I odpuść mi moje winy...




          I odpuść mi moje winy, w tej drodze do nieba. Bo tak długo się tam idzie, aż kiedyś wejdę tylnym wejściem, żeby choć zobaczyć skrawek. A potem może być i miecz ognisty, a zapewne bardziej kopniak w dupę. Ale na razie trzeba iść przed siebie, choć jeszcze łzy na sznurach nie wysuszone. I zobacz, zobacz, jaki piękny burdel po tym wszystkim został, który miał być rajem, a stał się piekłem. Ale zawsze tak się dzieje w nas, ludziach, którzy chcemy dobrze, a dzieje się źle. Chociaż, może nie od razu niebo, może nie do końca piekło. Coś pomiędzy, jak kolory zmieszane w pośpiechu. Albo nasze uczucia, których nie mogliśmy rozdzielić i teraz śmiech łata się łzami na przemian ze złością i łagodnością. Wsączyło się to wszystko w pamięć i nawet słowa nie chcą być takie, jak kiedyś. Niecierpliwe. Tyle jeszcze, że stać mnie na to, by stanąć pośrodku łąki we mgle i tylko patrzeć. Ale co mi z mojego patrzenia, co mi z moich słów i snów i milczenia? Co nam z naszych tęsknot chowanych z pośpiechem w kieszeń? Co nam z naszych kartek, na których budujemy światy? Takie one prawdziwe, jak i nietrwałe. Takie one piękne, jak i zetlałe. Może robimy to wszystko w obronie przed własnym chłodem, by nie skostnieć i nie rzucać w niebo „co mnie to wszystko obchodzi”? A może wciąż i wciąż szukamy tej właściwej drogi, nawet jeśli stoimy na łące pełnej mgły? Nie wiem. Wiem że jest zimno, a palce nie chcą nacisnąć spustu aparatu. Są białe i patrzę na nie z ciekawością, bo jednocześnie są moje i nie moje. Czuję je, ale nie są mi posłuszne. Ale staram się o tym nie myśleć, jak i o wielu sprawach, bo będę jak owad zakrzepły w bursztynie – zaskoczony na wieczność, aż wypluje mnie śmierć, aż zetrze mnie czas. Wiesz, kapią krople z drzewa i słyszę ich stukot o liście. Trawy się srebrzą, a każda kropla jest piękna. Mały cud natury, który spadnie na ziemię i wsiąknie, a potem będzie krążył w łodygach roślin, które otrą się o moje nogi. Albo które wyparują przysłaniając słońce i zamieniając się w obłoki, które dadzą deszcz, albo zamkną wejście do nieba. Więc odpuść mi moje winy, jako ja odpuszczam przed drogą. Bo kiedyś trzeba. Nawet jeśli to droga nie w niebo. Obojętne. Stoję przecież pomiędzy i uśmiecham się. Głupiec na łące. Głupiec na wyśnionej łące…  

 Drodzy czytelnicy, z żalem piszę te słowa, ale w najbliższym czasie wpisów nie będzie. Postaram się wrócić tak szybko, jak to możliwe. WN




















Komentarze

  1. Jak ja uwielbiam Twoje zdjęcia , ich magia wraz ze słowem jest tak mi bliska.
    Nie piszę tu często ( mam swoje powody) ale zawsze jestem Witku .
    Na takiej ,,wyśnionej łące" tylko w milczeniu trzeba stać....trzeba by słyszeć własne myśli i czuć bicie serca , i przeżywać to wszystko co dzieje się obok ...tak po swojemu i tylko dla siebie . Myśli krążą tak wyraźniej, pytania i odpowiedzi , im bardziej się temu poddajesz tym intensywniej zaczynach to pojmować i tęsknić .
    Nie potrafię się tak otworzyć jak Ty , opisując swoje doznania a przede wszystkim swoje myśli .
    Zbyt są moje .
    Dziękuję za zaczytanie się w ,,Ciebie " i zapatrzenie się w to co podziwiają Twoje oczy .
    Pozdrawiam


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci stokrotnie Aniu :)) Widzisz, marny ze mnie fotograf, bo nie zawsze umiem odszukać ten kadr, co trzeba. I nie zawsze zrobię zdjęcie wtedy, kiedy chciałbym. Często kręcę nosem, że to, że śmo, że owo. Ale nie dlatego, że taki ze mnie "profi" i zgrywam primadonnę na prochach, ale dlatego, że szanuję czas tych, którzy tu wchodzą. Po co im oglądać coś, co w moich oczach nie jest akceptowalne, prawda? A tekst? Tekst musi się napisać i nawet, jeśli pewną rzecz powtarzam, to zawsze odrobinę inaczej. Każdy ma swoje powody, dla których wchodzi i komentuje. Jak również te, dla których czasami milczy. Kim byłbym, gdybym tego nie rozumiał? Chociaż bardzo lubię czytać komentarze, bo lubię interakcję i indywidualne podejście do czytelnika, to rozumiem, ze ktoś nie jest gotowy na to. Zresztą na jakiś czas ta sprawa się rozwiąże, bo zamykam blog na jakiś czas. A to, ze otwieram się, wiesz, to sprawa złożona. Człowiek ma tyle różnych w sobie pokładów i myśli i tego, co się w nim dzieje, że to moje "otwarcie", jest zaledwie uchyleniem drzwi. I to tylko tak, by nie zrobić komuś krzywdy jakimś stwierdzeniem czy myślą. Dziękuję Ci jeszcze raz za odwiedziny i za baaardzo miły komentarz - DZIĘKUJĘ!!! No i życzę Ci dobrego światła i humoru :)))

      Usuń
  2. Codziennie muszę sobie tłumaczyć, że nie może mi być wszystko jedno, że muszę albo w jedną albo w drugą stronę, a nie tak stać po środku i śmiać się z siebie i z tego wszystkiego. Więc staram się starać, próbuję się skupić, a potem się oglądam do tyłu i patrzę właśnie na ten cały burdel, który powstaje zwykle z całkiem czystych intencji. I czasem to jest mi tak wszystko jedno, że mam ochotę stanąć tylko na tej łące i śmiać się. I gdyby tak człowiek nie musiał wciąż udowadniać, jaki to mądry i piękny jest i nie musiał jeść i mieć tego wszystkiego, co mają inni, to pewnie te łąki zapełniłyby się do ostatniej szparki. Tylko co wtedy? Nie wyobrażam sobie tłoku na moich łąkach... A potem wyobrażam sobie sąd ostateczny, jak staję przed Jego obliczem, a On mówi: nie ma tu dla ciebie miejsca, bo całe życie swoje zaniedbałaś: tu ci było wszystko jedno, tam ci było wszystko jedno, tego nie chciałaś, tamtego nie potrzebowałaś, tyle ci dawałem, podsuwałem, a ty nic, nie można tak się całe życie asekurować i przegapić..., a ja czuję znowu, że jest mi po prostu wszystko jedno. Bo tak na prawdę to nie wiem, gdzie to życie, czy na tej łące czy gdzie indziej.
    Bardzo dobrze napisane, a zdjęcia są piękne. Mam nadzieję, że nie na długo ten blog się zamyka, bo ciężko trafić na taki, albo ja szukam nie tam gdzie trzeba, albo wcale nie szukam, bo mi wszystko jedno ;) "Co nam z naszych tęsknot chowanych z pośpiechem w kieszeń..." - no właśnie co nam po nich. Pozdrawiam Cię serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zmęczony, muszę odpocząć. tak banalnie i zwyczajnie. I zająć się zdjęciami, bo to nie jest wyjście pojechać na zdjęcia, a potem od razu je wrzucić do następnego razu. Pięknie to opisałaś i taki Sąd, to jest Sąd :D Ciesze się, ze ten tekst pokawałkowany i posztukowany, jak mumia i zombie połączyłaś w jedną całość i wydobyłaś z niego to, co cenne. Ja na niego spojrzałem i dodałem ostatnią frazę za właściwym tekstem. Pojadę na porządne zdjęcia i się podładuję :))) A może i grzyby znajdę, więc już będzie całkiem miło :D Bardzo mnie skomplementowałaś i moją pracę i zrobiło mi się naprawdę miło :)) Dziękuję Ci!! I oczywiście pozdrawiam Ciebie i Gorzką - do zobaczenia :)))

      Usuń
  3. Witku, gdy weszłam moje oczy najpierw powędrowały do zdjęć i nie mogłam od nich oczu oderwać.
    Każde jest pochwałą natury czy to korale z pajęczyny, drzewa we mgle, kropelki na trawie czy najcudniejszy, jaki widziałam dmuchawiec.
    Gdy doczytałam do końca przyznam , że nie wiedziałam co napisać, bo wygląda na to ,że Twoja decyzja już została podjęta. Być może masz ważne powody. W końcu życie ma różne etapy i czasem musimy wybierać. Sama jestem przez ostatnie kilka dni w takiej właśnie sytuacji. Może też to zwykłe znudzenie, ale to już inna sprawa.
    Bardzo dziękuję Ci za wszystkie wzruszenia , wpisy, które zawsze budziły do myślenia, choć nie zawsze w intencji autora, za wszystkie wędrówki po cudnych krainach. Dziękuję...
    Cóż z łezką w oczach i prawdziwie będę tęsknić.
    Bardzo, bardzo pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się Elu, że tak ładnie spostrzegasz te fotografie. Cóż, lubię robić kropelki. A zresztą, cały świat przyrody gdzieś mi się widzi w obiektywie. Czy to blask, czy cień, czy gra kolorów.. Po prostu lubię. Znasz to, bo masz to samo. A już drzewa, to... :))) W każdym razie zmęczyłem się. Miałem trochę trudny czas, niezależnie od blog, którego starałem się nie mieszać do tego wszystkiego. Musze trochę odpocząć. Nie, nie wyjechać, bo na to za późno, ale po prostu nie myśleć, że zdjęcia nieobrobione, a tu już trzeci dzień idzie, że tekstu nie ma. Uwielbiam swoją pracę nad blogiem, uwielbiam pisać i nie nudzi mnie to. Ale czasem muszę odpocząć, tak zwyczajnie, kilka dni. Dlatego za trzy dni nie zrobię wpisu. Kiedy zrobię? Nie wiem, bo chce sobie dać chwilę dla siebie ze światłem i z milczeniem. Nie chcę, by to głupio zabrzmiało, ale chcę się tym nasycić, żebym mógł spokojnie usiąść i napisać coś, nad czym można się zastanowić. Czy to ważny powód? Każdy powód, który sprawia, ze się o nim myśli staje się ciężarem. A ja nie jestem wyjątkiem. Nie żegnam się z blogiem na zawsze. Ot, kilka dni, może więcej, niż kilka. Ale wydaje mi się, ze skoro mam być fair wobec ludzi, którzy wchodzą, czytają i odnoszą się do mnie z sercem, to i ja powinienem uprzedzić. I to właśnie zrobiłem. Z ciężkim sercem, ale tak czasem trzeba, by robić to co się lubi z uśmiechem :)) Również bardzo Cię Elu pozdrawiam i życzę w piątek genialnego światła! A czemu nie jutro? Bo jutro będzie jeszcze niefajne :D

      Usuń
  4. Rozumiem Cię doskonale, bo wszystko, jeśli staje się obowiązkiem, przestaje być przyjemnością. Moje ostatnie zdjęcia z braku czasu "poszły" praktycznie bez obróbki. Też miałam moment zastanowienia, że to chyba nie o to chodzi. Cieszę się, że nie znikasz "na wieki", a na odpoczynek ( trochę już niestety krótki) na pewno zasłużyłeś. Światło piątkowe i chyba na dłuższe dni niestety nie dla mnie. Mam dużo zdjęć więc nie chcę narzekać. Kiedyś i dla mnie zaświeci słońce...
    Ciesz się swobodą, relaksuj jak lubisz Witku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj tam, zaświeci dla wszystkich Elu, więc będzie dobrze :))) Dziękuję Ci jeszcze raz z całego serca, bo troszkę mnie usprawiedliwiłaś - uff! Uśmiechnij się, bo zażartowałem :))

      Usuń
  5. Widzę, że stoisz na rozstaju dróg. I dobrze. I właśnie dlatego, że nie jest Ci wszystko jedno. Ciekawej podróży! Oddychaj.
    Kiedy wrócisz (jeśli wrócisz) to nic już nie będzie takie samo. I nie dlatego, że świat się zmieni, to Ty będziesz inny.
    Pięknie piszesz i ilustrujesz to wspaniałymi fotografiami. Rozumiem, że nie chcesz zrobić z tego obowiązku, ale nie przestaniesz. Wróć kiedy (jeśli) będziesz gotowy. Poczekamy :)
    I odpuść nam nasze winy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś mądrą kobietą Aniu :) Bo wiesz dobrze, co oznacza wybór i że coś się zmienia. Oczywiście, że wrócę do bloga, tylko muszę sobie dać trochę cisz. Właśnie cisz, bo nie jednej, a niech ich będzie więcej. I chyba muszę zmienić coś w pisaniu, w jego częstotliwości. Tak sobie myślałem, czy nie zrezygnować, ale skoro już dziesięć lat buduję to miejsce, to znaczy, że je lubię. I lubię ludzi, którzy przychodzą do mnie. Dlatego odpocznę :) A droga sama się wybrała i tak jest nawet lepiej :))Wiesz, muszę to napisać, bo Twój komentarz bardzo mi się spodobał. Nie, inaczej - Twój komentarz przeczytałem z jasnymi oczami wierząc w każde Twoje słowo, bo poczułem, że mnie zrozumiałaś. Dlatego bardzo i z całego mojego marnego serca Ci dziękuję! I nie muszę nic odpuszczać, wszak anioły są czyste :)))

      Usuń
  6. Jakże trudno wybrać drogę właściwą dla siebie albo wydaje się trudno. I jeszcze te winy, które sobie wmówiliśmy lub nam wmówiono. Ciągną się za nami, dopóki ich nie puścimy, dopóki nie przestaniemy patrzeć na nie. Niech sobie ciągną lub leżą, a mnie wszystko jedno. Takie wszystko jedno inne niż obojętność wobec drogi, którą wybrać. W końcu nawet, gdy nie umiemy sami wybrać, wybiera się sama i wreszcie idziemy.
    Czekam aż jedną ze swoich dróg znów wrócisz tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, myślę, ze droga zawsze jest gdzieś w nas. Człowiek, jako homo viator podróżuje przecież przez życie niezależnie od tego, czy siedzi w fotelu i czyta książkę, słucha muzykę, czy faktycznie gdzieś wędruje. Problemem jest pytanie, czy idziemy w dobrym kierunku, jakbyśmy, dodam ironicznie, znali cel podróży. Bo Kolchida to na pewno nie jest. A może jest? Kto wie... Z tymi winami, które się za nami ciągną, to też trudna sprawa, bo chyba nie wystarczy przekonanie, ze sami je sobie narzuciliśmy, czy zrobił to ktoś za nas kładąc na nasze barki ciężar. Tego nie da się usunąć stwierdzeniem, że to udawanie, że tego nie ma. Wyrośliśmy w społeczeństwie i kulturowo jesteśmy jego częścią. A zatem i poczucie winy, kary, nagrody itd, jest w nas silnie zakorzenione. Nawet, jeśli to tylko coś narzuconego. Nie da się tego, ot tak, odrzucić. Choć wiem, ze niektórzy potrafią. Ogromnie się ciesze, że poczekasz, aż wrócę. Potrzebowałem (potrzebuję) trochę czasu dla siebie. Tak zwyczajnie i po prostu :)). Dziękuję Ci za dobry komentarz i pozdrawiam oczywiście :))

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Najlepiej je połączyć w całość, ale to trudna sztuka. Może kiedyś się uda. Dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty