Uśmiech...
Żyję.
Żyję, choć nie było to takie oczywiste pomimo oddechu i bicia serca, a także
rozmów prowadzonych z tym/tą czy z tamtym/tamtą. Dużo się mówiło, słowa
przelewały się przez brzeg, a ja czułem, że niepotrzebnie jestem. Uparte ciało
zmuszało do jedzenia i picia i grzesznych myśli, które wydawały się cudowne
popołudniami, albo wieczorami, kiedy cisza stuka starym zegarem. Aż wreszcie
zdecydowałem, że albo w jedną, albo w drugą stronę. I teraz myślę, czy trzeba
było tego wszystkiego? Tych wszystkich dni, które miały wymazać pamięć, tych
wszystkich słów, które przelewały się we mnie. Tych wszystkich sentymentalnych
gestów, bez znaczenia dla przeszłości. Bo przecież ta minęła razem z tym, co
było dobre i co było złe. A teraz jest teraz. Teraz jest teraz. No więc niech
się dzieje oddech i niech się dzieje stukot serca. I niech się dzieje pamięć.
Systemy uruchomione. Nie widzę kontrolek ani zegarów, nie słyszę też szumu
dysków twardych ani basowego szumu prądu. Ale jestem, działa i uśmiecham się. Rozumiesz?
To taka ulga wiedzieć, że się samo naprawiło. Długo, ale samoróbki i prowizorki
są najtrwalsze. Co prawda kruche to wszystko, ale jest. Tylko sny jeszcze nie
takie, ale z czasem i one nabiorą tego odcienia szlachetnego pytania o symbol. Dalej
istnieje przecież i dobro i zło we mnie, w polu eksperymentu w wiecznej glorii
i porażce. Ale zamilkli ostatnio we mnie wiedząc, że stracą ziemię, na której mogą
walczyć. Siedzą cicho. Cichutko. Nawet szczęk zbroi nie zmąci ciszy. A ja się
uśmiecham słysząc tylko swój oddech i swoje myśli. I wiesz, patrzę na te
kwiaty, dla których tu przyszedłem i jestem szczęśliwy widząc zieleń, błękit i
żółć, które mieszają się ze sobą. Bo widzisz, życie docenia się wtedy, kiedy
nie jest wyborem, a darem. Razi cię to słowo? Może być prezentem. Tak, życie
docenia się wtedy, kiedy staje się prezentem. Zasłużonym i wyczekiwanym. A
czasem ciężko zapracowanym. Jaki jest, taki jest, ale to prezent. Więc jak go
nie przyjąć? I jak potem nie pójść tam, gdzie ptaki czują się u siebie i słońce
wschodzi ponad dachy domów, a żółte kwiaty nabierają złotej barwy jak w baśni,
by sypać w oczach złote iskry? Kruche to wszystko, wiem. Kruche. I wiatr się
zerwie popołudniem i będzie kołysał trawami i płatki będą się sypać. A ja
zamknę oczy i będę słuchał swojego oddechu. Może nawet będę myślał o czymś
grzesznym. Ale takim bez przesady. By tylko się uśmiechnąć…
https://m.youtube.com/watch?v=nOubjLM9Cbc
OdpowiedzUsuńTak mi się skojarzyło, im dalej czytałam tym bardziej słyszałam tę piosenkę w głowie...
Dobrego dnia!
Piosenka fajna, spodobała mi się :)) Dziękuję! Już tytuł mnie zaintrygował - "Małe zimne serce". Nie znałem wcześniej tej piosenki. Prawdę mówiąc słuchałem sobie pisząc tego: https://www.youtube.com/watch?v=sElE_BfQ67s
UsuńA Twoja piosenka przy przetłumaczeniu dała niezły efekt :)) Ale zostawię sobie na czas, kiedy spadnie śnieg - za jakiś czas.
Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dobrego popołudnia i wieczoru :)))
A za piosenkę jeszcze raz dziękuję, lubię prezenty muzyczne.
Gdy w ciszy wsłuchamy się w świat nas otaczający. Gdy z mroku wyjdziemy na światło. Dusza zaczyna oddychać a serce bije zgodnym rytmem. Świat nabiera kolorów. Deszcz lśni, śnieg iskrzy. Słońce wreszcie daje ciepło. Burza tlenu i ozonu. Wszytko wtedy jest inne, nowe. Jak upragniona wiosna po długiej zimie. Tekst napisałeś jak zresztą zwykle zmuszający zaś do chwili zadumy. Do refleksji by zadać sobie kolejne pytanie. Kim jesteśmy. Kim inni są dla nas. Czego szukamy, czego pragniemy. Co ma dla nas wartość. Przepiękne zdjęcia, złotem malowane. Ciepłe. I ja zostawiam kilka nut. Pozdrowienia i uściski :)
OdpowiedzUsuńJeśli krew popłynie, gdy ciało i stal staną się jednością
Zastygając w kolorze wieczornego Słońca
Jutrzejszy deszcz zmyje ślady
Ale w naszych umysłach na zawsze pozostanie ślad
Być może ten ostatni akt miał na celu
Obalenie odwiecznego argumentu
Że nic nie rodzi się z przemocy i nic nigdy nie mogłoby
Dla wszystkich tych urodzonych pod gniewną gwiazdą
Abyśmy nie zapomnieli jak krusi jesteśmy
Wciąż i wciąż deszcz będzie padać
Jak łzy z gwiazdy, jak łzy z gwiazdy
Wciąż i wciąż deszcz będzie powtarzać
Jak krusi jesteśmy, jak krusi
Wciąż i wciąż deszcz będzie padać
Jak łzy z gwiazdy, jak łzy z gwiazdy
Wciąż i wciąż deszcz będzie powtarzać
Jak krusi jesteśmy, jak krusi
Jak krusi jesteśmy, jak krusi
https://youtu.be/lB6a-iD6ZOY
Ładnie napisałaś. Choć ja nie lubię "wysokich" słów. Ale akurat wiem, o czym piszesz i nie da się tego inaczej powiedzieć. Więc rozumiem. A piosenka Stinga - ech... Co tu dużo mówić, ma w sobie muzykę ten człowiek i umie ją przekazać. Chciałbym tak. Cieszę się, że tak odebrałaś mój tekst. Cieszę się. A wiesz czemu? Bo lubię pytać i lubię, kiedy nie traktuje się tego, co mówię z pobłażliwością. Bo skoro do kogoś mówię, to znaczy, że traktuję go wyżej od siebie - z szacunkiem, ale i z chęcią wymiany myśli. Żadne tam ble-ble :)) Choć czasem się zdarza, ale to w żartach :)) I cieszę się, ze odnalazłaś w tym tekście echa, które odebrałaś, jak swoje. Z całego serca Ci dziękuję :)) Miłego wieczoru Grażynko! Choć wieje, leje i jest, jak jest, to dobrze w domu. Można puścić muzykę i sobie siedzieć. Czasem taki wieczór dobrze robi. Może i z herbatą? A może z czymś dobrym? kto wie... :))
UsuńUśmiechnęłam się :) Kruche to wszystko jest rzeczywiście. Tyle się nad tym pracowało, tyle kosztowało, a wystarczy tylko chwila, żeby wróciło. Długo się nad tym pracuje, żeby ściany wytrzymały, a i tak wystarczy silniejszy podmuch i trach. Ale taka jest kolej rzeczy i mnóstwo pomiędzy, z czego można się cieszyć, choćby jak te żółte kwiaty-słoneczka. Dużo słońca i uśmiechu, pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńZwłaszcza dużo jest tego "pomiędzy". Oj, znamy, znamy to dobrze wszyscy. Cieszę się, że się uśmiechnęłaś. Bo czuję ulgę wiedząc, że ktoś się uśmiecha. Nie, nie śmieje, a właśnie uśmiecha. Taki płomyk, który nas prowadzi przez ciemność. A przynajmniej przez kręte ścieżki. Dziękuję Ci bardzo za komentarz i bardzo, bardzo serdecznie pozdrawiam Cię w tę deszczową i wietrzną noc :))
UsuńNawet nie wiesz, Witku, jak miło w taki dzień jak dziś, móc odwiedzić Twojego bloga i zobaczyć tyle słoneczek na raz. Tyle ciepła i radości widać na tych zdjęciach, że ten wiatr za oknami wydaje się nawet muzyką. Miło jest też wiedzieć, że jest uśmiech po drugiej stronie, bo to przecież najważniejsze.
OdpowiedzUsuńA że kruche...cóż zwykle to co piękne jest kruche i delikatne, a może właśnie dlatego jest piękne.
Dużo słońca tej jesieni i oczywiście uśmiechu :)))
Dziękuję Elu i życzę Ci również dużo, dużo uśmiechu :)) Ale topinamburu nie zapomnę dzięki Tobie. Wiesz, wciąż jestem zaskoczony. Cieszę się, że ciepło u Ciebie i słonecznie na monitorze. Szkoda tylko, że na monitorze - ech... Jesień, nic nie poradzimy. U mnie właśnie pada. I takim deszczowymi życzeniami żegnam się z Tobą. Bo przecież i deszcz jest potrzebny. Choćby po to, by zrobiło się sennie i przytulnie :))
UsuńNie takie znowu kruche... Nie takie kruche :) Widzę Cię w miejscu "gdzie ptaki czują się u siebie" (ach jakie to ładne!) i uśmiecham się.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podoba mi się to co piszesz. Zarówno to, co przekazujesz o sobie, jak i to w jaki sposób to robisz. Pozdrawiam serdecznie :)
Kruche, kruchutkie :)) Trzeba być ostrożnym. Ale z człowieczą trzciną już tak jest. Dziękuję Ci Aniu z całego serca, bo swoją przenikliwością dotarłaś do tego fragmentu, który też mi się podoba :)) Nie wiem, czy zasłużę na tak piękny komentarz następnym razem, bo przecież jesień i chmurki i humorki, ale za ten z Twoim uśmiechem bardzo, bardzo, bardzo dziękuję :)) Również pozdrawiam Cię serdecznie, tym razem z deszczowych Tychów :))
Usuń