Pod powieką...
Zamykam oczy. A potem tylko ocean czerwieni i czerń, kiedy
chmura zasłoni słońce. To dobrze czasami nie widzieć, by sny były miękkie, gdy
wieczór przeminie w noc. A potem otwieram niechętną powiekę i wpływa światło we
mnie, a róże pachną i pachną. I wiesz, czytałem ostatnio listy hrabiego D’Aveniac
do hrabiny De Rampidoux. Pośród mdłych
formułek i nudnych opisów dnia, znalazły się słowa zasuszone. Pośród narzekań
na służbę i rozliczeń finansowych, lśnią okruchy tego, co ważne było w jego
życiu. „Madame, boję się, że moje listy trafią w niepowołane ręce. Bo choć
wiem, że Twój małżonek, to licho, nicpoń i karciarz i żadnej dziewce nie
przepuści, a szukać go można albo w gospodzie, albo na sianie w chłopskiej
zagrodzie, to jednak mieni się on klejnotem swojego nazwiska i despektem srogim
byłoby, byś tłumaczyć się musiała przed gawiedzią jaką z moich słów pisanych z
tak daleka. Mogę powiedzieć to tylko Tobie, co lśnisz na niebie mojego życia,
jak słońce, żeś odmieniła mnie zupełnie. Bo chociem porzucił uciechy życia
stając się, jako ten pustelnik, to wyczekuję znaku od Ciebie trwając w
postanowieniu niezmiennym. Daleko mi do pióra, alem zakupił pism wszelakich i
książek, by wydać ci się lepszym i gładszym. Ordynuję też sobie kąpiele, bo
choć one niezdrowe dla ciała, to sprowadzają spokój i trzeźwe myśli.” Do listu
dołączony był płatek róży, który hrabia zerwał spacerując po swoim parku. Mąż
hrabiny De Rampidoux zmarł wkrótce wybierając śmierć, jako honorowe wyjście po
przegranej w karty, zaś hrabina zwróciła się w stronę „słodkiego” D’ Aveniac,
by oddać mu swą rękę i ciało z radością. Była mała i pulchna, a krzywe nogi
maskowała suknią, zaś jej nowy mąż mimo usilnych starań malarza, nie mógłby być
uznanym za przystojnego. Przeżyli z sobą lat trzydzieści, a kiedy hrabia zmarł,
jego żona podążyła za nim zamykając się w pokoju i odmawiając jadła i napoju,
ale za to modląc się. Liczne progenitura uznała, że choć matka oszalała,
powinni wybudować grób rodzinny i wstydliwy fakt zakopać pod krzakiem róży,
który oplatałby rodzinne mauzoleum. A róże pachną, kiedy zamykam oczy. Tak, to
może śmieszne, ale kiedy zamykam oczy ich zapach staje się wyraźniejszy.
Esencjonalny jak olejek, który pod koniec dziewiętnastego wieku stał na wielu
toaletkach kobiet. Flakon z wodą różaną i gruszka, którą rozpylano mgiełkę, by
młody człowiek zachwycać się mógł kobietą według zasady, że nawet jeśli nic
mądrego nie powie, to będzie przynajmniej pachnieć. Och, uwielbiam te stare
zdjęcia z lat dwudziestych ubiegłego wieku, gdzie młode kobiety w wyszukanych
pozach i misternie ułożonych włosach; dłonią nieco pulchną (choć to było wskazane
i uznawane za kanon piękna), sięgają do róż stojących na stole. I kobiet już
nie ma i ich zapachu, a róże zetlały w starych książkach służąc za zakładki.
Minęli ci, którzy zapuszczali wąsy i brody, by wydać się bardziej męskimi i
godnymi poszanowania, rozsypały się w proch słowa modnych modlitw spisywanych
na marginesach damskich notesików. Został kamień cierpliwy jak wówczas, gdy ręka
rzeźbiarza ryła w nim litery. Prostą sentencję o życiu i śmierci zamkniętą w
datach. Otwieram oczy i świat wraca do swoich kształtów. Nie ma w nim nic
romantycznego i porywającego. Nie ma omdlewających dziewic przed lustrem i
książek z rysunkami Dorego. Są róże, które pną się cierpliwie i jest kamień. A
między tym wszystkim światło, które mnie wypełnia w niedzielne, upalne
popołudnie. Zamykam oczy i otwieram. Czekam….
Tak mi się jakoś lżej zrobiło po przeczytaniu...Może to ten zapach mnie upoił, a może ta niezwykła historia. Róże jak ze starych fotografii, podoba mi się. Z chęcią bym się położyła pod takim krzakiem różanym i zasnęła. Dzisiaj obwąchałam się lip, pachną równie słodko i odurzająco i jeszcze do tego te bzyczące pszczoły przypomniały mi, że to już lato i trzeba się trochę unieść nad tę rzeczywistość, pofruwać trochę, bo jak nie teraz to kiedy? :)))
OdpowiedzUsuńAch lipy... Uwielbiam ich zapach, bo kojarzą mi się z wakacjami w górach, gdzie rosły takie piękne trzystulatki - pomniki przyrody. Nawet kiedyś chciałem zdjęcia zrobić, ale jak to bywa w życiu, jak się ma zamiar, to trzeba od razu, bo potem deszcz i inne zjawiska złośliwe. Ciesze się, ze tak trochę lżej Ci się zrobiło, bo i miało się tak zrobić. Po prostu. Babcine róże dobre są na wszystko. No i właśnie, dobre pytanie - jak nie teraz, to kiedy?? Właśnie, ze teraz, o! Pozdrawiam Cię serdecznie i jeszcze raz dziękuję :)))
UsuńNaprawdę masz niesamowite pomysły Witku. Tym razem mamy niesamowicie romantyczny początek , a dalej już szczypta humoru z pulchną postacią hrabiny i jej pseudo przystojniakiem. Opowieść bardzo obrazowo napisana, niemal czuć woń wody różanej w buduarze. Nie wiem, chyba jednak wolę nasze czasy i bieganie w spodniach po lesie -ha, ha.
OdpowiedzUsuńUświadomiłam sobie, że faktycznie świat w słońcu przy zamkniętych oczach ma czerwony kolor i pięknie byłoby widzieć takie róże, jak na fotografiach.
Róża- niezaprzeczalnie królowa kwiatów pokazana w iście królewskim obrazie.
Pozdrowienia nadal bardzo ciepłe (mam na myśli nadchodzące upały) więc życzę nieco rześkiego powietrza i dobrego wakacyjnego już wypoczynku.
Jak to bywa, pomysły przychodzą, mijają i tyle z nich dobrego, że czasem któryś zrealizujemy. A mnie się po prostu wykoncypowała pulchniutka hrabina z przystojniakiem wątpliwym :D Nie wiem sam, ile w tym sensu, bo samego siebie analizować, to jak samego siebie operować, więc może nie będę tego robił. Ale skoro się uśmiechnęłaś, to znaczy, że wszystko w porządku. A róże faktycznie, starałem się pokazać w stylu retro. Nie to, ze bardzo lubię, a zawsze bardzo chciałem. No i jest :))) Z tym wakacyjnym urlopem, to trochę nie tak, bo pracuję do 15 lipca i od 15 sierpnia o czym wszystkie gryzipiórki gazetowe milczą, bo im pasuje nauczyciel, który ma TYLE wolnego. Cóż, jest inaczej... Ale nic to :)) Ważne, ze jest światło i znajdzie się cień dla ochłody czego Tobie serdecznie i z całego serca życzę pozdrawiając nieodmiennie bardzo, bardzo serdecznie :)))
UsuńJeden z lepszych z lepszych Twoich tekstów. Nie ma błędu w tym zdaniu. Jakby tam czasami odezwała się twoja dusza belfra. Wiesz? róże różnie pachną. Pachną pulchną panią gdy stoi przy garach i warzy smakołyki dla bliskich. Pachnie wytwornością, porankiem i rosą, zaklęciem miłosnym. Tajemnicą na dnie flakonu mało kiedy odkrytą. Dziwny to kwiat. Kwiat narkotyk. Piękne te Twoje róże - inne niż wszystkich. Pozdrawiam ciepło, potu też nie zaszkodzi trochę :) człowiek pozbywa się toksyn z organizmu, pod warunkiem, że pamięta o piciu wody :))
OdpowiedzUsuńA wiesz, nie sądziłem, że się spodoba. Że się komukolwiek spodoba. Pisało się samo, mówiąc szczerze. Bo to miał być dla kogoś, kogo miałem zapomnieć. A może miałem nie zapomnieć? Już sam nie wiem, zapomniałem. Przez ten upał źle reaguję (sama wiesz czemu) choć znam sporo osób, które kwitną w takiej temperaturze. Cóż, zawsze był ze mnie zimnokrwisty drań ;) Pozdrawiam Cię serdecznie i chłodno, bardzo chłodno zwłaszcza że jutro ma być szczyt tego draństwa znad Sahary :)))
Usuń