre od gorączki.
- Mała, jak ci pomóc? Mam wody święconej przynieść,
modlić się, przesypywać ziarenka różańca? Mała, ja nie wiem, jak się leczy
duszę, pomóż mi.
Cisza.
Znów ta cisza,
która mnie przeraża, i ten jej wzrok nieprzytomny i wpatrzony we mnie, jak w
ostatnią deskę ratunku. Boże, zlituj się, co ja mam zrobić? Machinalnie wilżę
jej usta szmatką, bo widzę, że usta ma spierzchnięte. Może gdyby zasnęła, może
gdyby zamknęła oczy, to byłoby łatwiejsze, a tak? Nie wiem, co mam z sobą
zrobić, więc siedzę przy niej, choć chętnie bym uciekł. Ale nie mogę, bo nie
mogę jej zostawić. Nie chcę. Już nie.
Nie teraz, kiedy leży i nie wiem, co jej jest. A nawet gdybym
wiedział i leżałaby zdrowa, czy byłbym w stanie powiedzieć jej, że idę? Że nie
przyjdę, nie wrócę. Że znikam? Dotykam jej małej dłoni. Innej od dłoni dziecka,
ale wciąż małej i szczupłej. Nie myślałem, że ma takie dłonie. Nie myślałem, że
będę tak siedział i patrzył na nią. Na duszę. Na moją własną duszę. Boże, toż
to paranoja – wydrzeć ją z siebie po to, by nie przeszkadzała, a potem
rozmawiać z nią. Kiedy to się stało? Ona nie wie, nie pamięta. Ja pamiętam, ale
kłamię, że nie wiem. Nie powiem jej tego. Nie powinienem. Nigdy. A Pani Drugiej
Strony okrutnie ze mnie zakpiła kładąc mi na dłoni moją własną duszę, która
teraz leży w gorączce i nie wiem, co będzie dalej. Może odejdzie? Może ja
odejdę wraz z nią? A może po prostu będę jak pałuba – wydrążony pień? Golem ze zwitkiem
słów wsadzonym w głowę? Z okrągłym zagłębieniem w kształcie misy w okolicy
serca? Nie, nie boję się. Boję się o nią. Tak, najtrudniej powiedzieć to, co
się czuje. A potem wcale nie jest łatwiej. Skąd wiem? Wiem. I wiem jak to jest,
kiedy przyjdzie się zmagać z uczuciem, którego nikt nie potrzebuje, które
niesie wstyd, śmieszność i niespełnienie. A potem z żałością tak wielką, że
wypełnia po brzegi nie zostawiając miejsca na nic więcej. Nic, absolutnie
nic. Chyba, że człowiek budzi się
pewnego dnia czując, że ktoś mu się przygląda i tym ktosiem jest jego własna
dusza. Rogata, niespokojna, gadatliwa i egocentryczna. A jednak moja. A jednak
skazana na mnie i ja skazany na nią. Na jej śmiech, na jej docinki, na jej
paplanie. Na jej poważne myśli, które zawsze wygłasza tak nieoczekiwanie, że
wydaje mi się, jakby… Nie, nie mogę tak…
- Ej, Mała, proszę, zrób coś, daj znać. Nie wiem, co
robić.
- Chorutka jestem.
Przejdzie mi. Tylko siedź przy mnie. Nie idź sobie.
- Nie idę. Jestem.
- To dobrze. Będę spała.
- Opowiedzieć ci bajkę, albo coś?
- Nie, po prostu bądź. I trzymaj mnie za rękę.
Mała zamknęła oczy i westchnęła, a ja siedziałem patrząc,
jak deszczowe popołudnie zmienia się w deszczową noc. Werble deszczu wygrywały
swoje marsze, a ja siedziałem w kręgu świecy, który wcale nie musiał bronić od
demonów. Bo kiedy samotność wypije się do dna, to nie zostaje nic innego, tylko
odłożyć kubek i zapatrzyć się w noc. Zanurzyć dłonie w czerni wierząc, że nie
została ani jedna kropla na dnie i że
teraz będzie inaczej…
Dziękuję Joasiu :))
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo się wzruszyłam. To są tak ciepłe zdjęcia, muzyka i tekst czyli wymiar 3XD zgrabnie skonstruowany. Nie najlepszy dziś miałam dzień więc tym mocniej odbieram smutek słów.
OdpowiedzUsuńJest tu jednak ukryta mała iskierka, bo przecież w słowach "po prostu bądź" (cytat z Kory) kryje się wszystko...
Dbaj o Małą: może syrop, a może więcej muzyki- mówią koi duszę.
Maj nie nastraja najlepiej i nie jest z pewnością takim majem, na którego tak długo czekaliśmy, dlatego gorąca herbata z miodem i cytryną jest jak najbardziej nadal na czasie.
Ciepłe pozdrowienia Witku:)))
Tak, mnie maj też nie rozpieszcza :( A zwłaszcza dziś i wczoraj, to okropne dni. I nawet o pogodę nie chodzi, co jest przecież do przeżycia. Masz rację z muzyką :) Może warto spróbować. Ciepłego koca też. Zdecydowanie ograniczam aktywność do oddychania. Tylko oddychania :))) Dziękuję Ci za pozdrowienia i sam również ciepło i serdecznie Cię pozdrawiam :))
UsuńJakie te losy ludzkie dziwne pogmatwane. Przejmujący teks. Uściski dla Małej i dla Ciebie i wracajcie do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci Grażynko. Przepraszam, że nie odpowiadałem długo, ale sam nie wiem, gdzie ręce włożyć. Również i dla Ciebie dużo, dużo zdrowia i słońca :))) PS. Tak, masz rację. Wszystko dziwnie poplątane. I nie wiem, czy warto rozplątywać to wszystko, czy po prostu zostawić, jak jest. Taki supeł, to w końcu ciekawa rzecz :)))
UsuńBardzo podoba mi się tekst i zdjęcia. To dobrze, że się opiekujesz tą biedną duszą, to znaczy, że ją jeszcze lubisz. Nie jestem w stanie nic więcej napisać. Niemoc majowa mnie dopadła. Pozdrawiam Cię serdecznie :))
OdpowiedzUsuńCiesze się, ze podoba Ci się moja praca. Zawsze to jakiś znak, że jednak to co robię, nie idzie w niebyt. Rozumiem Cię, maj to chyba trudny miesiąc dla wszystkich. Chyba kolejny czas przełomu,m kiedy wszystko zaczyna się znów ustalać na kilka miesięcy. Wiesz, z tą Małą, to takie dziwne doświadczenie. Niby jest częścią mnie, więc znam ją, ale jakbym nie znał. I przyznaję, trudne doświadczenie. Życzę Ci dużo siły, ciepła i słońca. I dobrego spaceru z cisza i ptakami - pomaga. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))
Usuń