Źdźbła...
-
Mała, chodź już. Musimy iść.
-
Nie musimy. Dobrze tak, wiesz? Zaczynam cię rozumieć. Twoje milczenie i twoje
zapatrzenie.
-
No dobrze, zostańmy jeszcze chwilę. Ale wrócić musimy. Wiesz, robota sama się
nie zrobi.
-
Musisz o pracy mówić?
-
Muszę ci przypomnieć, że nie możemy długo tu być. Zaraz zresztą słońce zajdzie
za chmury.
-
Ale jeszcze nie zaszło. Więc siedźmy.
-
Siedźmy.
Mała zamilkła. Ale wiedziałem, że nie
wytrzyma. Że przerwie to milczenie, które wydawało mi się akurat konieczne.
Widziałem jej sińce pod oczami i bladą twarz. Ciągle dochodziła do siebie. Nie
mogłem odmówić, kiedy poprosiła, bym ją zabrał tam, gdzie lubię chodzić. Mam
wiele „swoich” miejsc, ale to było najbliżej.
-
Opowiesz mi coś? Nie, nie historię. Po prostu powiedz mi coś, co widzisz. Pokaż
mi to tak, jak sam czujesz. Brakuje mi tego. Wiesz, kiedy mieszkałam w tobie,
ciągle opowiadałeś, ciągle widziałam świat twoimi oczami. A teraz…
-
Teraz musisz sama patrzeć i nazywać.
-
Tak, teraz muszę sama. A lubiłam świat twoimi oczami. Był inny.
-
Inny niż co?
-
Inny od tego, co sama widzę. Mimo tego, że jest taki sam. Chyba.
-
Mała, jest taki sam. Ja po prostu …
-
Nie tłumacz. Wszystko skomplikujesz i nazwiesz nie tymi imionami, co trzeba. A
ja chcę po prostu…
-
Mała, patrzę teraz na źdźbło trawy. Lubię położyć się na ziemi i patrzyć na
wszystko z innej perspektywy. Zobacz, słońce go prześwietla. Świeci, jakby
wewnątrz mieszkały roje świetlików. Jest teraz piękne. Jest młode i jeszcze
giętkie, ale już smukleje i mierzy w niebo swoim ostrzem. Lubię ten kolor
zwłaszcza teraz. Soczysty i pełen soków. Życia. Potem trawa nabierze koloru
głębokiej toni i stanie się twarda, a ostre krawędzie źdźbeł będą cięły jak
żyletki – do krwi. Ale teraz można wziąć ją w palce i poczuć delikatność. Albo
rozetrzeć i wtedy nie poczujesz gorzkiego zapachu. Teraz jest jeszcze słodki.
Kiedy słońce zajdzie, zrobi się najpierw błękitna, a potem granatowa. A przy
księżycu srebrna. A rano będzie rosa. A może nie będzie? Może będzie wiatr,
który ją ukołysze i kiedy popatrzysz na łąki, to będą falować. Lubię to
falowanie. Ale najbardziej lubię tę ciszę i kolor zieleni, który stapia się z
błękitem. Wieczna trawa, która szarzeje, umiera i potem odradza się. I pokrywa
ziemię. Rośnie, słyszysz? W takiej ciszy powinnaś to usłyszeć, jak źdźbło
ociera się o źdźbło. To język trawy.
-
Znasz go?
-
Tylko trochę. Czasami zdaje mi się, że znam. Czasami nie. Czasami nic nie
rozumiem. A czasami mam jej śpiew we krwi, kiedy słońce wschodzi. Pogański
śpiew. Ale milczę wtedy. Słucham. Muszę słuchać...
-
Zmęczyłam się. Chodźmy już.
-
Chodźmy Mała. Chodźmy…
Ostre trawy są najlepsze do grania :) Jak odbędą się kiedyś takie zawody, to ja się piszę. Byłam mistrzynią w graniu na źdźble trawy doprowadzając tym moją mamę i ciocie do białej histerii :D
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet zrobiłam przegląd traw pod moim domem i rzeczywiście masz rację, jeszcze są za delikatne, owszem wydobędzie się z nich dźwięk, ale tego to się nawet koty nie wystraszą. Piękne są zdjęcia traw, niesamowite ile mają kolorów. A Mała patrzy i węszy. Daj jej źdźbło, niech sobie zagra, to świetna zabawa :)))
Nie no... na granie przyjdzie czas :D Lubię grac na trawie i na liściu. Dawniej, to były zabawy! Byle co i człowiek czuł się... no właśnie. Żart oczywiście, ale coś w nim jest. A Mała na 100% będzie grała, tylko wydobrzeje. Na razie niech dojdzie do siebie. Po pierwszej poważniejszej awanturze, gdzie będzie rzucać aureolką będę wiedział, ze to ten moment :))) Dziękuję Ci za przypomnienie tego, co tyle radości dawało. I nie było to bynajmniej 1000 lat temu. Choć tak się czasem czuję... Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i dla Gorzkiej :)) Przepraszam, ze tak długo trwała odpowiedź, ale weekend majowy ma swoje prawa, czyli sprawdzam w ośrodku egzaminacyjnym matury. I nic więcej nie powiem, bo nawet oddychanie jest tajne. Dobrego słońca :)))
UsuńPiękne zdjęcia, wspaniałe rozmycia i tyle odcieni zieleni. Najpiękniejsze jest zdjęcie z mostkami z traw i małą kropelką. Wydaje się wręcz nierealne- mistrzowski kadr!!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że zabrałeś Małą na ten spacer z pewnością poczuje się lepiej. Myślę, że choć każde w swoim języku powoli zaczynacie się dogadywać, a że widzi świat inaczej...Cóż każdy z nas go widzi inaczej co jest fascynujące a jest widoczne właśnie na fotografiach. Swoją drogą musiałeś chyba naprawdę położyć się na trawie i był to zabawny widok. Mnie się też czasami zdarza:)))
Serdeczne pozdrowienia Witku. Życzę dużo zdrówka Tobie i Małej:)))
Tak, masz rację. Każdy widzi świat po swojemu. I dobrze, ze tak jest. Jeśli ktoś by widział świat jak ja, to zabiłbym tego kogoś, albo siebie. Jak każdy rasowy romantyk muszę być oryginalny, więc nie przeżyłbym nieautentyczności i braku oryginalności :D Żartuję oczywiście :)) A z tym spacerem, to przypadkowe wyjście, które kosztowało siedzenie po nocy. Ale cóż, dusza chora, to trzeba ją przewietrzyć i wysłuchać. A niech ma, co jej :)) Wiesz Elu, sama robisz śliczne zdjęcia, więc pochwała od Ciebie bardzo, ale to bardzo wiele dla mnie znaczy. Nie mam czasu na zdjęcia i czuję, ze tracę "to coś". Więc tym bardziej Twoja pochwała jest dla mnie cenną. Dziękuję Ci z całego serca!! (choć sa tacy, którzy twierdzą, ze serca nie mam. Kłamcy ci oni wstrętni!). Dobrej, udanej niedzieli i dobrego światła :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :))))
UsuńNo i kolejna wiosna w swojej dziewiczej szacie. Nie wiem dlaczego ale idealna biel kojarzy mi się ze śmiercią a ten szczególny odcień zieleni budzącego świata życia z dziewiczością. Z nadzieją
OdpowiedzUsuńi początkiem. W pigułce rekonwalescentom powinno się serwować ten kolor wiosny. Dobrze otulić się i zanurzyć w zieleń i ciszę by słyszeć wszystko co rośnie i odpocząć. Witku zdjęcia nie do podrobienia :)) piękne. Pozdrawiam serdecznie :)
Tak sobie myślę o tej bieli, która wspomniałaś - mróz, śnieg, brak życia? Może to te konotacje? A może pustka? Czasami tyle rzeczy chodzi po głowie... Z kolorami też jest różnie. Panna młoda ubiera suknie ślubną w bieli, jako symbolu czystości, a przecież biel ma konotacje trochę inne. Bo pan młody we fraku pasuje do ślubu i pogrzebu, co w sumie na jedno wychodzi :D A zieleń...tak, rekonwalescencja najlepiej wychodzi tam, gdzie zielono i gdzie horyzont jest zamglony, a niebo błękitne. Ech...rozmarzyłem się. Dziękuję Ci serdecznie za wpis i ciesze się, że zdjęcia (takie pięciominutówki) Ci się spodobały :))) Czekam na to, by wreszcie zrobić zdjęcia tak, jak trzeba, czyli wcześnie rano nie przejmując się niczym i mając w ...nosie wszystko i wszystkich. Niech ten maj się skończy. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę Ci zdrowia i dużo, dużo zieleni :))))
Usuń