Tak sobie niedotykalnie...

             Widzisz, jest całkiem nie tak. Bo tak. Bo tak w życiu jest i już. Tak bardzo chciałbym stanąć pod drzewem. Najlepiej wysokim i rozłożystym i patrzyć na gałęzie, którymi drapie niskie niebo koloru ołówka. Brakuje mi tego. Brakuje mi świeżego powietrza. Brakuje mi bycia. Choć może to i lepiej, że siedzimy razem i mogę powiedzieć to, co jest nie tak. A co jest nie tak? Wszystko. Pojemne słowo, prawda? Z tego wszystkiego, to sen byłby najlepszy. Ale wiesz, jakoś nie mam do niego melodii. Dobrze, nie będę kłamał, nie mam czasu. Brzmi źle, nieprawdaż? „Nie mam czasu”, jakby czas był milionem ziarenek piasku, które trzymam w kieszeni. Jakbym go posiadał na własność. Jakby był tylko mój. A nie jest. Zniknęły chwile, kiedy stałem rankami przed oknem patrząc, zniknęła kawa pita bez pośpiechu, zniknęły popołudnia, które uśmiechały się mile. Malinowe dni, tak sobie to nazwałem. Ładnie, prawda? Miałem czas, by odnaleźć siebie. Nie, to nieprawda. Nie odnaleźć, być ze sobą. Zapytać siebie – chcesz pić? Albo może popatrzyć na siebie w lustrze, czy bardzo się zestarzałem, albo czy oczy odbijają po dawnemu blask i nie gasną. Zapominam, jak to jest. Niedługo zapomnę, jak mam na imię, niedługo zapomnę, jak to jest czuć czyjś dotyk. Niedotykalski. Niedotykalny. Nawet ładnie brzmi, wiesz? Niedotykalny. Smakuję to słowo, bo czasami przychodzi mi smak na słowa, które powtarzam, odgrzebuję z niechętnej pamięci, odkurzam i wydają mi się znane, ale zupełnie inne. Pachną często dawnym czasem. Czasem wanilią, a czasem zmęczeniem. A czasem kobiecymi perfumami roztartymi na skórze. Znów ten czas, widzisz? Łazi za człowiekiem i nawet teraz nie daje spokoju. Musi pojawiać się w zdaniu. A ja spieszę się, spieszę nieprzytomnie łapiąc każdą sekundę, które ciułam po to, by na chwilę siąść, podeprzeć po mojemu głowę i nic nie robić oprócz łapania słów, które gdzieś krążą. Mógłbym powiedzieć, że przecież czas nie ma znaczenia. Mógłbym powiedzieć, że mój pośpiech, to wielkie oszukiwanie się, bo przecież dzień zależy ode mnie. Ułożę go rano. Najlepiej w kopertę. Popatrzę na jego kanty i wykrochmalone, sztywne brzegi. Jest piękny. Ale potem dzieje się i dzieje i dziać nie przestaje. A ja mówię, mówię, mówię. A ja rozmawiam i rozmawiam. A ja uśmiecham się i uśmiecham. Zapominam iść do toalety i znów mówię i uśmiecham się. Rzucam w przestrzeń żart i zapadam się w sobie. Coraz bardziej. A mój piękny, wykrochmalony obrus marszczy się i zwija. Staje się nieforemny. A ja wciąż w biegu, wciąż z zapomnieniem. A może z zapamiętaniem? „Zapamiętałem się w biegu”, to nawet ładne, prawda? Gdzie w tym wszystkim zapach kobiecego ciała, płochliwy szept warg? Świty blade i pełne snów? Zachody, na które patrzy się z uśmiechem i rozrzewnieniem? Nie wiem. Ale pewnie tego nie pokażesz, bo od początku nic nie chciałaś pokazać. Ale ładnie wyglądasz odbijając świat w swoim szklanym blasku. Mieliśmy wróżyć, pamiętasz? Miałem być wróżem, albo czarodziejem, a stałem się?? No kim się stałem? Milczysz. I ja pomilczę. To jedyny nasz komfort w biegu. To jedyny komfort, w który możemy się schować w poszukiwaniu czasu… 



Komentarze

  1. W poszukiwaniu czasu... "podeprzeć po mojemu głowę i nic nie robić oprócz łapania słów, które gdzieś krążą"...
    Jakoś tak zawsze Ci się udaje sprowokować mnie do rozmyślania. Tym razem o słowach, które gdzieś krążą. Tak sugestywnie to napisałeś, że wyobraziłam sobie te słowa, jako byty prawie-materialne:)
    Lubię słowa. Lubię kiedy ludzie nadają im właściwe znaczenie.
    Lubię szczególnie zapomniane słowa. Rozumiem, że język jest żywy, kapryśny i nieprzewidywalny, ale żal jednak tych zapomnianych, archaicznych słów, które znikają lub gubią znaczenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to mi niespodziankę zrobiłaś Aniu z tym sprowokowaniem :)) Wewnętrznie skaczę z radości, bo to naprawdę komplement dla mnie. Kiedy zakładałem blog, tak sobie właśnie wymarzyłem, że będę wewnętrznie prowokował do pewnych przemyśleń. I jest, spełnia się :)) Doskonale wiem, o czym piszesz, bo uwielbiam stare słowa. Lubię, jak smakują na języku. A to, że niewiele osób ich używa, to dobrze i źle zarazem. Źle, bo ich szkoda, bo mają swoją historię i pochodzenie. A że dobrze? Bo mogę bezkarnie powiedzieć coś, co zmusi do tego, by mnie słuchać. Fakt, język dąży do ekonomii i jest żywy, wiecznie żywy. Ale to nie oznacza, by nie czytać, prawda? A wielu ludzi o tym zapomina i potem powstają dziwne sytuacje. Ostatnio udało mi się wyprowadzić z równowagi kogoś mówiąc "samotrzeć". Miałem pyszną zabawę :))) Ale żarty na bok, to niestety prawda o tym, że słowa znikają. Dlatego tak się wewnętrznie jeżę, jak słyszę cytat, że "mowa jest źródłem nieporozumień". Ale cóż, jesteśmy stworzeniami "czującymi język". I dobrze, tacy muszą być również :)))

      Usuń
  2. Ja to trochę jestem zła na słowa. Powymyślali ludziska słów co niemiara - bo to prawda. Wpisz jedno słowo i poszukaj w słowniku synonimów - tych znajdziesz zawsze kilka. Słowa płyną w eter nieustannie i tylko słowa. Choć bywają motorem działania i miewają skutki w czynach. To często płyną sobie a tylko muzom. Genialne w wyrazie i skutku ..."a słowo Bogiem się stało"... no i w dzisiejszej dobie faktycznie Bogiem. Trochę dla mnie to niepokojące. Czasami zastanawiam się czy słowa są adekwatne do naszych uczuć, do tego co naprawdę czujemy. Czy słowa czasami nie zacierają tego obrazu ? Czy są mgłą przez którą widzimy tylko ledwie kontury, zarys. Napisałeś tekst ciężki, mimo iż lekkim piórem.
    Pokazałeś człowieka , zmęczenie, marzenie i nadzieję. Zdjęcia ? można się zapatrzeć w tą kulę i zapomnieć o świecie :) dobrego spokojnego wieczoru Witku i odpoczynku choć trochę, wytchnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Grażynko, zacznijmy od początku: " Na początku było Słowo, a ono było u Boga i Bogiem było Słowo" To determinuje nie tylko nasza kulturę, ale i to, czym jesteśmy. A właściwie kim. Jesteśmy ludźmi i jak ludzie pragniemy kontaktu. Z innymi, z sobą (wewnętrznym). Tacy jesteśmy, że porozumiewamy się za pomocą słów. A że ich jest dużo? Dużo, przyznaję. Choć badania dowodzą, że aby komunikacja była skuteczna trzeba tylko 1600 słów. To prawda, ze słowa mogą być mgłą. Słowa mogą ranić i słowa mogą nieść kłamstwo. Ale piłka stworzona dla zabawy też może być kopnięta prosto w szybę. A samochód? Ma służyć do przejechania z punktu A do punktu B, a staje się narzędziem nieszczęścia. Zatem to ci, którzy kopią, kierują, mówią, są winni temu, co się dzieje i jakie są tego skutki. A że tych słów jest tak wiele? Ano świat jest przebogaty i trzeba go nazwać. Bo to, co ma imię, nie jest straszne. Ale zgadzam się z Tobą, że dobrze by było, gdyby czasami ludzie zastanowili się trochę nad swoim mówieniem, nad słowami, które wypowiadają. Bo mówi się często bezsensownie, często po to, by zagłuszyć pustkę w samym sobie. A czy o to chodzi? Chyba nie. Jak wiesz, jestem tym, kim jestem i wykonuję zawód taki właśnie, który oparty jest na słowie. Więc będę trochę bronił słów, choć ludzi bronić nie mogę. Nie mam takiego prawa. A czy tekst ciężki (trudny)? Nie wiem Grażynko. Przede wszystkim jest to tekst o życiu, które czasami toczy się gładko, a czasami podskakuje, jak zepsuta zabawka. Czasem też gna na adrenalinie. Brakuje czasu na to, by myśleć o sobie, by chwilę zastanowić się nad wieloma rzeczami. Czasem jest to dobre, ale w ogólnym rozrachunku staje się uciążliwe. I jak widzisz, jest uciążliwe, bo nawet nie mam kiedy iść na zdjęcia, czy napisać tekst. I oby tylko tyle, ale już nie narzekam. Dziękuję Ci z całego serca za ten okruch przypomnienia, ze słowa nie są tylko zabawą, ale są również nośnikiem wielu rzeczy. To ważne, co napisałaś. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę Ci - jak zawsze zdrowia :)))

      Usuń
  3. Dzisiaj wigilia andrzejek, tak mi się wydaje, więc może trzeba powróżyć. Ciekawe co tam dla mnie pokaże ta szklana kula, albo co mi się dzisiaj przyśni... Kiedyś dawno w liceum wróżyłyśmy z koleżankami tradycyjnie z butów, która pierwsza wyjdzie za mąż, padło na największego kujona, który w ogóle nie miał tego w planach, ale co zabawne, sprawdziło się wszystko dokładnie w takiej kolejności. Koleżanka na którą padło, do tej pory nam to wypomina, no ale cóż z magią nie ma żartów :) Rozumiem Cię świetnie, bo też brakuje mi czasu na słowa, zdjęcia, na chodzenie własnymi ścieżkami, nie wiem, co jest nie tak, niby mam ten czas, ale jakby go nie było. Z dotykiem to już w ogóle ciężka sprawa, bo pragnie się go, to jasne, ale chyba najtrudniej właśnie o niego. Poczułam wanilię, bardzo lubię, a to światło ze zdjęć bardzo do niej pasuje. Waniliowo pachną mi te świeczki. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie i życzę miłego wieczoru :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Andrzejki. Zupełnie jestem nie w tym świecie, co trzeba. Patrz, nawet teraz siedzę i odpowiadam na szkolne maile. Chyba mi na głowę walnęło. Ale pracoholizm już taki jest :))) A tak serio, to raz tylko wróżyłem na Andrzejkach, ale nie pamiętam, co wyszło. Lałem wosk przez klucz. Pewnie się nie spełniło, bo wróżyć umiem, ale sobie wróżyć nie. Według zasady chyba, że szewc bez butów chodzi. Ano cóż, boso też się da, jak trza :P Ale to ciekawe o tych butach i wychodzeniu za mąż. Coś w tym jest, kurczę, coś w tym jest :)) Świeczki nie waniliowe tylko zwykłe. Ale wanilią pachniało, to prawda, bo kupiłem laskę wanilii i kawałek sobie urwałem. A drogie toto, że proszę siadać! Też ją lubię. Ostatecznie jakieś słabości i przyjemności człowiek powinien mieć :))) A czas...ech...szkoda gadać, obydwoje mamy podobnie. Niby mógłbym w cholerę rzucić papierami, ale jakoś nie wypada. A dotyk...tak, tu masz rację. Tylko tyle napisze, bo dzisiaj piątek i nie powinno być smutno. A skoro nie powinno być smutno, to przesyłam Ci uśmiech i dobre myśli pachnące wanilią i ciepły blask świec. Nie odmawiaj, przyda się :)) Pozdrawiam Cię również bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

  4. Jutro Andrzejki i wróżenie jest jak najbardziej wskazane i tylko nie wiem, Witku, czy przez tą szklaną kulę widziałeś moje uciekające dni, czy po prostu świat zwariował i ciągle chce od nas więcej i więcej.... Zupełnie jak napisałeś próbuję rano ułożyć minuty i godziny, obiecuję, że zrobię to i to, czyli najważniejsze z tych ważnych, a potem telefon, drugi, kolejne trudne pytanie i znów ułożone klocki lecą niby domek z kart i tylko cierpliwości, siły gdzieś ulatniają się pomiędzy tym wszystkim. Chciałam wierzyć, że to widmo listopada, ale chyba tym razem biedny miesiąc nic nie zawinił, wręcz przeciwnie był niezwykle wyrozumiały i kolorowy , niepodobny do siebie. Myślę, że może zupełnie niepotrzebnie tak nie lubię jego szarości.
    Aby mój komentarz nie był znów zbyt minorowy chciałam podziękować za ciepło na zdjęciach i to cudne światełko, będące cudnym promyczkiem nadziei. Tego się trzymajmy:)
    Ciepłe pozdrowienia Witku i troszkę może zmiany tempa:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba świat zwariował, a właściwie nie świat, a ludzie. Zupełnie nie rozumiem czemu tak. Chociaż...mam pewnie podejrzenia. Otóż jest taka genialna grupa nawracaczy na "dobrą stronę", dla której dynamika, działanie, walka, to wszystko. Wystrzegam się jak ognia takiego gadania i takich "pozytywnych". Robota będzie i tak wykonana bez sztucznego podkręcania wydajności. Miałem nie wróżyć, wiesz? Ale jesteś dziś druga osobą, która o tym wspomina. I wezmę ta karty do ręki i zobaczę, co tam gdzieś za rogiem się czai. Lać wosku nie będę, nie ma głupich. Potem więcej sprzątania, niż to wszystko warte :)))) Listopad spadł na mnie tydzień temu w poniedziałek. Jakoś tak nagle. Wcześniej wcale go nie odczuwałem. Ech...Wcale minorowo nie piszesz - po prostu mówisz, jak czujesz. I samo w sobie to jest już cenne, że dzielisz się tym. Że umiesz to dostrzec. Ciesze się, ze moje światło daje Ci uśmiech i iskierki w oczach. Uśmiecham się teraz po Twoich słowach - bardzo mi przyjemnie. Trzymaj się Elu, jeszcze trochę i grudzień. A potem z górki!! Wielką przyjemność sprawiłaś mi tym światełkiem - na noc, bezcenne słowa - DZIĘKUJĘ! :))))

      Usuń
  5. Oj, pięknie piszesz... Uwielbiam czytać takie teksty, a potem... rozmyślać o nich... Takie teksty "przyklejają" się do mnie jakoś dziwnie i przypominają o sobie...Pozdrawiam, Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, to ogromnie miłe, co mówisz na temat tego, jak piszę :)) Cieszę się, że dałem Ci pożywkę do rozmyślania, bo to miłe, kiedy tekst zaczyna żyć swoim własnym życiem w innych ludziach. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty